Zbiór opowiadań to zawsze podróż przez różne style, pomysły i emocje. „Awaria prądu” nie jest wyjątkiem 17 autorek, 17 spojrzeń, 17 historii połączonych motywem prądu. To antologia, która momentami zachwyca, a momentami nuży, ale przede wszystkim zostawia po sobie ślad.
Nie każda opowieść trafiła w mój gust, ale to naturalne przy takiej różnorodności trudno oczekiwać, że każda historia porwie w równym stopniu. Były opowiadania, które mnie wciągnęły, budziły dreszczyk niepokoju i tworzyły mroczną, sugestywną atmosferę. Były też takie, które snuły się zbyt leniwie, nie wywołując we mnie większych emocji. Ale to właśnie siła antologii nigdy nie wiesz, co czeka na kolejnej stronie.
Największym atutem książki jest jej klimat mroczny, pełen napięcia, czasem ocierający się o grozę. To lektura, która potrafi wciągnąć i zaintrygować, nawet jeśli nie każde opowiadanie pozostaje na długo w pamięci. Spędziłam z nią dobry czas i śmiało mogę ją polecić zwłaszcza tym, którzy lubią historie z dreszczykiem i różnorodnością form. I te barwione brzegi! Nie mówcie, że nie są piękne 😍