Dwie dobre wiadomości Dobra wiadomość dla wszystkich tych, którzy nie przepadają za literaturą fantasy, uważają ją za mało ciekawą lub po prostu dla siebie nie odpowiednią! Istnieje książka, która stanowi dobry wstęp do tego, by wyzbyć się wszelkich uprzedzeń i sięgnąć po literaturę Lewisa czy Tolkiena (by wymienić nazwiska jedynie tych najbardziej znanych) z przeświadczeniem, że czytamy naprawdę coś wartościowego (jeżeli nikt wcześniej nie zdołał nas do tego przekonać), a co najważniejsze, że czytanie to sprawia nam przyjemność. Książką tą jest biografia C. S. Lewisa napisana przez Michaela White’a, której fanom cyklu opowieści o Narnii chyba nie trzeba polecać, a innym wystarczy zarekomendować jako dobry tekst o jednym ze znaczniejszych pisarzy swojej epoki.
Autor konfrontuje ze sobą różne źródła informacji na temat życia pisarza, nie pozbawiając przy tym całej historii drobiazgowości i intrygujących szczegółów. Szczegółów, które sprawiają, iż pomimo tego, że nie mamy stricte do czynienia z fikcją literacką skrupulatnie zebrane wspomnienia o Lewisie układają się w fascynującą opowieść, niemalże rozgrywającą się na naszych oczach. Oczywiście trudno tu mówić o obiektywizmie (wszak czy kiedykolwiek takie określenie będzie adekwatne do czegokolwiek co napisano?), natomiast z całą pewnością książka przedstawia co najmniej kilka różnych punktów widzenia na postać artysty. Stawia sobie również za cel stworzenie jego „wyważonego wizerunku”, pozbawiając go przy okazji swoistego nimbu świętości, który przyległ do Lewisa równolegle z etykietą pisarza chrześcijańskiego. To niewątpliwie plusy książki. Można do nich dołączyć również zajmujący sposób narracji, przejrzystość wywodu, ponad to kilka atrakcyjnych załączników, które stają się swoistym przewodnikiem po twórczości pisarza (dokładnie zebrana chronologia, wykaz utworów Lewisa, fotografie).
Jest tu również sporo miejsca poświęcone Tolkienowi (jako jednemu z bliższych przyjaciół Lewisa). Ciekawym wydaje się być również zamieszczony w powieści szkic kształtowania się fantasy jako odrębnego gatunku, czy przywołanie wzorców literackich pokrewnych duszy pisarza. Książka ma też kilka wad. Czytając ją byłam przeświadczona, że autor zbyt wielką rolę przywiązuje do psychoanalizy i związku dzieciństwa Clive’a Staples’a z jego późniejszą twórczością. Oczywiście wpływy takie są niepodważalne, ale momentami nie można pozbyć się wrażenia, że White próbując wydobyć twórczość swojego bohatera z pułapki zbyt jednostronnej nazwijmy ją „chrześcijańskiej” interpretacji, niechcący popada w drugą – w nadmierny psychologizm. A może dla niektórych właśnie to wyda się najbardziej frapujące? I niewątpliwie książkę Michaela White’a należy czytać mając gdzieś w pamięci kilka jego słów umieszczonych we wstępie: „Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że piszę o nim jak oddany wielbiciel”. Jest to jedna z tych pozycji, którą warto przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji którejś z opowieści Lewisa, choćby po to, żeby zobaczyć (na ile to możliwe) jak bardzo jest ona wierna wizji i poglądom samego autora. Poza tym, po prostu przyjemnie się nią czyta i to druga dobra wiadomość.
W krypcie kaplicy Medyceuszy we Florencji dwoje naukowców: Edie Granger i jej wuj, Carlin Mackenzie, bada zmumifikowane szczątki jednego z najpotężniejszych...
Na jednym z londyńskich placów budowy zostaje odkopany poczerniały i zniszczony szkielet, który na wskazującym palcu prawej dłoni ma złoty...