Lizbona jak malowana
Kto był w Portugalii i nie trafił do Lizbony, ten nie zna do końca tego kraju. Stolica najbardziej na zachód wysuniętego państwa Europy jest jego sercem. Bije swoim rytmem, zupełnie różnym od tych, które poczuć można gdziekolwiek indziej. Posiada też własną melodię – spokojną i melancholijną – która rozprzestrzenia się, docierając do najodleglejszych miast, miasteczek i wiosek. O muzyce, odgrywającej niepoślednią rolę w życiu mieszkańców Lizbony, pisze Iwona Słabuszewska-Krauze w "Ostatnim fado".
Alicja ma spełnić prośbę kuzyna, nieustraszonego podróżnika, który pewnego dnia zaczął niedomagać. Musi wysłać list do Rosy Moreto, Portugalki. Korespondencja pomiędzy Rosą a kuzynem Alicji nie jest jednak zwyczajna – skrywa się w niej tajemnica, którą bohaterka postanawia poznać. Wyjeżdża w tym celu do Lizbony, miasta fado. Rozwikłanie zagadki okazuje się niełatwe, a jej finał... Właśnie: co z finałem? Z literackiego punktu widzenia należy go chwalić. Odbiorcy książki mogą się jednak złościć na rozwiązanie zaproponowane przez Słabuszewską-Krauze. Dlaczego? Zawieszam głos i odsyłam do lektury.
"Ostatnie fado" to książka pomysłowa. Fabuła rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych. Obraz współczesnej Lizbony przeplata się z tym, które utrwalił w swoim przewodniku Fernando Pessoa na pocztku XX wieku. Historia tego najbardziej znanego portugalskiego poety również znajduje miejsce w książce. Łącznikiem pomiędzy nią a opowieścią o Alicji jest książka Pessoi "Lizbona. Co turysta powinien zobaczyć". Dzięki temu zabiegowi czytelnik nie tylko poznaje zawikłane losy bohaterów zgromadzonych wokół głównego wątku – listu do Rosy, ale dowiaduje się również, kim był Pessoa. Ma okazję poznać, ujętą w literacką formę, biografię tego poety. W "Ostatnim fado" symbol Lizbony zostaje odarty z towarzyszącej mu aury wielkości i pokazany jako typowy przedstawiciel poetyckiego dwudziestolecia międzywojennego. Typowy, czyli znany z bliższego, polskiego twórczego podwórka tamtego okresu.
Niewątpliwym atutem książki jest jej nieprzewidywalność. Po zaledwie kilku stronach lektury wydać można osąd: "Ostatnie fado" to romans. I jak stwierdzenie to do pewnego momentu nie ulega wątpliwości, tak gdzieś pośrodku toczącej się akcji następuje punkt zwrotny. W tym momencie czytelnik uświadamia sobie, że każde z przypuszczeń, które snuł dotychczas, jest niepewne. I że powieść, równie dobrze jak romansem, okazać się może kryminałem. Wtedy też niejeden podejmie decyzję: czytać dotąd, dopóki coś się nie wyjaśni. Dopóki choć jedno z przypuszczeń nie zostanie zanegowane bądź potwierdzone. W rezultacie lektura trwać będzie już bez przerwy, aż do ostatniej strony.
Zamiłowanie do szczegółowego przedstawiania topografii miasta może jednak odstraszyć tych, którzy w Lizbonie nie byli. Brak możliwości wyobrażenia sobie miejsc czy konkretnych punktów orientacyjnych, znajdujących się na trasie wędrówek Alicji, nie tylko utrudnia odbiór, ale może go również zakłócać. Bo jak zapamiętać wszystkie przytoczone nazwy, kiedy często nie wie się nawet, jak je przeczytać po portugalsku? Z drugiej jednak strony: osoby zachwycone opisywanym w "Ostatnim fado" miastem, dzięki szczegółom właśnie poczują tym większą przyjemność lektury. Powieść spodobać może się również zwolennikom alternatywnych sposobów zwiedzania nowych miejsc. Sprawdzić się może bowiem jako przewodnik – na ile jednak przysłuży się do poznania Lizbony, trudno powiedzieć. Odpowiedź na to pytanie znaleźć można dopiero po wykorzystaniu książki w praktyce.
"Ostatnie fado" to pozycja warta zainteresowania. Całości dopełnia ładne wydanie, dzięki czemu książkę Wydawnictwa Otwartego przyjemnie wziąć do ręki. Jedyny mankament – edytorski – stanowić mogą niedociągnięcia korektorskie. Książkę warto polecić szczególnie tym, którym niestraszne są podróże po mieście z bohaterami, o miłośnikach Lizbony nie wspominając. Podkreślić przy tym trzeba, że Słabuszewska-Krauze przedstawiła w swojej książce nie tylko fikcję literacką – to pozycja przede wszystkim przesycona kulturą portugalską. Wszechobecnym fado, wypływającym melodią z przeróżnych zakątków zabytkowych uliczek. Przywiązaniem lizbończyków do tradycji i do wartości, które kultywują na co dzień.
Anna Szczepanek
Życie może się zmienić w ciągu jednej zaledwie chwili. Otwierasz drzwi i nie wiesz, co cię za nimi spotka... W różnych okolicznościach w Lizbonie znikają...
Pasja może być motorem Twojego życia, ale go nie zastąpi. Zazdrość może dać Ci siłę, ale Cię nie uszczęśliwi. Kochać chcemy wszyscy, ale to nienawiść...