Po co nam wolność? O "Cięciach" Dawida Kornagi
Data: 2011-09-12 13:25:40Zdziwiła mnie przeczytana gdzieś opinia, że „Cięcia” Dawida Kornagi są diametralnie inne od jego poprzedniej książki – od „Singli+”. Przypomnijmy, że w „Singlach+” poznaliśmy historię kilku niespokojnych dusz, zagubionych w metropolitalnym chaosie – tyle, że ich błądzenie wynikało w dużej mierze ze sposobu, w jaki bohaterowie pożytkowali „nieszczęsny dar wolności”.
Single+2?
Gutkowski z „Cięć” mógłby być w gruncie rzeczy zaliczony w poczet tych zagubionych życiowo jednostek z „Singli+”, choć tak naprawdę żaden z niego singiel (ma narzeczoną), a jego życie długo wpisuje się w tyleż nudną, co bezpieczną estetykę korporacyjnego schematu, która ciąży na jego indywidualności. Czwarta strona okładki „Cięć” nie pozostawia złudzeń – jest to powieść w dużej mierze autobiograficzna; dodajmy, że jednak nie na tyle autobiograficzna, byśmy dostali rzecz o pisarzu, który opuszcza korporację, aby poświęcić się pisaniu, by móc pełniej realizować siebie. Nie wydaje mi się również, by książka wpisywała się w nieaktualne, modne niegdyś, a przebrzmiałe dziś biadolenie na kapitalizm, wyścig szczurów, pogoń za luksusem, choć Kornaga nie stroni przecież od antysystemowych konstatacji. Kornaga jest po prostu sobą – wartko snuje opowieść, nadając narracji swój charakterystyczny styl, w którym cierpka ironia miesza się z bezkompromisową dosadnością języka. Wprowadza nas do korporacji, ale choć sprawnie odsłania rządzące nią mechanizmy, nie ma zbytecznej ambicji, aby rozebrać ją na czynniki pierwsze, ucieka od pretensji ideologicznych wtrętów czy środowiskowych martyrologii, koncentrując się na swoim bohaterze – Gutkowskim.
Wołanie o autentyczność
Gutkowski, autor sztuk, pracownik agencji reklamowej, zostaje w końcu zwolniony. Jego rzetelność nie oznaczała nigdy cyrografu z korporacyjnym diabłem – przykład profesjonalisty, który potrafi podchodzić do rzeczywistości z odpowiednim dystansem i dozą zdrowego krytycyzmu. Prawdziwy twórca może dać się poskromić, by spłacać kredyty, ale musi pamiętać, że nigdy nie może być zgody na pełne zniewolenie. Przypomina mi się w tym kontekście cytat z „Dziękujemy za palenie”, kiedy bohater mówi, że – parafrazując - gdyby ludzie nie brali kredytów, tylko wynajmowali mieszkania, świat byłby bezpieczniejszy, piękniejszy. „Cięcia” to opowieść o uwikłaniu w schematy, które człowiek nieszablonowy, wolny w myśleniu i niezależny w swoich wyborach musi prędzej czy później odrzucić, nawet jeśli ceną, jaką przyjdzie mu za to zapłacić, będzie utrata tak zwanej „małej stabilizacji” i wrażenia porządku. To wołanie o autentyczność i nawet, jeśli wołającym jest człowiek trzydziestokilkuletni, który słyszy, żeby się przesunął, bo nadchodzi „next generation” – nie ma w nim nic ze spóźnionego buntu, jaki wywołuje zwykle na naszych twarzach uśmieszek politowania. Można nawet potraktować Gutkowskiego jako wypadkową kafkowskiego bohatera, zawieszonego gdzieś między łaską a karą. Dorzućmy do tego wszystkiego pewien surrealizm i groteskę – morderstwo, o którym właściwie nie wiadomo, czy popełniono je naprawdę, czy dokonało się jedynie w wyobraźni bohatera; Kościół Konsumentów Wiary, forsujący eklektyczną religię nowego typu itd.
Erotyzm i struktura fabularna
Są jednocześnie „Cięcia” – jak to u Kornagi bywa – powieścią przeerotyzowaną - nieskrępowany bohater co rusz ulega motywacjom seksualnym.
Brak tutaj klasycznej struktury fabularnej, choć zarazem zachowany jest pewien porządek rzeczy - życie bohatera obserwujemy w pewnych sekwencjach i etapach, w których coraz bardziej odsłania się jego osobowość, następują coraz wyraźniejsze pęknięcia, rysują się jego dążenia. Tyle że te ostatnie wydają się być pozbawione w jakimś sensie substancji. Kornaga, świadomie czy nieświadomie, stawia ważne pytanie – czy odzyskana wolność jest wartością samą w sobie, czy dopiero środkiem do realizacji innych celów.
Literackie mięso
Żywa, prowokująca i błyskotliwa powieść – pewnie jedna z ciekawszych, jakie pojawiły się ostatnio na naszym rodzimym rynku wydawniczym. Nie jest łatwo napisać o zmęczeniu życiem, a jeszcze trudniej rozpoczynać rewolucje, które zamiast beneficjentów mogą wykreować ofiary. Kornaga, zdając sobie z tego sprawę, rzuca nam do stóp kawałek soczystego literackiego mięsa, okupiony własną krwią i przyprawiony cząstką własnej duszy. Zechciejmy podjąć tę ofiarę, potraktować ją jako wyzwanie dla nas samych. Bo przecież fałszywe poczucie komfortu może być równie zabójcze, co lęk o przyszłość.
Daniel Koziarski. Urodzony w 1979 roku w Gdyni, autor kilku powieści (m.in. „Klub samobójców” i „Mój prywatny Sąd Ostateczny”) oraz opowiadań (m.in. „Dziewięć żyć kota Alberta” w antologii „Opowiadania pod psem i kotem”), bloger, okazjonalnie - recenzent i redaktor.
Z wykształcenia i zawodu prawnik. Ostatnio nakładem Wydawnictwa MG ukazała się jego najnowsza książka „Przypadki Tomasza Płachty. Życie i śmierć socjopaty”.
Tytuły i śródtytuły pochodzą od redakcji.
.