Barbara Hulanicki. Ikona stylu. Kobieta, która zrewolucjonizowała modę.
Barbara Hulanicki urodziła się w 1936 roku jako córka polskiego dyplomaty. Po tragicznej śmierci ojca przeprowadziła się z rodziną do Brighton. I w Wielkiej Brytanii kilka lat później rozpoczęła się jej spektakularna kariera w świecie mody.
Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte kojarzą się przede wszystkim z kolorowymi sukienkami szytymi z koła, z szerokimi spódnicami, gumowymi paskami podkreślającymi figurę. Tak było do czasu, gdy Hulanicki wymyśliła BIBĘ. Maleńki uroczy butik, w którym zaproponowała kobietom sukienkę w geometryczne wzory, uszytą z doskonałego materiału, sprzedawane w rewolucyjnie niskiej cenie. Potem wprowadziła sprzedaż wysyłkową. A potem świat oszalał.
Sukienki Hulanicki były absolutnym strzałem w dziesiątkę. Jeśli ktoś z was przypomina sobie superszczupłą modelkę Twiggy i żonę Woody'ego Allena, Mię Farrow, już wie, dla kogo szyła Barbara. Dla kobiet, które mogły założyć prostą sukienkę w kratę i wyglądać po prostu zjawiskowo.
Początkowo tworzyła dla tych, którzy się zainteresowali taką nowością, ale z czasem sklep BIBA zaczęli odwiedzać artyści i celebryci. Zaczęli przyjeżdżać na zakupy z całej Europy. Sukienki Hulanicki były absolutnym hitem. Stąd był już tylko krok do rozszerzenia asortymentu o czekoladki, kosmetyki i torebki, do powiększenia sklepu albo do otwarcia nowego, większego. Ale coś poszło nie tak, jak trzeba. Barbara utraciła kontrolę nad marką. Swingujący Londyn utracił najlepszy sklep. Sklep, w którym można było się świetnie ubrać.
Pomimo tego ciosu Barbara Hulanicki tworzyła dalej. Niezależna, przede wszystkim duchem, podniosła się po wielkim upadku i kontynuowała pracę w branży. Z różnym powodzeniem, ale każdy, kto wie, jakimi prawami rządzi się świat mody, zauważy, że pozostanie na rynku jest sukcesem. Bez wątpienia.
Rozmowa z projektantką, artystką, także gwiazdą, jaką przeprowadziła Judyta Fibiger, odsłania wiele nieznanych faktów z życia Hulanicki. To podróż w czasie: od chwil, gdy Mick Jagger zaczynał karierę, po współczesne południe USA, gdzie ludzie wciąż kupują projekty Barbary. To opowieść o sztuce, o świecie, w którym twórczość toczyła bój z komercją. To także refleksja nad tym, jak dalece nasz strój określa naszą osobowość. Czy dzisiaj jeszcze subkultury kreują swoje wizerunki, czy to duże korporacje modowe tworzą subkultury? Nie ma już mody, jest sprzedaż. Nie ma emocji, nie ma pragnienia posiadania czegoś wyjątkowego.
Książka o Barbarze Hulanicki, o jej sklepie, o sztuce, musi zawierać wiele fotografii. I zawiera. Jest piękna jak sama idea, która przyświecała Barbarze od początku jej przygody ze światem mody. To doskonała chwila refleksji przed kolejną wyprawą do sieciówki, pełnej tanich i brzydkich ubrań, które zniszczą się za dwa miesiące i zaśmiecą świat. To opowieść o tym, jak codzienność powinna się łączyć z czymś ponadczasowym. Bardzo polecam.