Złożone oblicze amerykańskiej prowincji
W spokojnym miasteczku Brattleboro policja odkrywa topielca. Sprawa nie wygląda na całkiem oczywistą. Cóż ten człowiek robił w tej okolicy? Dlaczego nie ma przy sobie dokumentów? W jaki sposób utonął? Kim jest? Właśnie odpowiedź na to ostatnie pytanie wydaje się w tym momencie najtrudniejsza. Do akcji wkracza stanowe biuro śledcze (VBI), które reprezentuje agent Joe Gunther. Wraz z zespołem doświadczonych policjantów próbuje on rozgryźć sprawę. A nie jest to łatwe. Oprócz bowiem tego frapującego przypadku myśli Gunthera zaprząta wiele spraw osobistych. Związki z kobietami, kłopoty rodzinne. Jego brat i mama mają bardzo groźny wypadek samochodowy. Wyglądający z pozoru na nieszczęśliwy wypadek, nagle zaczyna wydawać się zaplanowanym zamachem. Jak to jednak udowodnić? Kto chciał skrzywdzić tych dwoje? Jaki to ma związek z pracą Gunthera? To wszystko można odkryć w ciekawej, nieźle napisanej powieści Archera Mayora.
Początkowo tytuł książki wydaje się nam jakąś pomyłką. Poza bowiem wyrwanymi z kontekstu fragmentami rozmów na internetowym czacie nie ma innych nawiązań do tego popularnego medium. Z czasem okazuje się, że jednak wiele rzeczy wiąże się ze sobą, a internetowe rozmowy i nawiązywanie przez Internet znajomości są kluczem do rozwiązania paru trudnych spraw. Powieść porusza między innymi problem pedofilii i seksualnych kontaktów nawiązywanych poprzez Internet. Czyni to jednak w ciekawy sposób, stopniowo wprowadzając nas w temat, odpowiednio zaskakując zwrotami akcji.
Mayor kreśli interesujący obraz małomiasteczkowej Ameryki. Powiązań między ludźmi, formalnych i nieformalnych, roli liderów pojawiających się w takiej społeczności. To ludzie i skomplikowane uczucia odgrywają w powieści znaczną rolę. Myślę, że takie pisarstwo szczególnie odpowiada kobietom, których naturalna siła ukryta jest w rozumieniu i przeżywaniu bogatych stanach emocjonalnych. Autor poświęca opisowi i analizie uczuć i myśli bohaterów wiele czasu. Pozwala to nam nie tylko pozostawać biernymi obserwatorami wydarzeń, ale poczuć towarzyszące im emocje.
Mamy zatem ciekawe wątki kryminalne, stopniowane napięcie i zaskakujące rozwiązanie. Mamy szerokie tło wydarzeń, opis pracy i życia osobistego, układów i skomplikowanych powiązań między ludźmi. Mamy sporo pełnych życia dialogów i złożone, nie zawsze jednoznaczne postaci. Akcja jest umiarkowanie dynamiczna, obfitująca za to w szczegółowe opisy pracy policji. Małomiasteczkowe układy są tu pokazane w zróżnicowanym świetle. Poznajemy zarówno ich dobre, jak i złe strony. To duży plus dla autora, że nie bawi się w jednoznaczne, niezbyt prawdziwe ocenianie sposobu życia ludzi i nie karmi nas naciąganymi, krzywdzącymi ocenami. Sporo z kolei jest tu trafnych ocen negatywnych zjawisk związanych z tak dziś modnym Internetem, który zdominował życie współczesnego świata.
„Zdumiewa mnie, że każdemu użytkownikowi komputera wydaje się, że jest w sieci zupełnie sam. Czyste wariactwo. Tłumaczę im, że to tak, jakby w zatłoczonej sali zdejmowali z siebie ubranie, przekonani, że nikogo wokół nie ma bo zamknęli oczy (...)”
Proza Mayora jest ciekawa, odpowiednio złożona, pozbawiona naiwnych ocen i krzywdzących osądów. Bohaterami są ludzie „uwikłani w życie”, na różny sposób - nie zawsze szczęśliwy - próbujący je sobie układać. Jednak autor stara się nie przesadzać ze sztucznym nagromadzeniem nieszczęść i radości. Widzi dobre i złe strony życia. Nie miałem w trakcie lektury poczucia męczącego pogorszenia nastroju wywołanego dopiero co przeczytanymi słowami. A to już całkiem sporo, biorąc pod uwagę dość dziś modne świadome „dołowanie” czytelników.