Czy bylibyście w stanie porzucić swoje dotychczasowe życie, aby wypełnić los, jaki ktoś dla was spisał kilkaset lat temu? A może próbowalibyście walczyć z przeznaczeniem?
Po dość spektakularnym wydarzeniu, jakie odegrało się przy połączonych siłach Taylor Montclair i Sachy Winters nie mogą oni dłużej zostać na wolności. Po pokazie swych umiejętności zostają eskortowani i objęci ochroną przez alchemików urzędujących w oksfordzkim Kolegium Świętego Wilfreda. To właśnie tam Taylor trenuje, aby móc stawić czoło swojemu największemu wrogowi, kiedy to Sacha spędza każdą wolną chwilę na romansowaniu ze starymi księgami, poszukując w nich wskazówek mogących pomóc zdjąć z niego śmiertelną klątwę.
Niestety czas nie jest dla nich łaskawy. Osiemnaste urodziny chłopaka zbliżają się wielkimi krokami, a oni dalej pozostają w punkcie wyjścia. Wizja śmierci Sachy martwi już nie tylko młodych, ale również tych, którzy zdążyli się zaangażować w tę skomplikowaną historię. Jednakże ich bezradność jest na rękę największemu wrogowi, którego czarna magia przybiera na sile mogącej zagrozić całemu światu.
Po wielu nieudanych próbach w końcu udaje im się odnaleźć sposób na powstrzymanie śmiertelnej klątwy. Niestety wymaga ona odnalezienia miejsca, gdzie to wszystko miało swój początek. Taylor i Sacha nie czekają ani chwili i czym prędzej wyruszają w niebezpieczną podróż.
Czy ich próba się powiedzie? A co, jeżeli w trakcie misji stanie im się coś złego? I jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, byle tylko móc uratować kogoś, kogo kochamy?
Nie byłabym sobą, gdybym zaprzepaściła okazję wzięcia udziału w kolejnym Book Tour organizowanym przez Wybranych, stronę prowadzoną na facebooku. Oczywiście starałam się sama prowadzić swoją drużynę, lecz - tradycyjnie - miałam pecha, ponieważ wybrano inne osoby. Moje nieszczęście nieco zmalało, kiedy to udało mi się dostać do drużyny Anity z Legendary Booklover i zapoznać się z [Tajemnym miastem] zaraz tuż po niej. Oczywiście zostałam zalana pozytywnymi opiniami na temat tego tytułu, ale wiecie jak to ze mną jest: Najpierw muszę coś poznać, a dopiero później stanąć po jednej ze stron. Czy jestem skłonna stanąć ramię w ramię z Anitą i zachęcać ludzi do zajrzenia do tego niezwykłego świata? A może autorki wyczerpały limit pomysłów, przez co, nie napotykając niczego nowego, postanowiłam porzucić Sachę i Taylor?
Kiedy tylko zaczęłam czytać pierwszy rozdział, w mojej głowie powoli narastały pewne obawy. To nadzwyczaj zrozumiałe, gdyż po mocnym wejściu w [Tajemnym ogniu] byłam gotowa na identyczną petardę, kiedy to otrzymałam... ,,sielankę". Chyba właśnie w ten sposób mogę ująć to, co mnie spotkało. Jednakże autorki zrobiły to specjalnie. Uśpiły moją czujność, aby uruchomić pisarską bombę w najmniej spodziewanym momencie. Wybuchnęła ona znienacka, a ja byłam pod wrażeniem jej siły wrażenia. Siedziałam jak na szpilkach, pochłaniając słowa, a moja ciekawość była wręcz niezaspokojona! Bacznie obserwowałam zmagania z okropną klątwą dobrze mi znanych bohaterów. Sacha i Taylor mieli niewiele czasu na zniszczenie jej, a nikt im nie ułatwiał sprawy. Nieraz to drżałam o ich życie, obgryzając przy tym - już i tak krótkie - paznokcie, wręcz przygryzając palce. Obie panie zadbały również o to, żebym nie umiała przewidzieć większości ich ruchów, co naprawdę im się udawało. Byłam zaskoczona ich kreatywnością, gdzie jest to nie lada wyczynem, jeżeli chodzi o fabułę w kontynuacjach serii. Ten jakże trudny egzamin zdały ocenę bardzo dobrą! A dlaczego tylko na bardzo dobrą? Ponieważ zdarzały się również drobne potknięcia. Może to wina tłumaczenia albo korekty, ale natrafiałam na drobne powtórzenia w zdaniu po zdaniu, gdzie chciałam krzyczeć: Synonimy! Te słowa posiadają synonimy! Także zakończenie tej części także było dla mnie częściowo przewidywalne, jednak duet Daugherty&Rozenfeld dodał do niego drobny element zmieniający nieco moją ocenę całokształtu. Oczywiście nie jest on negatywny. Wręcz przeciwnie - panie przemieniły banał na coś przyswajalnego dla mojego wymagającego umysłu.
