Niemcy, lata 30. Do Berlina, miasta nieograniczonych możliwości, ale także i niezliczonych pokus, przyjeżdża Vera, dziewczyna z prowincji. Zatrzymuje się u ciotki Toni, która postanawia pomóc swej młodziutkiej krewniaczce w zyskaniu towarzyskiej ogłady, a przede wszystkim w znalezieniu odpowiedniego nauczyciela śpiewu. Vera przyjechała bowiem do stolicy głównie po to, by doskonalić swój piękny głos, mający wynieść ją na deski teatrów i oper.
Pasmo przyjemności, jakim stało się jej życie, przerwane zostaje wraz z dojściem do władzy partii Hitlera. Berlin zamieniony zostaje w plac defilad, jak gdyby toczące się w stolicy Niemiec wydarzenia były tylko zabawą dużych chłopców w wojsko. Po ulicach maszerują żołnierze – wszędzie żołnierze, tylko żołnierze…. I zdezorientowane kobiety, domagające się swoich praw do balów, zabaw, przyjemności. Do zwykłego nimi zainteresowania. Toni i Vera są wśród tych przedstawicielek płci pięknej, których mężowie czy opiekunowie wyłącznie dzięki swojej zręcznej polityce nie ulegli kryzysowi gospodarczemu i nie doprowadzili swoich firm do upadku. One też, przyzwyczajone do dobrobytu, najmniej rozumieją zaistniałą sytuację. „Czas tarantul” Iwony Menzel to książka z pozoru prosta, w rzeczywistości – zbudowana kunsztownie, wtłaczająca w swe treści kilka różnych problemów jednocześnie. Ta pozorna prostota opowieści wynika z faktu, że historia w niej opowiedziana postrzegana jest z perspektywy głupiutkich kobiet z wyższych (majętnie) sfer, przedkładających emocje nad zdroworozsądkowe myślenie. W ich pojmowaniu świata występuje jakiś Hitler (ważne, że ujmujący panie swoim wdziękiem mimo że średnio przystojny), jakieś nakazy i zakazy dotyczące ras, które może i rujnują czyjeś życie lub karierę, ale przede wszystkim przeszkadzają w rozwoju miłości Very i Maxa, i wreszcie, Żydzi, którzy jakimś, nie wiadomo jakim, trafem znikają z terenów państwa.
To, co kryje się w dopowiedziach, na marginesach, co wyłania się spomiędzy naiwnych kobiecych słów, jest prawdziwym dramatem. Spod koronek, falbanek, najmodniejszych sukienek i kapeluszy przeziera wojna. Polityka bezwzględna i totalitarna, która nie niszczy wprawdzie Berlina, ale czyni go areną zjawisk iście groteskowych, na myśl przywołujących Tuwimowski „Bal w Operze”. Tragedia jest tu tym większa, im mniej świadomie przyjmowana. A przyjmowana niemalże całkowicie nieświadomie, z miną rozkapryszonego dziecka, niedojrzałej kobiety. Dotknięte przez los państwo, dotknięty w rezultacie świat i wreszcie – Vera, płacąca jedną z najwyższych możliwych cen głównie za to, że przyszło jej żyć w takich a nie innych czasach akurat w Berlinie, to tematyka „Czasu tarantul”. Książka wstrząsa pomimo braku w niej drastycznych scen. Wzrusza, choć postacie Toni i Very powinny raczej drażnić. Jest niezwykła mimo że zwyczajna. I dlatego właśnie warto ją przeczytać.
Anna Szczepanek
Europa między Wschodem a Zachodem, początek burzliwych lat dziewięćdziesiątych. W Polsce zostaje obalona komuna, w Berlinie pada mur, droga do zjednoczenia...
W zawieszonej wysoko nad urwiskiem willi, z której okien rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na Capri i wyrastający nieoczekiwanie pośrodku...