Za dużo Żuławskiego!
Data: 2011-06-22 12:52:00Mimo, że autorka odżegnuje się od prywatnej wendetty, deklarując, że jej książkę należy traktować w kategoriach bardziej ogólnych – jako opis toksycznego związku, czy pewnej niezdrowej zależności, tropy biograficzne wydają się jednoznacznie oczywiste. Mniejsza nawet o związek Żuławskiego i Gretkowskiej, czy jak kto woli Laskiego i Marysi, równie ciekawe są kulisy powstawania filmowej klęski pt. „Szamanka”. Podobny zresztą problem rodzajowy można mieć z ostatnią powieścią (teoretycznie) Ziemkiewicza „Zgred”, która więcej ma wspólnego z opartym na faktach dziennikiem niż z klasyczną beletrystyką.
„Transem” Gretkowska nie zaskakuje ani pozytywnie, ani negatywnie. Wszystkie środki wyrazu, prozatorskie chwyty i eksploatowane tematy znamy już z poprzednich jej książek. Autorka jest świadoma swojego warsztatu, sprawnie prowadzi akcję pomiędzy Warszawą, Paryżem, Londynem i Meksykiem, przy czym równie ważne jak przekraczanie granic geograficznych, kulturowych i mentalnych, jest dla niej przekraczanie granic dobrego smaku. Niestety, główna słabość „Transu” przejawia się właśnie w taniości prowokacji – wszystkie te pornograficzne opisy, profanacje i obrzydliwości powodują raczej odruch zażenowania niż podziwu dla pisarskiej odwagi Gretkowskiej. Autorka nie jest przecież krzykliwą małolatą walczącą o swój literacki byt, a znająca swoją wartość dojrzałą i popularną pisarką; spokojnie mogłaby sobie podarować wszystkie te opisy bezczeszczenia hostii, zapachów partnera z odbytu czy refleksje na temat różnych płynów ujawniających się czy pożądanych podczas seksualnych igraszek.
Książka ma bardzo dobrze dopracowany rytm, który nadaje jej główny wątek - romans młodej, poszukującej swojej drogi bohaterki ze starzejącym się, ekscentrycznym reżyserem - wszystko, co go poprzedza i co po nim następuje, pełni jedynie funkcję podrzędną. Gretkowska wybornie kreśli dziwną, pozbawioną głębszego sensu relację zblazowanego celebryty i zagubionej emigrantki, swojej porte-parole. Niestety, zimno „Transu” momentami naprawdę przeszkadza – brakuje jakiegoś moralnego rozrachunku, bardziej śmiałych prób zbilansowania emocji; wszystko tonie w cynizmie, nihilizmie, zobojętnieniu. Pytanie, czy przy tego rodzaju rozrachunku i wiwisekcji nie można było oczekiwać jakiejś większej głębi, bardziej doniosłych wniosków, które uchroniłyby książkę od bycia toksycznym strumieniem, który zalewa wszystko, co napotka na swojej drodze.
Podobają mi się w „Transie” kulturalne dygresje i transgresje - Frida Kahlo i Diego Rivera (celna paralela z głównymi bohaterami), Dostojewski, Tołstoj, Kosiński… Ciekawe są też branżowe obserwacje, bo przy okazji opisywania kulis powstania „Szamanki”, udaje się kilkakrotnie Gretkowskiej odsłonić mechanizmy funkcjonowania filmowego światka.
W rozmowie z Kubą Wojewódzkim Gretkowska rytualnie przypisywała ludziom prawicy rozmaite problemy emocjonalne – rozwody, alkoholizm, narkomanię, dewiacje, „różne straszne rzeczy”. W „Transie” okazuje się, że problem ma ktoś inny, głównie dlatego, że nie dostrzega własnej tragicznej śmieszności. Nie przekonuje mnie stwierdzenie Piotra Kępińskiego z „Newsweeka”, który pisze, że bohaterka „Transu” odgania od siebie demony; te demony są zakorzenione zbyt głęboko w niej a choroba duszy zbyt słabo zdiagnozowana, by mówić o finalnym triumfie.
Mimo wszystko polecam uwadze, bo „Trans” nie pozostawia obojętnym, angażując czytelnicze emocje w skrajny sposób.
Daniel Koziarski. Polski prawnik, pisarz, autor artykułów prasowych i internetowych. Ukończył prawo na Uniwersytecie Gdańskim, broniąc pracę z zakresu prawa karnego procesowego. Współpracował z "Gazetą Polską" publikując w niej m.in. cykl satyrycznych opowieści, Opowiadania poprawne. Redaguje autorskiego bloga i współpracuje z Przystanią Literacką. Jako pisarz zadebiutował w lutym 2007 powieścią Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki socjopaty, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Książka otrzymała bardzo pozytywne recenzje w "Kulturze" i "Newsweeku". W sitcomowej historii trzydziestoletniego nieudacznika i neurotyka Tomasza Płachty, który specjalizuje się w komplikowaniu życia sobie i innym niektórzy doszukują się podobieństw z Dniem Świra Marka Koterskiego. Kolejna część cyklu Socjopata w Londynie, wydana w sierpniu 2007, opisuje perypetie Tomasza Płachty w Londynie. W lipcu 2008 r. ukazała się jego trzecia książka pt. Klub samobójców. W recenzji w "Kulturze" ("Dziennik") Piotr Kofta napisał m.in. "Nowa książka autora Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki socjopaty pokazuje, że oto polska literatura popularna zaczyna sięgać po tematy wcześniej nietknięte i wchodzi na teren zastrzeżony dla tzw. literatury wysokiej" (Piotr Kofta, Kultura, Dziennik, 25 lipca 2008). W październiku 2008 r. ukazała się antologia Opowiadania pod psem i kotem, do której Koziarski napisał opowiadanie Dziewięć żyć kota Alberta. W listopadzie 2009 r. premierę miała jego kolejna książka pt. Mój prywatny Sąd Ostateczny. W sierpniu 2010 r. wydawnictwo MG opublikowało trzecią część cyklu "Socjopata" - Przypadki Tomasza Płachty. Życie i śmierć socjopaty.
Dodany: 2015-09-09 11:12:05