Recenzja książki: Czerwone zegary

Recenzuje: Katarzyna Kurowska

To jedna z takich książek, których opis intryguje na tyle, że po lekturę chce się zabrać natychmiast, ponieważ wydaje się poruszać trudny i kontrowersyjny temat. Czerwone zegary to powieść dotykająca kwestii praw kobiet, które znów są ograniczane. Akcja powieści toczy się w Stanach Zjednoczonych, gdzie aborcja i in vitro ponownie zostały zakazane. Ponadto wkrótce ma wejść w życie ustawa uniemożliwiająca samotnym osobom adoptowanie dzieci. Sześć bohaterek, których losy się splatają. Każda z nich na swój sposób zmaga się z problemem macierzyństwa i niezależności od mężczyzn – co symbolicznie ilustruje okładka książki.

Wsród nich najważniejsze wydają się postaci Ro i Mattie. Ro, nauczycielka Mattie, samotna kobieta, pragnie dziecka, podejmuje kolejne nieskuteczne próby zajścia w ciążę i wie, że nie zostało jej wiele czasu na adopcję. Wciąż zmaga się też z pytaniem, czy aby dziecko nie ma jej wypełnić pustki spowodowanej brakiem partnera. Z kolei Mattie to nastolatka, która zachodzi w niechcianą ciążę i próbuje znaleźć specjalistę, który podejmie się przeprowadzenia zakazanego zabiegu. Nie ma wsparcia w rodzicach, którzy ją adoptowali, ponieważ ci chcą ją przekonać, że każde niechciane dziecko może uszczęśliwić inną rodzinę. Pojawia się też postać mało znanej dziewiętnastowiecznej polarniczki, Eiver Minervudottir, której dokonania przypisywano mężczyznom, a ją samą oskarżano o kopiowanie cudzych osiągnięć – jej biografię pisze Ro. Wśród współczesnych postaci jest jeszcze Susan, matka dwójki dzieci, niespełniona kobieta, którą małżeństwo coraz bardziej dusi, a także Gin, zielarka, która do powieści ma wprowadzić motyw polowania na czarownice, w czym można dostrzec inspirację Czarownicami z Manningtree Beth Underdown czy Opowieścią podręcznej Margaret Atwood. Historia Gin ma także pokazywać, że to, co działo się kilka wieków temu, było takim samym przejawem ograniczenia wolności kobiet, jak wydarzenia rozgrywające się w świecie powieści Atwood.

Zresztą Czerwone zegary zdają się wyraźnie stanowić preludium do Opowieści podręcznej, czyli przedstawiać Amerykę jeszcze na etapie stopniowego ograniczania praw kobiet. Same podręczne również można byłoby określić czerwonymi zegarami ze względu na kolor ich szat i funkcję społeczno-biologiczną, jaką pełnią. W powieści Leni Zumas tak naprawdę tylko jednej bohaterce tyka zegar biologiczny, choć inne postaci również muszą zmierzyć się z nieubłaganie mijającym czasem, choćby osoby pragnące dokonać aborcji i te, którzy jej dokonują.

Mimo poważnego i popularnego w ostatnim czasie tematu, jaki poruszają Czerwone zegary, jest to powieść, której bliżej do literatury popularnej niż wysokoartystycznej. Napisana przeciętnie, momentami wręcz dłuży się niemiłosiernie. Ponadto na niektóre historie jakby brakło pomysłu, co szczególnie widać w wątku Susan, który prowadzi donikąd i jego istnienie w powieści jest niepotrzebne. Trzeba przyznać, że pojawiają się w powieści obrazy ukazujące zarysowany problem z perspektywy nowatorskiej, m.in. wizja nastoletnich niedoszłych matek, które za aborcję lądują w poprawczaku, i w ten sposób zgwałcone nastolatki stają się ofiarami podwójnymi. Równocześnie jednak odnosi się wrażenie, że cały temat jest tylko „atrakcyjną” przykrywką dla mocno przeciętnej powieści. Bardzo rozczarowująca lektura.

Kup książkę Czerwone zegary

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Czerwone zegary
Autor
Książka
Czerwone zegary
Leni Zumas
Reklamy