Rzadko sięgam po literaturę grozy, ponieważ książki rzadko oddają te emocje, które towarzyszą mi podczas ekranizacji z tego gatunku. Zanim zdecydowałam się na „Pana Kołysankę”, zapoznałam się z kilkoma opiniami na temat tej książki, które, przyznaję, były bardzo pochlebne. W związku z tym, rozpoczynając lekturę, miałam dość duże oczekiwania względem powieści. Czy zostały one spełnione?
Niewielkie, spowite mgłą miasteczko Harrord's Reach, położone wśród wzgórz i strzelistych drzew, skrywa głęboko pod ziemią tajemniczy, stary tunel kolejowy. Od lat nieużywany i opuszczony, w niewyjaśniony sposób przyciąga dzieci, które znikają w nim w niemym posłuszeństwie. Gdy w tunelu zostaje znaleziony ranny i pogrążony we śnie Sully Dupree, mieszkańcy miasteczka domagają się zasypania przekopu. Zastępca szeryfa, Beth Gardner, nie wierzy w złą aurę tego miejsca, aż do momentu, gdy odkrywa dwa ciała oraz dziwne zapiski z wersami starych kołysanek.
W gęstej, wilgotnej ciemności każdy staje się bezbronny i musi zmierzyć się z wytworami własnej wyobraźni. A może to, co czai się w mroku, naprawdę istnieje?
„Pan Kołysanka” autorstwa J. H. Marketa to powieść z gatunku literatury grozy, po którą sięgnęłam z nadzieją na mroczną, pełną napięcia i dreszczyku opowieść. Odkładając książkę na półkę, byłam mocno rozczarowana, ponieważ fabuła, którą skonstruował autor, przypominała mi dzieła Stephena Kinga, w których dominują fantastyka i surrealizm, a ja niestety nie jestem fanką jego książek.
„Pan Kołysanka” to historia, w której mnogość postaci i wątków sprawia, że podczas lektury łatwo się pogubić. Jednak gdy w pełni oddamy się lekturze, skupimy całą swoją uwagę na wydarzeniach rozgrywających się na kartach powieści, pomału wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce i zgrabnie łączą się w całość. Książkę czyta się dobrze; krótkie rozdziały w połączeniu z lekkim piórem autora sprawiają, że czytelnik z łatwością zanurza się w wykreowany przez Marketa świat pełen wymyślnych stworów. Niemniej jednak mimo że historia ta jest spowita mrokiem i przepełniona koszmarami, nie wzbudziła we mnie strachu. Owszem, kartkowałam kolejne strony z zaciekawieniem, ale nie poczułam żadnego napięcia ani niepokoju. Teoretycznie takie historie powinny powodować szybsze bicie serca czy gęsią skórkę, jednak zbliżając się do końca powieści, czekałam na ten moment i niestety się nie doczekałam. Zakończenie również mnie rozczarowało, ponieważ odnoszę wrażenie, że zostało „urwane”, a wiele wątków nie doczekało się wyjaśnienia. Niemniej jednak polecam Wam ten tytuł, ponieważ wiem, że ta historia znajdzie swoich zwolenników.
Wydawnictwo: Harde
Data wydania: 2024-11-13
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Mister Lullaby
Dodał/a opinię:
Ilona Wolińska
Na szczycie wzgórza w okolicy miasteczka New Haven, wśród dziwacznie i niepokojąco powykrzywianych sosen wznosi się rezydencja Blackwood. Jej spadkobierca...
Najnowsza pełna zwrotów akcji powieść J.H. Markerta, uznanego przez krytyków i wielbicieli gatunku za dziedzica Stephena Kinga. W kolejnej po Gościu z...