Życie
Bloguję od dziewięciu miesięcy. Nie od razu było tak, jak teraz. Wiedziałam, że chcę pisać o książkach, ale nie byłam pewna, czy podołam. Blog to niesamowita odpowiedzialność: trzeba być systematycznym, posty muszą być przemyślane i napisane poprawnie. Na szczęście, mam sztab wspierających mnie ludzi. Jedni pomagają graficznie, inni poprawiają moje recenzje, bym nie musiała się ich wstydzić. Od czasu do czasu mam ochotę napisać coś od siebie, zawrzeć w notkach zupełnie luźne myśli. Swoisty pamiętnik, ale odkrywający jedynie niewielki fragment mojego osobistego życia. Bo choć lubię pisać… to niekoniecznie popieram "wylewanie" wszystkich domowych "brudów" do Internetu. Tak właśnie traktowałam blogi-pamiętniki. Jak koszyki, do których konkretny bloger wrzuca wszystkie swoje przemyślenia - niekoniecznie takie, które powinny być ujawniane. Tego właśnie się bałam, sięgając po Blondyna i Blondynę. Wątpiłam w to, że w moje ręce trafiła wartościowa literatura, myślałam, że czeka mnie męka i znój podczas lektury. Bardzo się pomyliłam.
Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię albo do kościoła
Powyższe słowa znaleźć można na obwolucie książki. Są one kwintesencją tego, co ta pozycja w sobie zawiera. Każdy ma swoje Himalaje. Mam je ja, masz Ty, drogi Czytelniku, ma i Magdalena Kulus, autorka i bohaterka Blondyna i Blondyny. Pamiętam, kiedy złamałam nogę w szkole średniej. Był początek roku szkolnego, a ja byłam bardzo pilną uczennicą. W jednym dniu założono mi gips, a w następnym wybrałam się do szkoły. Autobusem, bo rodzice nie byli w stanie ani mnie do niej zawieźć, ani odebrać po lekcjach. To była moja pierwsza i ostatnia wizyta w szkole z gipsem. Godzina na dojście z domu na przystanek, pół na dojście z przystanku do szkoły. I po szkole ponownie. To było dla mnie dużo za dużo. Nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym tak funkcjonować dzień po dniu. A Magdalena Kulus nie miała wyjścia. Urodziła się chora, cierpi na zanik mięśni i odkąd pamięta, musiała liczyć na pomoc i wsparcie innych ludzi. Nie poddała się jednak, szukała, starała się... i w końcu udało się jej otrzymać psa-asystenta – tytułowego Blondyna, Igora, którego pokochała od pierwszego wejrzenia. I to właśnie o tym specyficznym związku chorej dziewczyny i psa-asystenta jest ta książka.
Trudno opisywać wszystkie, te mniej i te bardziej pogodne perypetie bohaterów. Trudno tę książkę treszczać. Ważne jest po prostu to, że Magda Kulus ukazuje prawdziwą historię w bardzo przystępny i interesujący sposób. Daje nadzieję i pozwala zyskać zupełnie nowe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. I to jest największa siła Blondyna i Blondyny. Warto po tę książkę sięgnąć. Choćby po to, by dostrzec, że w blogach-pamiętnikach może zrodzić się naprawdę interesująca literatura.
Jamnik Raptus ze swoją ukochaną panią Halinką są nierozłączni od jedenastu lat. Mają swoje codzienne rytuały, troszczą się o siebie wzajemnie. Pewnego...
W domu Łatka pojawia się intruz. Taki mały, taki chudy... wszyscy domownicy natychmiast się nad tym nowym kiciusiem litują i rozpieszczają go niemożliwie...