,,Przeszłość nie ma znaczenia - przypomniała sobie. - Przeszłość cię nie zrani, jeśli jej na to nie pozwolisz. Możesz uniknąć bólu, zapominając".
Ponownie przyszło mi powiedzieć, że jeżeli ktokolwiek kazałby mi wybierać między Sachą oraz Taylor pod kątem lepszego ,,pokrzywdzonego przez los" bohatera to bez wahania wskazałabym na naszego wspaniałego francuza. Strasznie mu współczułam tego uwięzienia między alchemikami, pomiędzy którymi czuł się jak przybysz z obcej planety, kiedy tak naprawdę to on był ich eksponatem muzealnym. Nieraz nie wytrzymał tego napięcia, przez co miał ochotę uciec od tego wszystkiego, gdzie wcale mu się nie dziwię. Ja sama w takiej sytuacji planowałabym ewakuację. Niestety w Taylor ponownie wybudziło się wcielenie pilnej uczennicy niepotrafiącej łamać zakazów i nakazów. Dopiero gdy ta dwójka ponownie spędzała ze sobą czas (wcześniej pracowali oddzielnie) dziewczyna zmieniła swoje nastawienie. Ponownie stała się odważna i gotowa na wszystko.
W tej części autorki pozwoliły również wyjść z szeregu drugoplanowych postaci samej Louisie. Ta charyzmatyczna i szczera do bólu dziewczyna już w [Tajemnym ogniu] podbiła moje serce i bardzo się cieszę z takiego posunięcia tego kobiecego duetu. Tym samym mogłam poznać ją znacznie lepiej, utwierdzając w zdaniu, że naprawdę nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie czy też krótkiej rozmowie. Chociaż Louisa nadal nie znosi sprzeciwów i działa pod wpływem impulsu to wykazuje empatię i gotowość poświęcenia się dla najbliższych. A to bardzo odważny krok w czasach, kiedy panuje epidemia znieczulicy społecznej.
Pozwolę sobie teraz zwrócić się ku pozostałym bohaterom, bo oni również zasługują na uwagę. Ponownie zostali oni dopracowani pod każdym względem, gdzie nawet miałam wrażenie, że niektórzy z nich jadą na dwa fronty. Zapewne to specjalny zabieg, gdzie tak zarysowane postacie miały skupiać na sobie naszą uwagę, odciągając myśli od innych sfer książki. Także ogromne brawa należą się za antagonistę, wroga publicznego numer jeden, którego chciałam rozszarpać własnymi rękoma. Miałabym w nosie konsekwencje - liczyłoby się to, że próbowałam się go pozbyć. Tym samym można zauważyć, iż doskonale odegrał swoją paskudną rolę. Tylko to jego imię kojarzące mi się z pewną postacią z jednego popularnego symulatora życia... Można to wyciąć, nieprawdaż?
,,- Jakoś nie przyszło mi do głowy, że dziś jest apokalipsa, Alastair. Nie dostałam informacji."
Panie Daugherty oraz Rozenfeld nie obijały się, dzięki czemu utrzymały książkę w tym dobrze mi znanym klimacie. Ich kunszt pisarski trzyma poziom, dzięki czemu z lekkością wbiłam się w fabułę, wręcz towarzysząc bohaterom w ich niecodziennych zmaganiach. I chociaż pojawiły się drobne zakłócenia to sygnał ich nadawania okazał się bardzo silny, dzięki czemu naprawdę nie żałuję poznania ich wspólnej twórczości.
[Tajemne miasto] uświadamia nas, że chociaż byśmy byli w fatalnej sytuacji to nie powinniśmy się poddawać. Musimy walczyć dalej, pokonywać wszelkie przeciwności losu i drwić z tych, którzy rzucają nam kłody pod nogi. A kiedy już naprawdę jesteśmy na przegranej pozycji to i tak bądźmy dumni, że się staraliśmy. Niekiedy porażka jest znacznie lepsza od stania z założonymi rękoma.
Podsumowując:
[Tajemne miasto] to kolejna z wielu książek uderzających mnie w twarz i krzyczących, że kontynuacje serii naprawdę mogą być dobre. Dlatego też, zapominając o niezbyt miłym czytelniczym posmaku związanym z pierwszymi stronami, mogę śmiało powiedzieć, że ten tytuł trzyma poziom swojej poprzedniczki. Ba - nawet nieco podniósł poprzeczkę! Ponowne zetknięcie się z tym pełnym magii światem zasponsorowało mi wiele wspaniałych godzin spędzonych z lekturą. Prędkość akcji może nie dorównuje formule jeden, ale gdybyśmy ją wypuścili na ulicę to fotoradary nie nadążałyby z robieniem zdjęć.
Nie znacie jeszcze Sachy i Taylora? Koniecznie to nadróbcie! Warto!
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-01-11
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: The secret city
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Hesko-Kołodzińska Małgorzata
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio