Zebranie w jednej książce tekstów ponad dwustu osób wydaje się zadaniem karkołomnym, by nie rzec – niewykonalnym. Przecież każdy pisze na swój indywidualny sposób i o czymś innym, może więc z tego powstać niezły misz-masz. Autorki projektu Bookopen, Sylwia Jurkiewicz i Justyna Lach, postawiły sobie wysoko poprzeczkę. Początkowo chciały wybrać się w podróż dookoła świata, by zebrać materiał do dziennika pisanego przez napotkane w czasie podróży osoby. To się nie udało, więc wymyśliły, by świat przyszedł do nich. Założyły portal bookopen.pl, który miał łączyć osoby urodzone w latach siedemdziesiątych. Z powstałych tam tekstów stworzyły współczesny dziennik 30 - 40-latków. Całość robi bardzo pozytywne wrażenie - czarna okładka z ascetycznym białym tytułem, czarno-białe grafiki i zdjęcia w środku. Bez kolorowych fajerwerków. Do tego nietypowy format książki i twarda oprawa czynią z książki pozycję zwracającą uwagę. Spodziewać się można po takim zbiorze chaosu narracyjnego, czegoś, z czym na co dzień spotykamy się na blogach i forach ( i do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić). A jednak wyłania się z całości spójna opowieść, pisana przez różnych przecież ludzi.
To zadziwiające, jak wiele łączy to pokolenie. W zasadzie można napisać o współczesnych trzydziestoparolatkach jedną biografię. Oto, kim jest Bookopen. Urodził się w latach 70. Z dzieciństwa pamięta czasy, kiedy pomarańcze były rarytasem, kojarzy rzeczywistość stanu wojennego, ale też zachłyśnięcie się wpuszczaną do nas właśnie amerykańską kulturą popularną. To pierwsze pokolenie, które mogło już sobie kupić wymarzone jeansy i kasetę magnetofonową z ulubionym zespołem na targu, gdzie można też było wymienić się kasetami video z filmami. Bookopen w szkole podstawowej uczył się jeszcze rosyjskiego i śpiewał radzieckie piosenki, by w szkole średniej już zacząć chodzić na angielski i założyć zespół rockowy. Bookopen doświadczał przemian w kraju na własnej skórze i miał tego świadomość. Rodzice wywalczyli dla niego wolność, jego zadaniem było teraz tę wolność wykorzystać. Przekonano go, że teraz może wszystko, zaprogramowano na odnoszenie sukcesu, pokazano, jakie są do niego drogi. I Bookopen poszedł na studia, potem znalazł dobrą pracę albo wyjechał w jej poszukiwaniu za granicę. Mógł. W zasadzie mógł już wszystko. Mógł łamać stereotypy, konwenanse, pójść swoją drogą, zachłysnąć się europejskością, podróżować, spełniać marzenia. Mógł też nigdy nie przestać być dzieckiem, zahibernować się niejako w młodości. Mając lat dwadzieścia kilka, nie musiał zakładać rodziny, mógł zarabiać pięć razy tyle, co jego rodzice i pozwolić sobie, na co tylko chciał. Stać go było.
Bohaterowie projektu przyznają, że wciąż czują się nie do końca dojrzali. Co prawda, nie są już zależni materialnie od rodziców, ale nie czują się też dorośli, nie traktują życia do końca poważnie. Pracują pięć dni w tygodniu, by w weekendy odstresować się na imprezie. Alkohol znieczula i pozwala zapomnieć na chwilę o rutynie dnia codziennego. Trzydziestolatkowie są z siebie zadowoleni, osiągnęli już, co chcieli, mogą sobie pozwolić na samorealizację, rozpoczynają nowe studia, realizują się. Wielu z nich jednak w drodze do sukcesu przegapiło moment założenia stałego związku. Zostali singlami. I są z tego zadowoleni, bo daje im to poczucie niezależności, a w dodatku jest teraz bardzo modne. Na drugim biegunie jest jednak samotność. Umiejętność znalezienia się między niezależnością a samotnością jest najtrudniejszym wyzwaniem. Po trzydziestce nie sposób znaleźć partnera, który będzie w pełni wolny, bez zobowiązań, trudno też zrezygnować dla drugiej osoby z osobistych przyzwyczajeń, bo przecież każdy związek oparty jest na kompromisach i współzależności. Dużo miejsca w Bookopen zajmują rozważania na temat bycia singlem i potrzeby posiadania potomstwa. U kobiet ta potrzeba wyraża się silniej i bywa bolesna, gdy z przyczyn obiektywnych nie może zostać spełniona. To prawdziwy problem. Mężczyźni mniej się tym przejmują, uważając dzieci za ograniczenie wolności i zbyt dużą odpowiedzialność.
Wielogłosowość Bookopen nie daje jednej jasnej odpowiedzi na pytanie, co w życiu jest tak naprawdę ważne. U każdego z bohaterów wyczuć jednak można podskórne pragnienie miłości, tej prawdziwej, idealnej, pozwalającej zachować niezależność, a jednocześnie dającej poczucie przynależności. Krytykowane są stałe związki, z których wyparowała już namiętność, zostawiając po sobie jedynie nudę i przyzwyczajenie na zasadzie: mogło być gorzej. Ale i singielstwo nie jest stawiane na piedestale. W końcu każdy singiel każdą wolną od pracy chwilę poświęca na znalezienie partnera – choćby na jedną noc, choćby tylko po to, by się przytulić do drugiego człowieka. Trzydziesto- i czterdziestolatkowie są zatem niezależni, mają pieniądze, dobre posady, rozwijają swoje pasje. Czasem tylko doskwiera im samotność i poczucie: to już wszystko?
Ta książka jest ważnym projektem socjologicznym, wiele mówiącym o realiach, w jakich żyją współcześni trzydziesto-, czterdziestolatkowie. Obecnie najbardziej aktywna zawodowo grupa. To oni (my) tworzymy obraz współczesnej Polski. To my chodzimy (lub nie) na wybory, pracujemy (lub nie) w korporacjach, jesteśmy singlami i rodzicami. To od naszego pokolenia wszystko teraz zależy.
Jakie cele osiągnąc chcieli ludzie starożytni poprzez życie we wspólnocie? Jak tłumaczyli sobie fakt, że człowiek jest istotą społeczną? Jak opisywali...
Książeczka dla dzieci w kształcie samochodziku z pieknymi, kolorowymi obrazkami i ciekawymi opowiastkami....