W tej napisanej z polotem powieści aborcja po raz kolejny jest w Ameryce nielegalna, zapłodnienie in vitro zostaje objęte zakazem, a Poprawka o Osobowości przyznaje prawo do życia, wolności i posiadania każdemu embrionowi. W małym nadmorskim miasteczku w stanie Oregon pięć zupełnie różnych kobiet boryka się w tej zupełnie nowej rzeczywistości z odwiecznymi pytaniami dotyczącymi macierzyństwa, tożsamości i wolności.
Ro, singielka, nauczycielka w liceum, stara się o dziecko i pisze równocześnie biografię Eivoer, mało znanej dziewiętnastowiecznej polarniczki. Susan jest sfrustrowaną matką dwójki dzieci tkwiącą w rozpadającym się małżeństwie. Mattie jest adoptowaną córką kochających rodziców i jedną z najlepszych uczennic Ro, a kiedy się dowiaduje, że jest w ciąży, nie ma się do kogo zwrócić. Gin natomiast jest utalentowaną mieszkającą w lesie homeopatką, lub ,,znachorką", która łączy losy wszystkich tych bohaterek, gdy zostaje aresztowana i osądzona w ramach zaciekłego polowania na czarownice w nowoczesnym wydaniu.
Leni Zumas napisała również Farewell Navigator: Stories i The Listeners, powieść, za którą w 2013 roku otrzymała Oregon Book Award. Dorastała w Waszyngtonie, a obecnie mieszka w Portland w stanie Oregon, gdzie uczy pisarstwa kreatywnego na Uniwersytecie Stanowym. Interesuje się mapami, statkami, bębnami i wszystkim, co nietypowe.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2018-08-22
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 424
Tytuł oryginału: Red Clocks
Mam problem z tą książką. Z jednej strony „Czerwone zegary” Leni Zumas były powieścią interesującą, wciągającą, a z drugiej po prostu dziwną. W książce ukazane są historie pięciu kobiet. Ro jest nauczycielką - stara się o dziecko, a w wolnych chwilach spisuje dzieje Eivør Minervudottir. Mattie, najlepsza uczennica Ro, dowiaduje się, że jest w ciąży. Susan ma dwójkę dzieci i tkwi w rozpadającym się małżeństwie. Jest jeszcze Gin, znachorka mieszkająca w lesie. Nie będę ukrywać, ich historie były interesujące. Czy Ro doczeka się dziecka? Czy Mattie zdecyduje się na aborcję? Czy Susan odejdzie od męża? I jakie tajemnice ukrywa Gin? Właśnie, Gin. Ta postać wydawała mi się najbardziej nierealna, nie mogę sobie wyobrazić, by taka osoba mogłaby istnieć w prawdziwym życiu. Nie potrafię uwierzyć w to, że zgłaszałoby się do niej tak dużo kobiet w sprawach intymnych. Do niej, kobiety od lat żyjącej w odosobnieniu, bez doświadczenia lekarskiego! To dla nie jest dość dziwne. Później jednak trzymałam się coraz bardziej za głowę z każdym kolejnym faktem z życia Gin. Jednak nie można powiedzieć, że była to bohaterka wrzucona do książki na siłę. W odróżnieniu od Susan. Jej historia była najbardziej przewidywalna. Może nie była ona na tyle na siłę, o ile niepotrzebna w książce. Nie panowałby wtedy taki chaos w narracji. Pomysł na „Czerwone zegary” autorka miała ciekawy. Aborcja i zapłodnienie in vitro budzą wiele emocji. Pojawiły się też zagadnienia adopcji, posiadania dziecka w późnym wieku, zdrad, rozpadu małżeństwa, pobieżnie także przemocy domowej. Jednak dobry pomysł i ciekawe historie nie wystarczą, by stworzyć dobrą książkę. Jak już wspomniałam, historie w książce są przedstawione dość chaotycznie. Nie przemówił do mnie styl pisania autorki. Przeszkadzał on wczuć się w opowieści bohaterek. Miałam wrażenie, że autorka chciała za mocno stworzyć powieść poważną, przez to w niektórych momentach wyszła aż śmieszna. A może jeszcze nie dojrzałam do tego typu książek? Ogólnie rzecz biorąc „Czerwone zegary” ani mnie nie zachwyciły, ale też nie uważam ich za złą książkę. Polecam osobom zainteresowanym.