Katyń – bestialskie miejsce kaźni zapisało się w pamięci wszystkich. Tam bowiem funkcjonariusze NKWD wymordowali 21768 obywateli polskich – jeńców wojennych oraz osób cywilnych. Z powodu masowości oraz ideologicznego umotywowania względami klasowymi, zbrodnia ta uznawana jest za ludobójstwo. 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku Smoleńsk – Siewiernyj rozbił się polski samolot rządowy z 96 osobami na pokładzie, udającymi się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Książka „96 końców świata” to opowieść o przeżyciach tych, których najbliżsi zginęli w tej katastrofie.
Jest to lektura niezwykle wzruszająca, napisana językiem dotykającym najgłębszych pokładów ludzkiej wrażliwości. W każdym z piętnastu rozdziałów Jerzy Andrzejczak wspomina wszystkich tragicznie zmarłych uczestników feralnego lotu. Przytacza bolesne doznania tych, którzy pozostali i opłakują śmierć najbliższych. Opowiada o pierwszych chwilach niepewności i strachu. Opisuje próby pogodzenia się z zaistniałą sytuacją oraz żal z nieobecności przy bliskich w chwili ich śmierci.
Wspomnienia są jednoznaczne: tracąc tych, których kochali, pogubili sens istnienia, przez co zawalił się ich poukładany świat. Zabrano im „przynajmniej pół życia”. Żalem napawa ich świadomość, że „pewien etap się zakończył i nie będzie dalszego ciągu”. Niektórzy wyparli z pamięci świadomość, że ukochani już nie wrócą, wszyscy natomiast darzą szacunkiem rzeczy, które przetrwały katastrofę. Na różne sposoby próbują oszukać samotność, zwracają się o pomoc do Matki Bożej Jasnogórskiej. Po upływie roku ze zdziwieniem stwierdzają, że „po tym końcu świata życie toczy się dalej, a samoloty znów latają”.
Z osobistych wyznań tych, którzy nadal trwają w żałobie, czytelnik dowiaduje się, jak trudno jest zaakceptować stratę najbliższych. Ciężko jest również pogodzić się z własną tragedią, smutkiem, bólem i żalem. Znaczenia nabiera obowiązek kontynuowania dzieła tragicznie zmarłych.
Wstrząsających wrażeń dostarczają wyznania duszpasterza służb ratownictwa medycznego, który w dwa dni po tragedii znalazł się w Instytucie Medycyny Sądowej w Moskwie. Doceniona została również praca moskiewskich lekarzy oraz ukazana wzajemna pomoc we wspólnym nieszczęściu.
Niektóre fragmenty książki być może czytelnika nieco zbulwersują. Autor podaje bowiem informacje, wskazujące na brak przezorności i odpowiedzialności. Przytacza wcześniejsze uwagi pilotów dotyczące stanu technicznego samolotu Tu-154 M: „ten tupolew kiedyś spadnie”. Przez pracowników Kancelarii Prezydenta nazywany był „trumną ze skrzydłami”. Emocje wzbudzają również liczby uświadamiające wysokość odszkodowań z tytułu ubezpieczenia na wypadek śmierci.
Jerzy Andrzejczak przytacza także wypowiedzi tych, którzy swoje miejsce w samolocie odstąpili innym. Wyjaśnia plotki dotyczące esemesów wysyłanych przez ofiary i domniemania o spisku czy zamachu oraz opisuje pielgrzymkę rodzin ofiar do Smoleńska i odczucia jej uczestników. Wiele postawionych pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi. Być może tak już będzie zawsze.
Ponieważ o tragedii pod Smoleńskiem słyszeli wszyscy, książka przeznaczona jest dla każdego. Jej lektura uświadamia, że śmierć jest nieodwołalna i nieodwracalna. Każdy kolejny dzień jest szansą, by najlepiej przygotować się na jej nadejście. Niech pamięć o tych, którzy zginęli, ponieważ byli pasażerami lotu 101 Warszawa – Smoleńsk wyzwoli w nas pragnienie dobrych czynów. Starajmy się tak żyć, aby piękne były wspomnienia, jakie po nas zostaną.
– Czy swoje białe rękawiczki, w których pan zabijał, wrzucił pan do trumny na piersi ofiary?– Tak – pada potwierdzenie. –...
Dziesięć lat po tragedii smoleńskiej. Dziesięć lat życia rodzin, które straciły swoich bliskich. Czy poradziły sobie ze stratą, jaki wpływ na ich...