… tej książki próżno szukać w biurze rzeczy znalezionych. O powieści Siegfrieda Lenza nie da się bowiem zapomnieć. Choć ma niewielkie rozmiary, a wydania w serii kieszonkowej doskonale sprawdzają się przede wszystkim jako lektury podróżne, nie można jej zostawić w pociągu. Utwór Lenza na długo pozostanie w myślach, nakłoni do poszukiwań celu egzystencji i do zastanowienia nad sensem życia. Po trzech latach od powstania, „Biuro rzeczy znalezionych” doczekało się wreszcie wydania polskiego. „W pewien sposób musi pan poczuć się tu jak na bocznicy, stąd bowiem nie prowadzi żaden tor do kariery, u nas nie ma możliwości awansu, w pewnym momencie człowiek zaczyna czuć się jak odczepiony wagon” – usłyszał Henry Naff, gówny bohater powieści. Naff został przeniesiony ze stanowiska konduktora w Kolejach Państwowych do biura rzeczy znalezionych, działającego przy tej placówce. Bohater grywa w hokeja w drugoligowej drużynie, zbiera zakładki do książek i… pragnie łatwego, przyjemnego życia. Rzadko prezentowana i niezbyt modna współcześnie odraza do pięcia się po szczeblach kariery sprawia, że Henry świetnie czuje się w nowym miejscu pracy. Ze względu na pełną stoickiego spokoju postawę życiową (czy może – lekceważenie wszelkich przeciwności losu), wszyscy zarzucają bohaterowi lekkomyślność i brak ambicji (jak to możliwe, żeby dwudziestoczterolatek marzył o przejściu na wcześniejszą emeryturę?). Pragnienie bezproblemowej egzystencji i niechęć do stresu wywołuje wśród współpracowników i znajomych podejrzenia i oskarżenia o nieodpowiedzialność. Tymczasem w schematyczne, podporządkowane wymogom formalnym, wręcz senne życie pracowników biura, Henry wnosi element niespodzianki, zaskoczenia. Dzięki niekonwencjonalnym pomysłom odkrywa wiele prawd, rządzących życiem, uczy się, na czym polega sens istnienia i próbuje odnaleźć swoją drogę. Tylko czy uda mu się odnaleźć własne miejsce na ziemi? Obok historii Henry’ego Neffa na opowieść składają się losy innych ludzi – Barbary, siostry Henry’ego, Pauli Blohm – pracownicy biura; problemy Alberta Bussmanna czy przemilczana tragedia Fiodora Lagutina, naukowca. Poza torami życia tych ludzi ważne tło stanowią działania anonimowych grup i postaci – osób, poszukujących swoich zagubionych przedmiotów czy np. motocyklowego gangu. Losy bohaterów przeplatają się ze sobą i nigdy nie wiadomo, w jaki sposób jedna sytuacja może zmienić bieg wydarzeń, jak z pozoru błahe czynniki wpłyną na rzeczywistość. Wiele ważnych wątków zostało tu zaledwie lekko zarysowanych. Subtelnie nakreślone historie przenoszą opowieść w sferę wyobraźni Czytelnika. Podczas lektury ma się wrażenie obserwowania jedynie maleńkiego wycinka rzeczywistości. W kadrze powieści ujawnia się splot kilku czy kilkunastu nitek – krzyżujących się ze sobą, biegnących równolegle, czasem – skrywających się przed obserwatorem. Przenikają się tu historie wielkich namiętności, prawdziwych przyjaźni, aktów odwagi i wiary w drugiego człowieka. Wszystko nakreślone sprawnie, realistycznie, zajmująco. Mimo poruszania najważniejszych chyba tematów literatury, płaszczyzna emocji pozostaje w głębokim ukryciu, ujawnia się dopiero w duszy czytającego. Autor powieści przedstawia wydarzenia sucho i beznamiętnie. Nie zmusza do zachwytu, strachu czy rozpaczy – a przecież uczucia te na pewno pojawią się podczas lektury. Fragmentaryczność losów bohaterów wynika – być może – z twierdzenia, że „człowiek nigdy nie zbierze w jedno tego wszystkiego, co przeżył (…) coś zawsze pozostanie w ukryciu”. Faktycznie – nie dowiadujemy się o pracownikach biura i przyjaciołach Henry’ego zbyt wiele – nic ponad to, czego potrzeba dla zrozumienia akcji. W „Biurze rzeczy znalezionych” nic tak naprawdę nie uzyskuje ostatecznego rozwiązania. Jedynie czasem zaskakujące przedmioty, zagubione niegdyś w pociągach i na dworcach, trafiają do swoich właścicieli. Praca w biurze rzeczy znalezionych nie ma w sobie nic z rutyny czy nudy. Niekiedy „człowiek przestaje wierzyć, że jeszcze istnieje normalność”. Wypadki toczą się prędko, wciąż ustępują miejsca nowym, zaskakującym wydarzeniom. Co jakiś czas historia przenosi się w sferę rozważań filozoficznych – jest wtedy próbą poszukiwania odpowiedzi na pytania, często zadawane przez współczesnego człowieka. Bywa wskazówką dla zagubionych w krainie kariery, wskazuje alternatywę tym, którzy – jak Henry Naff – nie chcą wpaść w trybiki świata awansów. Co jest tak naprawdę ważne? Przecież nie przedmioty (niekiedy zupełnie zaskakujące), jakie trafiają do biura („nie uwierzy pan, co ludzie dzisiaj gubią, o jakich rzeczach zapominają; zostawiają w pociągu nawet takie, od których zależy ich los, a potem przychodzą do nas, oczekując, że pomożemy im odszukać ich własność”). Nie stosunki międzyludzkie. Nie wydarzenia, rozgrywające się na naszych oczach. Siegfried Lenz umiejętnie przenosi czytelników na wyższą płaszczyznę swojego dzieła, na miejsce poszukiwań celu istnienia. Pomaga poznać siebie, zrewidować własne poglądy. „Biuro rzeczy znalezionych” pozwala odnaleźć to, co w życiu człowieka naprawdę ważne.
Literacki bestseller w Niemczech. Niemcy, lata 70. XX wieku. W szkole średniej małej nadbałtyckiej miejscowości trwa ceremonia żałobna ku czci Stelli...