O tym, że jest chora, Joanna Sałyga dowiedziała się w wieku 34 lat. Namówiona przez Niemęża, kilka godzin po usłyszeniu diagnozy postanowiła zacząć pisać bloga. I walczyć. Walczyć mimo wszystko. Jej blog niewiele później zaczął cieszyć się niewyobrażalną popularnością. Po przeczytaniu książki trudno się temu dziwić.
36 lat. Dla wielu z nas to jeszcze ciągle wiek, w którym nawet nie myśli się o tym, że kiedyś będziemy musieli pożegnać się ze światem. Wiek, w którym wciąż sami sobie wydajemy się nieśmiertelni.
Chustka stanowi przedruk blogowych notek. Nie zawsze jest więc poprawnie, zdania rozpoczynają się małą literą, momentami stężenie wulgaryzmów przypadających na jeden krótki fragment jest przerażające, a żeby zrozumieć fonetyczny zapis angielskich zwrotów, trzeba je przeczytać na głos. Ale kto by się tym tak naprawdę przejmował? W przypadku tej książki akurat o wiele ważniejsza jest treść niż sposób, w jaki została przekazana.
Chustka swój blog prowadziła z ogromną szczerością. Niczego nie ukrywając, nie uznając tematów tabu, nie stroniąc od tego, co trudne, wstydliwe czy niewygodne. To właśnie niesamowita szczerość i bezpretensjonalność autorki sprawiają, że od lektury jej notatek ciężko się oderwać.
Zapiski Joanny układają się w piękną opowieść o miłości. Miłości do syna, miłości do Niemęża i - przede wszystkim - ogromnej miłości do życia. Życia, o które Chustka dzielnie walczyła, choć często na tę walkę brakowało jej sił. Sił, których dodawał jej uśmiech dziecka czy dotyk dłoni ukochanego. Niby drobnostki, których tak często nie zauważamy w codziennym biegu, a które przecież sprawiają, że nasze życie dzień po dniu staje się lepsze, bardziej wartościowe.
Chustka wywołuje ogrom emocji. Sama na przemian śmiałam się i płakałam. Płakałam, bo jak nie płakać, gdy odchodzi człowiek? W dodatku człowiek tak młody, tak pełen życia, z mnóstwem planów na przyszłość, których już nigdy nie będzie mógł zrealizować. Śmiałam się, bo paradoksalnie to książka pełna radości, ciepła, rodzinnej miłości, dająca nadzieję na to, że mimo wszystko do samego końca można żyć po swojemu. Przy rozmowach Joanny z jej synkiem częstokroć wybuchałam głośnym śmiechem, nie zwracając zupełnie uwagi na miejsce, w którym właśnie się znajdowałam, czytając na głos fragmenty temu, kto akurat był obok. Są tak urocze, tak pełne humoru, że zwyczajnie nie da się inaczej. Jednocześnie widać też w tym kilkuletnim przecież dziecku ogrom dojrzałości, której, jak myślę, nie powstydziłby się żaden z dorosłych.
Chustka to książka, która uczy pokory, która przypomina o tym, co ważne, która pozwala zrozumieć, że to nasze życie może i jest, jakie jest, może nie zawsze wygląda tak, jak byśmy chcieli, ale przede wszystkim... jest. I wciąż daje nam czas na zmianę. Czas, którego już wkrótce może zabraknąć.
Polecam z całego serca.