Znacie Francję? Pachnące lawendowe pola w Prowansji, trzask przełamywanej świeżej bagietki, kupionej w piekarni na rogu paryskiej uliczki, cudne zaułki w Chambery, pachnące mocną kawą (podobno Włosi żartują, że Francuzi nie mają pojęcia o kawie), drewniane bociany w Strasburgu? Znacie Chanel i Diora? Znacie Edith Piaf i Charlesa Aznavoura? Czytaliście Balzaka i Hugo? Wiecie, gdzie pochowano Chopina i Jima Morrisona? Słuchacie ZAZ? Oglądacie serial Wersal? Jedliście kiedyś zupę cebulową? Piliście szampana? Widzieliście Luwr i katedrę w Amiens?
Przecież tak można bez końca! Francja to zmysły, Francja to zapachy, Francja to kolory i smaki. Francja to przesyt i dekadencja, nadmiar i oszołomienie. Dużo, pięknie i z rozmachem. Ludwik XIV, Ludwik najsławniejszy, wyciągnął kraj na szczyt - tu zachwyt miał być normą, a przesada - zwyczajem. I tak jest we Francji do dzisiaj. Chcesz poznać ten kraj? Bardzo proszę, ale naucz się ich języka, bo angielski nie odda wszystkich uroków francuskich uliczek. Chcesz pomówić z kelnerem na prowincji? Usiądź, porozmawiaj, nie spiesz się. Zrozum, że życie musi toczyć się swoim tempem. Nie oburzaj się na złą obsługę w paryskim metrze. Idź do Ogrodu Luksemburskiego, zagraj w petankę, szukaj więcej niż oferują biura podróży.
Nie ma już Paryża czasów Toulouse-Lautreca, nie ma już radosnej cyganerii, która nadawała Paryżowi smaku, nie ma już Saint-Tropez z czasów zabawnego żandarma. Nie ma już wielu elementów, za które pokochałam ten kraj, zanim w końcu tam pojechałam. Dzisiaj Francja to wielokulturowa masa, pełna problemów, ludzkich dramatów i biedy. Ale czy tak nie było od zawsze? Nie upiększajmy przeszłości, nie piętnujmy teraźniejszości. Francja to Francja - albo się ją kocha, albo nie.
Dla tych, którzy nie chcą poprzestać na propozycjach zwiedzania Paryża z biurem podróży, mam przewodnik. Sto miejsc do zobaczenia we Francji. Jak Francja – zbyt obfity, zbyt bogaty. Nie da się go zabrać ze sobą i spacerować z nim po paryskich bulwarach. Nie mieści się do torebki, zajmuje za dużo miejsca, jest gruby, ciężki i nieporęczny. Za mało w nim zdjęć i brak mapek, które pozwolą zlokalizować rozrzucone po całym kraju skarby. Ale jeśli macie dostęp do Internetu i nie boicie się pytać o drogę – voilà! Pomimo wad, o których już wspomniałam, warto zajrzeć do tej pozycji.
Opowiem o jednym z miejsc, którym jest (zapewne znane) Mont-Saint-Michel. Pocztówkowe zdjęcia ukazują tajemnicze wzgórze, wyłaniające się z mgły, otoczone wodą. Cudne, malownicze opactwo i miasteczko na pograniczu snu. Po raz pierwszy, jak DeSanctis, odwiedziłam je latem. I znienawidziłam. Upał, kicz, tłumy, tandetne koszulki na każdym rogu. Hałas i drożyzna. Uciekłam, przeklinając własną naiwność. Wróciłam zimą. Skaliste wzgórze patrzyło na mnie wyniośle, a ja spoglądałam na nie. Tym razem milczało, zakryte zimną mgłą. Z poprzednich doznań pozostała drożyzna, ale czy nie warto raz na jakiś czas wydać za dużo na coś niezwykłego? Choćby na kawę w średniowiecznej scenerii?
Osądźcie sami. A potem ruszajcie na południe, do Antibes, gdzie Francis Scott Fitzgerald pisał powieść Czuła jest noc. Koniecznie z przewodnikiem 100 miejsc we Francji…, bo po drodze zatrzymacie się jeszcze przynajmniej 99 razy.