Wszystkie odcienie pożądania
„Zaczniemy? (…) Nagrodą będzie moja uwaga i przewodnictwo. Stworzysz listę złożoną z dziesięciu punktów – pięciu Twoich wad i pięciu mocnych stron – te intrygujące słowa stanowią zaledwie wstęp do intrygującej i podniecającej erotycznej gry. Gry zwanej pożądaniem, której reguły zdradza czytelniczkom Megan Hart, znana dotąd z powieści obyczajowych, historycznych romansów, komedii romantycznych oraz zapowiedzi tego, w czym zamierza się specjalizować – powieści o zabarwieniu erotycznym Trzy oblicza pożądania.
Barwy pożądania – najnowsza pozycja w dorobku pisarki – nie pozostawia wątpliwości, z jakim gatunkiem będziemy mieć do czynienia. Seks, seks i jeszcze raz seks, niekiedy tylko urozmaicony leniwymi dialogami. Fragmentarycznej akcji towarzyszą długie i szczegółowe opisy „scen łóżkowych", choć jest to tylko określenie umowne, bowiem seksualne akty wykraczają daleko poza sypialnię. Dla kogo jest ta książka? Z pewnością nie dla nieśmiałych panienek, choć może one czerpałyby z niej pełnymi garściami, smakując owoce rozbudzonego pożądania. To mocna, ostra powieść, emanująca pożądaniem, budząca seksualność i nie broniąca się przed dosadnym określaniem natury rzeczy.
Nie należę do fanek takiej literatury, ale Hart stosuje pewne chwyty poniżej pasa (to nie miało dwuznacznie zabrzmieć), dzięki którym od książki nie można się oderwać. Chodzi o wieloetapową grę erotyczną, przykuwającą naszą uwagę, pozwalającą lepiej poznać siebie i odkryć (bądź na nowo rozbudzić) seksualność.
Tajemnicze koperty pojawiające się w skrzynce rozwódki Paige DeMarco najpewniej trafiły do niej przez przypadek. Nie przeszkadza jej to jednak skwapliwie wypełniać polecenia w nich zawarte, choć niekiedy są one zaskakujące, a nawet - wyuzdane. Mamy zatem krótkie polecenia, sprowadzające się do troski o ciało, jak i te, skłaniające do zakupu seksownych gadżetów erotycznych czy sprawiania sobie rozkoszy i zaspakajania własnych potrzeb.
Paige podejmuje wyzwanie, wypełniając tym samym pustkę istniejącą w jej życiu po rozwodzie z Austinem. Miłość ze szkolnej ławki futbolisty i punkówy zakończyła się zbyt wczesnym małżeństwem, zaś to, po szeregu rozczarowań – równie szybkim rozwodem. Paige pragnie zacząć nowe życie, przeprowadza się do Harrisburga, a wraz z nowym mieszkaniem pojawiła się również nowa praca asystentki dyrektora w jednej z firm. Skończony licencjat z zarządzania nie zaspokaja jej ambicji, zaś program edukacji pracowników pozwala jej myśleć o dalszym rozwoju i dalszych studiach. Wydawać by się mogło, że ma już wszystko, aby być spełnioną. Piękne mieszkanie, dobrą, perspektywiczną pracę i wolność, bez zdradzającego ją męża o ograniczonych aspiracjach, na którego nigdy nie mogła liczyć. Dopiero listy, kremowe koperty i słowa nakreślone na ekskluzywnym papierze z włókien lnianych przekonują ją, jak wiele dotąd traciła. Z każdym poleceniem - nawet, jeśli waha się przed jego wykonaniem - Paige zmienia się, zyskując pewność siebie i świadomość własnej cielesności i seksualności. Co więcej: budzi się w niej głębokie pragnienie, by stać się Dominą, zaś swoim Niewolnikiem pragnie uczynić przystojnego sąsiada - Erika, właściwego adresata listów.
Skomplikowana gra, jaką podejmuje, kontynuując ją zresztą po zapowiedzi nadawcy o jej zakończeniu, przenosi ją na inny poziom świadomości, inny poziom doznań - i to nie tylko tych seksualnych. Realizacja kolejnych zadań zmienia również charakter jej kontaktów z byłym mężem…
Megan Hart doskonale wie, jak rozbudzić namiętność i pożądanie. Tu liczy się burza hormonów, jaką wywołują bezpruderyjne opisy, okraszone szczegółami, przed którymi autorka nie tylko się nie broni, ale – mam wrażenie – lubuje się stopniem uszczegółowienia tekstu. Chyba nie istnieje kobieta, która nie delektowałaby się świadomością, że każdy mijający ją mężczyzna byłby gotowy paść na kolana, byle jej zakosztować – mówi „nowa” Paige. Czy lektura Barw pożądania i z nas uczyni boginie seksu? Śmiem wątpić, ale z pewnością podjętych wyzwań nie będziemy żałować ani my, ani nasi partnerzy…
Ona potrzebuje pieniędzy na czynsz, on potrzebuje mieszkania. Jasny układ, przecież nie są sobą zainteresowani. To nic, że Alex Kennedy jest wysoki, ciemnowłosy...
Mam na imię Mary, Brandy, Honey, Amy – co miesiąc inaczej. Czasami Joe nawet nie pyta mnie o imię. Ale zawsze umie sprawić, bym płonęła, kiedy poczuję...