Jakub Wędrowycz, urodzony ok. 1900 roku; mieszkaniec gminy Wojsławice (gdzieś na wschodzie kraju). Zawód wykonywany: „pasożyt społeczny, notorycznie uchylający się od pracy; notowany za kłusownictwo i bimbrownictwo oraz niszczenie mienia organów ścigania” – czytamy w protokole zatrzymania z 1985 roku. „Aresztowany za rozkopywanie grobów na cmentarzu parafialnym, celem profanacji zwłok, przy użyciu osikowego kołka”. Poza tym społecznik, który za wieloletnią ciężką pracę nocami nie słyszy nawet „dziękuję” od chronionych przed wampirami czy duchami mieszkańcami wsi. Niby duch, do którego ostatnio strzelał srebrną kulą okazał się przebierańcem, no ale każdy się może pomylić…
„Czarownik Iwanow” to tytuł drugiego zbioru opowiadań o przygodach egzorcysty-amatora w gumofilcach. To także tytuł najdłuższego opowiadania tej książki. Wędrowycz stawia czoło kapłanowi zniszczonej w XII wieku pogańskiej świątyni, który co 100 lat wraca, by się mścić w imieniu swego bożka za tę zniewagę. Z misją walki z czarownikiem wyrusza też egzorcysta Herberto Saleta, przedstawiciel Watykanu. Chwilami egzorcysta będzie miał wątpliwości, komu należą się egzorcyzmy – kapłanowi czy Wędrowyczowi. Do tego studentka Monika, która pisze pracę magisterską o „pozostałościach dawnych praktyk magicznych na wschodnich Kresach Polski” odbywająca praktyki u Wędrowcza, ogromna ilość czarnego humoru, absurdalnego sposobu myślenia, no i oczywiście zwycięski Kuba, który na swój sposób zawsze wychodzi z opresji cało.
Wolę jednak znacznie krótsze i błyskotliwsze historię o Wędrowyczu. W opowiadaniu „Bestia” Kuba po kilkudniowej „degustacji” piw, na dętce od traktora płynie Wisłą w odwiedziny do syna… „Mięcho” opowiada o polowaniu na gołębie, które zalazły Kubie za skórę podczas jego pobytu u syna Marka. Bezapelacyjnie wygrywa jednak „Kocioł”. Boruta, kierownik Centralnego Ośrodka Resocjalizacji Grzeszników I.N.F.E.R.N.O Dystrykt Polska (Wydział Przypadków Beznadziejnych) ściąga do piekła Wędrowycza. Żywcem, za zasługi – przywilej niepraktykowany od ponad trzystu lat. Tylko, że - jak się okaże - nie tacy już próbowali, a Wędrowycz potrafi nawet w piekle urządzić… piekło. A i z dziadkiem się przy okazji rozmówi w sprawie tego złota, co to je tatkowi i stryjkowi dziadek swego czasu zwinął…
Tych, którzy opowiadania o Wędrowyczu znają, namawiać do czytania nie trzeba. Pozostałych niech nie przeraża wisielczy humor Pilipiuka. Odwagi – opowiadania mogą mieć też właściwości lecznicze. W końcu nie można się już bać tego, z czego się już raz śmialiśmy. Nawet jeśli to był bardzo paskudny śmiech.
Niezdrowo polecam.
Wszystko, co nasze oddam za kaszę. Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!Paskudny grudniowy poranek...
Jakub Wędrowycz polską odpowiedzią na Conana Barbarzyńcę. (Andriej Bielanin) Że bimbrownik, degenerat i społeczny pasożyt? A kto ochronił ludzkość przed...