Pamiętam jak po raz pierwszy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wydawniczych. Od razu zwróciła moją uwagę ze względu na swoją bardzo optymistyczną okładkę i informację, że poleca ją 100 000 uszczęśliwionych Włoszek. Bardzo chciałam się dowiedzieć, dlaczego te Włoszki są takie szczęśliwe. Jak Chiara Gamberale tego dokonała? Jedyną drogą było więc przeczytanie książki Przez 10 minut. Czy mnie ona również uszczęśliwiła? Odpowiedź na to pytanie na końcu recenzji.
Chiara, bohaterka powieści mieszkała do niedawna w niewielkiej miejscowości niedaleko Rzymu. Od zawsze. I dlatego czuła się tam jak ryba w wodzie - bezpieczna, otoczona najbliższymi ludźmi, w ciszy i spokoju. Pod wpływem długotrwałego namawiania męża zdecydowała się na przeprowadzkę do Rzymu. I wtedy nagle wszystko zaczęło się psuć w jej życiu. Mąż wyjechał na stypendium do Dublina i po jego zakończeniu zadecydował, że nie wróci do żony. Redaktor naczelny tygodnika, w którym Chiara miała swoją stałą od ośmiu lat rubrykę Obiady niedzielne, zastąpił ją poradami sercowymi. W ten sposób prawie w tym samym czasie traci męża i pracę, a tym samym sens i radość życia. Co prawda ma oparcie w rodzicach, przyjaciołach, znajomych, ale przecież w końcu oni i tak wracają do swoich domów, spraw, rodziny, a ona? Ona zostaje sama, nikomu niepotrzebna, przez nikogo niekochana - i jak tu żyć? A w zasadzie to po co? Przecież najpiękniejsze dni ma już za sobą - miłość swojego życia, najpiękniejsze powieści, szczęście, radość. Takie podejście do życia może prowadzić tylko do jednego - do depresji. I wtedy zostaje wizyta u psychoanalityka. Chiara też odwiedziła gabinet doktor T. , która zaproponowała jej niekonwencjonalną grę. Chiara miała przez miesiąc, przez 10 minut dziennie robić coś, czego do tej pory nigdy nie robiła. Chiara podjęła wyzwanie, przecież nie miała nic do stracenia.
W tym momencie bardzo mnie zaciekawiło, jakież to rzeczy wymyśli Chiara, żeby zrealizować grę zaproponowaną przez psychoanalityczkę. Szczególnie, że od tej chwili książka przybiera formę pamiętnika - została podzielona na rozdziały, z których każdy jest kolejnym dniem wyzwania. I parafrazując jednego z bardziej przeze mnie lubianych poetów ,,a tych rozdziałów jest ze trzydzieści i sama już nie wiem, co się w nich mieści...". Powiem szczerze, gdybym miała sama wziąć udział w takim przedsięwzięciu, to miałabym naprawdę duży problem, żeby wymyślić nowe zadanie na każdy z 30 dni. Bo tak naprawdę nie jest to wcale takie proste, jakby się wydawało. Tak wiele rzeczy człowiek już w życiu robił... Chiara zaczęła bardzo prozaicznie - od pomalowania paznokci w salonie kosmetycznym na kolor fuksji. W dalszych rozdziałach czekałam na jakieś super oryginalne, zwalające z nóg pomysły - a tu nic... a w zasadzie nic wystrzałowego. Zwykłe, prozaiczne działania - smażenie naleśników, siłownia, nauka gry na skrzypcach, lekcja hip-hopu. Cóż proza życia, ale powoli, kartka po kartce obserwujemy zmiany zachodzące w naszej bohaterce. I okazuje się, że takie nieskomplikowane elementy, których wykonanie nie zawsze się udaje, ale na pewno w jakiś sposób absorbuje na dłużej lub krócej człowieka, potrafią pomóc nam otworzyć się na innych ludzi. Potrafią również spowodować, że przestajemy myśleć o tym, co złego nas spotkało, a zaczynamy powoli, dzień po dniu, odczuwać znowu radość, szczęście, troskę o innych. I wcale nie trzeba wymyślać czynności graniczących z niewykonalnością - po co? Na przykładzie Chiary widzimy, że wystarczą w zupełności te codzienne, najzwyklejsze na świecie...
Takie podejście do wyzwania - zwykłe dla zwykłych ludzi, powoduje, że książkę można zaliczyć do bardzo prawdziwych. Przez długi czas miałam wrażenie, ze autorka opisuje nam swoje życie. Wydawało mi się, że nie jest możliwe pisać o czymś tak mało oryginalnym, nie czerpiąc inspiracji ze swojego życia, z wydarzeń, które się samej doświadczyło. Niestety mimo dość dokładnego ,,przewertowania" internetu nie znalazłam nic, co potwierdziłoby moją tezę - jedyna zbieżność, to wiek bohaterki powieści i Chiary Gamberale. Tak... prawdziwość i mocne osadzenie książki w realiach życiowych, to duży plus książki. Ale niestety chyba jedyny, jaki udało mi się zauważyć.
Chociaż książkę czyta się szybko, to jest to raczej zasługa wydawnictwa, a nie stylu powieści. Wydawnictwo bowiem postarało się o to, żebyśmy nie męczyli za bardzo oczu czytaniem i zafundowało nam dość duże litery, wyraźną interlinię, dobrą korektę. I za to mu chwała, bo zdecydowanie pomaga to w czytaniu. Natomiast styl powieści nie zachwycił mnie. Za dużo w nim nerwowości, retrospekcji powodującej chaos i irytujących wspomnień oraz przemyśleń na temat ,,Mojego Męża". Być może tok myśli osoby z depresją jest właśnie taki nieuporządkowany, ale na pewno nie pomaga to czytelnikowi zrozumieć treści powieści. Mnie ten chaos zdecydowanie przeszkadzał wczuć się w losy i przeżycia głównej bohaterki. Nie potrafiłam jej polubić, utożsamić się w jakikolwiek sposób z nią. Pozostałam przez cały czas czytania powieści obojętna na jej los. Ot .. osoba stojąca z boku i przyglądająca się zmaganiom jakiejś mało ważnej znajomej lub zupełnie obcej osoby. I w zasadzie było mi wszystko jedno, czy ona wygra swoja batalię czy nie. Nie towarzyszyły mi żadne emocje. Przeczytałam książkę, zamknęłam ją i chyba odetchnęłam z ulgą, że to już koniec.
Nie chcę tu nikogo zniechęcać do tej książki. Uważam, że znajdzie się duże grono czytelników, któremu ta powieść bardzo się spodoba i znajdzie w niej to, czego mnie nie udało się odkryć. Być może kiedyś w przyszłości przypomnę sobie o przesłaniu tej pozycji i sama dojrzeję do gry w Przez 10 minut. Może to wyzwanie pomoże mi w ułożeniu sobie życia, polepszeniu jego jakości, dostrzeżeniu jego wartości, zdobyciu szczęścia i radości. Nie przeczę, że gra ta może spełniać swoje zadanie. Chcecie się o tym przekonać? Przeczytajcie tę książkę... dużo czasu Wam to nie zajmie, a może jednak warto???
Informacje dodatkowe o Przez 10 minut:
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2014-06-04
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
9788372293824
Liczba stron: 192
Dodał/a opinię:
maggie28
Sprawdzam ceny dla ciebie ...