„Dom na wrzosowej polanie” Haliny Kowalczuk to lekka lektura na wakacje. Taka, gdzie wszystko jest dość przewidywalne, a postacie mocno schematyczne: albo białe, albo czarne – albo dobre, albo złe: podły mąż, wredna suka – jego kochanka, skrzywdzona żona, bezwzględna karierowiczka, miły staruszek z muzeum itp.. Przyznam się od razu, że kupiłam tę książkę, bo spodobała mi się okładka – po prostu skusił mnie ten sielski krajobraz, te cudne wrzosy i wymarzona chatka. I jak to w takich przypadkach bywa, treść nieco mnie rozczarowała.
Bohaterka książki to profesorka archeologii Alina Sandor. Mieszka z mężem Radkiem, który także jest archeologiem, pracują na tej samej uczelni w Warszawie, mają wspólne pasje, więc Alinie wydaje się, że są idealnym małżeństwem, choć nie mogą mieć dzieci. W pewnym momencie okazuje się, że bardzo się myliła – odkrywa, że mąż prowadzi podwójne życie i zdradza ją z co najmniej dwiema kobietami. Jedna z tych kobiet – Karolina – jest jego asystentką na uczelni i ma bardzo wpływowego tatusia. To właśnie za jego sprawą Alina traci pracę na uniwersytecie w Warszawie i zostaje wysłana do Krakowa, na miejsce interesujących wykopalisk. Załamana rozpadem małżeństwa kobieta nie bardzo wie, co robić, ale zdaje sobie sprawę, że nie ma wyboru – przyjmuje posadę w Krakowie i zarazem zyskuje też dach nad głową, bo dziekan uczelni udostępnia jej domek swojego znajomego, położony w uroczym miasteczku o nazwie Bystry Potok. Właściciel domu, Tomasz, jest obieżyświatem, wiele miesięcy spędza w podróżach, Alina ma więc gdzie mieszkać. Przy okazji poznaje mieszkańców miasteczka: kółko różańcowe, sympatyczną właścicielkę knajpy – Krystynę, miłego kustosza muzeum pana Józefa, przystojnego weterynarza, wyjątkowo niesympatyczną panią wójt i dziwnego kloszarda – Marcina. Z tym ostatnim powoli się zaprzyjaźnia…
Alina poznaje też miejscowe legendy, podziwia krajobrazy [tutaj Autorka trochę pomieszała, ponieważ w Tatrach umieściła Śnieżkę: "To Giewont! - zawołała Alina. - Brawo! - roześmiała się Krystyna - To przecież najbardziej charakterystyczny szczyt w Tatrach. - A Śnieżka? (...) - Oczywiście także"), a wśród podhalańskich legend, które poznaje, jedna jest o… Karkonoszach] i przekonuje się, że w jej sercu jest jeszcze miejsce na ciepłe u czucia i namiętność. Trochę sztuczne wydawało mi się przechodzenie pani profesor na ty ze wszystkimi, ledwie po minucie rozmowy i opowiadanie każdemu o problemach małżeńskich, ze szczegółami…
Szybko się to czyta, ale miejscami trochę mi się nudziło. Wydaje mi się, że trochę niepotrzebny jest tutaj wątek nadprzyrodzony – choć na pewno znajda się osoby, które właśnie on zachwyci. No i całość jest bardzo przewidywalna, choć przyznam, że Autorce udało się mnie zaskoczyć w kwestii tożsamości tajemniczego Tomasza.
Duży minus stawiam za liczne błędy, które pojawiają się w tekście – korektorzy zbytnio się nie popisali…
Podsumowując: nie jest to książka, która na długo zostanie w mojej pamięci ani taka, do której wrócę. Ale jej przeczytania nie uważam za stratę czasu.
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2018-06-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
Kolejna wspaniała książka Haliny Kowalczuk, autorki "Chaty pod jemiołą" i "Leśnego dworku". Tym razem zabiera nas w czasy królowej Elżbiety I Tudor...
Anna przed laty schowała doktorat do szuflady, zajęła się domem, dziećmi i... mężem. Wszystko dla nich, nic dla siebie. Pewnego dnia jej ukochany oświadczył...