Pozycja obowiązkowa
Teresa Monika Rudzka – Świtezianki
Czy miłość może wprowadzić w obłęd? Czy może doprowadzić do tragedii? Oczywiście, że tak. W historii, sztuce, nawet w świecie współczesnym było wiele na to dowodów. Jak bardzo człowiek potrafi zatracić się w zakochaniu, mieszając w nie przy okazji ogromną dawkę egoizmu, pokazuje powieść Teresy Moniki Rudzkiej pod tytułem „Świtezianki”.
To nie była fajna książka. Zdecydowanie przytłoczyła mnie mnogość bohaterów, których miałem najszczerszą ochotę zatłuc kijem do golfa. A dlaczego miałem taki zamiar. W dziele występują niemal same takie postaci, w których dosłownie niemożliwe jest znalezienie jakiejkolwiek zalety. W dodatku te pożałowania godne istoty są niemożebnie wkurzające. Sama Autorka napisała mi, że stworzenie właśnie takich bohaterów było zamierzone. A zamiar ten spełniła naprawdę genialnie.
Bohaterowie powieści są zawistni, nienawidzą, gdy innym powodzi się lepiej, najbardziej na świecie hołdują materializmowi. I każdy z nich – oprócz jednej dziewczyny – opanował bycie perfidnym egoistą do perfekcji. No bo co komu przeszkadza podążanie po trupach do celu czy wzięcie z kimś ślubu tylko dla jego pieniędzy? A odebranie ukochanego swojej przyjaciółce?
Nathalie – główna bohaterka utworu – zaprzyjaźnia się z Anastazją. Przyjaźń przeistacza się jednak w nienawiść, kiedy Nathalie poznaje Jima, narzeczonego Anastazji. Wiele nie trzeba, by przyjaciółki zostały swoimi największymi wrogami.
No dobrze, postaci w „Świteziankach” Teresy Moniki Rudzkiej przyjemności mi nie dały. Co zatem sprawiło, że polubiłem tę książkę? Pierwszym powodem są świetne umiejętności pisarskie Autorki. Naprawdę przyjemnie było mi się zagłębiać w opisy przeżyć tych odpychających bohaterów. Rzecz została napisana lekkim językiem, czyta się ją łatwo i szybko. Tekst pozostawia dużo do myślenia, mimo że właściwie w ogóle nie jest skomplikowany. To naprawdę przypadło mi do gustu.
Kolejnym wielkim plusem powieści jest wątek fantastyczny w dziele. Nathalie jak i kilka osób z jej najbliższej rodziny potrafi siłą woli przenosić przedmioty. Robi to głównie w chwilach emocjonalnego wzburzenia, z czego raczej nie wychodzi nic dobrego. Powieść jest współczesną interpretacją ballady „Świtezianki” Adama Mickiewicza, w której również żywe były elementy fantastyczne. A ja fantastykę uwielbiam, więc nie mogło mi się to nie spodobać. Za nawiązanie przez Autorkę do wielkiego dzieła naszej kultury też należą się brawa. Za takie dobre przybliżenie ballady współczesnym ludziom.
Jeszcze jedną ogromną zaletą utworu jest jego realizm. W powieści występuje wiele negatywnych postaci, nie da się jednak ukryć, że naprawdę ogrom ludzi jest jak właśnie ci bohaterowie. Ilu ludzi choćby myśli tylko o sobie, ignorując zupełnie resztę ludzkości? No właśnie.
Powtórzę stwierdzenie z początku recenzji: to nie jest fajna książka. Ale jest piękna. I bardzo mądra. Książka Moniki Rudzkiej jest jak lekcja życia, ostra krytyka, której naprawdę nie chcemy poznać, lecz którą poznać warto, gdyż może nam ona mnóstwo uświadomić. Dlatego polecam sięgnąć po „Świtezianki” (z tą Adama Mickiewicza włącznie).
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2017-07-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Dodał/a opinię:
Tomasz Socha
Nie tylko dla miłośników Downton Abbey. I czekolady! Siedemnastoletnia Joanka Miller dostaje propozycję pracy i wyjeżdża do Berlina. Chlebodawcom podobają...
Patrzę na Twoje zdjęcia, takie wyraziste, takie realne, nic, tylko uśmiechnąć się do Ciebie i przytulić i nie pojmuję, że już Cię nie dotknę, nie porozmawiam...