Recenzja książki: Czarny Horyzont

Recenzuje: Damian Kopeć

Czasami trzeba walczyć do końca mimo, że niewielu to zrozumie i doceni

Przymykam oczy... W powietrzu leniwie unoszą się wirujące karteczki. Magiczne kartki, na których wprawna ręka elfa zakodowała różnorodne zaklęcia bojowe. Czuć magię, która wypełnia prawie całą przestrzeń, nasyca rozgrzane powietrze wyraźną siłą. Jej zapach przebija się bez trudu przez woń letniej miejskiej rozrzedzonej mieszaniny gazów do oddychania. Przez zapach spieczonej ziemi, rozgrzanej zniszczonej ulicy, resztek betonu pamiętających stare dobre czasy cudownie przerwanej kolejnej znaczącej dekady. Gdzieś z tyłu głowy słyszę charakterystyczny delikatny świst przelatującego widusłycha. Szpiegowski samolocik wypełnia kolejną bardzo tajną misję. Brzęczą prawie niezauważalnie zaklęcia omackowe przeszukujące okolicę i łatwo mogące pomylić się z owadami niesionymi stonowanymi podmuchami wiatru. Rzeźba terenu pulsuje delikatnie magiczną mocą, kiedyś w nią na siłę wtłoczoną. Już za chwilę pagórek być może zamieni się w jezioro morenowe, a las zechce udawać nigdy nie koszoną stuletnią łąkę. Niedaleko stąd szumiąca rzeka być może zniknie na jakiś czas w poplątanej czasoprzestrzeni, by kiedyś na nowo objawić swoją moc. Dziwna jest ta wizja, namacalna jak strup na zranionej niedawno dłoni. Byłaby piękniejsza i bardziej optymistyczna, gdyby nie grupa przemykających jak cienie ponurych renegatów wołchwów, mruczących uparcie pod nosem fałszywe tony hymnu uwielbienia dla barlogów...

Wielka Wojna pochłonęła osiągnięcia cywilizacji naukowo-technicznej jak pierwsze trochę bardziej gniewne tsunami. Zmiotła miasta, przeorała linie energetyczne i węzły komunikacyjne. Zwinęła dywany autostrad i nigdy niedokończonych fascynujących dróg ekspresowych. W starciu z magią technika powiedziała zdecydowane: "pas". Na miejscu budzących podziw sąsiadów tysiącletnich Niemiec i wiernie towarzyszącej im Francji wyrosła zona, państwo barlogów, chronione oddziałami czarnego wojska i potężną magią Czarnych. Tylko nieliczni na ziemiach dawnej zjednoczonej Europy stawiają czoła osobowemu Złu pleniącemu się na świecie. Ci, którzy współpracują z elfami, w tym mieszkańcy kraju zwanego kiedyś Rzeczpospolitą Polską. Kruchą równowagę próbuje umiejętnie naruszyć każda ze stron. Szuka się słabych punktów przeciwnika, w które można by było wbić śmiercionośną szpilę. Wysyła się przedzierające się przez geograficznie zmienne tereny szpiegów, zwiady, grupy wypadowe. Przez granicę szybują bomby psychiczne jegrów, niespodziewanie atakujące ludzi stanami depresyjnymi, doprowadzające ich do samobójstw lub szaleństwa. Państwa powróciły do dawnych form ustrojowych: monarchii, królestw na czele których stoją silne jednostki, dzierżące pełnię władzy, ale i ponoszące całkowitą, jasno wyrażoną odpowiedzialność za podejmowane decyzje.

W takich to warunkach poznajemy dwie postaci: królewskiego geografa Kajetana Kłobudzkiego oraz pułkownika Roberta Gralewskiego. Łączy ich, o czym dowiadujemy się dość szybko, więź ojca i przybranego, uratowanego z pogromu syna. Uzbrojony w magiczne artefakty Kłobudzki przemierza potajemnie tereny zajęte przez barlogi. Szpieguje, aktualizuje mapy, szuka słabych punktów jegrów niezmiennie kontrolujących podbite tereny. Pułkownik Gralewski działa w kontrwywiadzie na terenie królestwa polskiego. Walczy ze zbrojną opozycją, z wiecznie niezadowolonymi, z cwaniakami, fanatykami i marzycielami, którzy ślepo wierzą w wygodne dla nich mrzonki i osłabiają wewnętrznie będące w stanie wojny państwo. Lecz tym dwóm rozdzielonym przez trudne wybory mężczyznom przyjdzie teraz razem stanąć do bitwy, która może zmienić losy Europy. Cichej bitwy, dla większości niewidocznej i niezrozumiałej.

Czy jesteśmy jak te wróble? Budujemy, organizujemy, ganiamy, żyjemy, bo nie zdajemy sobie sprawy, jaki potwór stoi naprzeciwko nas.

Kolejna powieść Tomasza Kołodziejczaka, jaką dane mi jest poznać, to - mówiąc prosto - świetna lektura. Feeria pomysłów, doskonałe wykonanie, znakomicie wykorzystane swojskie nam, całkowicie polskie motywy - to tylko niektóre z zalet owej książki. Kołodziejczak potrafi uderzyć w poważne tony, głosząc górnolotne, wzniosłe hasła, potrafi też z odpowiednią dozą ironii spojrzeć na to, co złe w naszej mentalności i co małe w określeniu "człowiek". Ukazuje zło nie jako abstrakcyjne idee i intelektualne przemyślenia, ale jako konkretne czyny, przemyślane, świadome i konsekwentne niszczenie. Terror, który opisuje w powieści, nie jest jakąś pomyłką, wybaczalnym błędem czy kolejnym wypaczeniem, jak to się często próbuje głosić, omawiając historię. Jest, jak to zwykle bywa, wynikiem racjonalnego myślenia. Chodzi o to, by zniewoleni nie podnosili głów, by zostali zredukowani do postawy niewolników myślących tylko o tym, jak przeżyć kolejną godzinę, dzień, noc. Bez nadziei, bez oczekiwań, bez myślenia o przyszłości. Barlogi mogą rządzić, tylko totalnie podporządkowując sobie podbite ludy, traktując je jako podgatunek podobny uciążliwym insektom. Tworząc na podbitych terenach jeden wielki obóz koncentracyjny. Zawarta w Czarnym Horyzoncie analiza funkcjonowania racjonalnie uzasadnionego terroru i pozornie ślepej przemocy jest u Kołodziejczaka wyjątkowo interesująca.

Pisarz dba o emocje, zarówno u swoich bohaterów, jak i u czytelników. Wie, że to one wpływają na nasz odbiór tego, co czytamy. Wie, że uczucia połączone z myśleniem są tym, co nas, ludzi, wyróżnia. Szczególnie uczucia empatii, zrozumienia innych, zdolność postawienia się na ich miejscu, w sytuacji, którą przeżywają.

Książka jest napisana niezwykle sprawnie. To zarówno kwestia języka, jak i prowadzenia narracji. Opowieść zaciekawia, intryguje, pochłania. Pomysły fabularne są nierzadko świeże, kreatywne i fascynujące. Język jest żywy, a dialogi wzbogacone o inteligentne, zadziorne poczucie humoru. Wyobraźnia autora budzi podziw. Bawi się on wymyślaniem słów, wynalazków technicznych, przetwarzaniem naszej rzeczywistości w świat magiczny, fantastyczny. Jego bohaterowie to osobnicy z krwi i kości, silni, zdecydowani i przekonujący. Świadomi własnych słabości i mający wyrozumiałość dla słabości innych. To wymierający gatunek prawdziwych ludzi honoru, a nie ich tanich socjalistycznych "podróbek".

Jak w przypadku uniwersum Dominium Solarnego, Kołodziejczak kreuje fantastyczne światy z twardą logiką, niezwykle konsekwentnie. Nie wyjaśnia nam jednak wszystkiego, nie narzuca wniosków, pozwala na swobodną grę domysłów i wyobraźni. Nawiązuje ponownie do teorii innych światów, pomiędzy którymi można się szybko przemieszczać. To właśnie tak przybyły do nas zarówno elfy, jak i barlogi.


Proza Kołodziejczaka mówi w istocie - jak większość literatury - o nas, ludziach. O tym, jacy jesteśmy, jacy potrafimy być. Ukazuje nasze zarówno silne, jak i słabe strony. Koncentruje się na ludziach znajdujących się w trudnej dla nich sytuacji, bo wtedy - jak w ogniu - wytapia się to, co nieistotne, a pozostaje jądro danego człowieka. Tych diamentów, które wielki ogień kształtuje, a nie niszczy, jest niewiele. Większość stanowią ci, którzy w każdym miejscu i czasie próbują sobie jakoś poradzić. Za cenę ustępstw, małych świństewek, przymykania oczu, pokornego zginania karków. Skoncentrowani na czubkach własnych butów, widzący tylko to, co wygodne i ślepi na zło ich otaczające. Niewielu jest takich, którzy wszędzie wokół siebie widzą tylko zło i tęsknią za wyidealizowaną przeszłością, której nigdy nie było, ale o której można śnić - tym mocniej, im słabsza jest pamięć o niej - coraz bardziej wymyślne sny. Niewielką grupkę stanowią również ci, co walczą. Którzy są zdolni poświęcić się w imię zasad. Zawsze zaś znajdą się tacy, na ogół dość liczni, którzy chcą służyć wrogowi, wbrew zdrowemu rozsądkowi i honorowi. Lgnący do zwycięzców nawet za cenę własnego poniżenia i unicestwienia. Naiwnie wierzący, że poddańczy hołd uchroni ich przed losem niepokornych.

Proza Kołodziejczaka ma kilka warstw. Nie każdy musi je koniecznie badać. Można poprzestać na samej opowieści, która broni się dynamiczną akcją i odpowiednio zawiłą fabułą. Socjologiczne czy historyczne obserwacje i analizy są dla tych, co nie stronią od głębszej refleksji i nie mają umysłów zamkniętych ani otwartych na przestrzał.

Kup książkę Czarny Horyzont

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Czarny Horyzont
Książka
Czarny Horyzont
Tomasz Kołodziejczak
Inne książki autora
Schwytany w światła
Tomasz Kołodziejczak0
Okładka ksiązki - Schwytany w światła

Dominium Solarne. Poznaj najwspanialsze universum w historii polskiej science fiction. Gladius. Eksterminowany przez bestialskich najeźdźców, brutalnie...

Czerwona Mgła
Tomasz Kołodziejczak0
Okładka ksiązki - Czerwona Mgła

Rzeczywistość pękła i na świat zstąpiła zagłada. Rzeczpospolita broni się jeszcze. Zawarła sojusz, a jej król pochodzi nie z tego świata. Oni nie chcą...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy