Jest prawdą powszechnie znaną, że jeśli pan Bingley zostaje oskarżony o morderstwo, Lizzie Bennet i pan Darcy nie spoczną, póki nie znajdą prawdziwego winnego tej zbrodni. Czy wyniknie z tego coś więcej niż sojusz dwójki ambitnych rywali?
Energiczna i inteligentna Lizzie Bennet, córka właściciela kancelarii Longbourn i Synowie, dowiaduje się o skandalicznym morderstwie w wyższych sferach. Postanawia nie przegapić okazji i udowodnić, że w świecie zdominowanym przez napuszonych mężczyzn, kobieta także może coś znaczyć. Decyduje więc, że rozwiąże tę sprawę i przywróci sprawiedliwość.
Tyle że oskarżony o zbrodnię - pan Bingley - ma już prawnika: Fitzwilliama Darcy'ego, wyniosłego młodego spadkobiercę prestiżowej kancelarii Pemberley i Wspólnicy. Lizzie jest zdeterminowana rozwiązać sprawę morderstwa, zanim zrobi to Darcy. (A fakt, że Darcy jest upartym snobem, nie ma z tym oczywiście NIC wspólnego). Jednak niebezpieczny morderca wciąż jest na wolności, więc gdy sprawa się komplikuje, Lizzie i Darcy będą musieli zacząć współpracować, by nie stać się kolejnymi ofiarami.
Duma i podejrzenie Tirzah Price to feministyczna wersja klasycznej powieści Jane Austen nie tylko dla młodzieży, z kryminalną zagadką w stylu Agathy Christie i mnóstwem humoru.
Tirzah Price odświeża realia powieści Jane Austen, nie tylko nadając bohaterom znanym z „Dumy i uprzedzenia" nieco więcej znaczeń, ale przede wszystkim osadzając ich w poszerzonych relacjach.
- recenzja książki „Duma i podejrzenie"
Do lektury zaprasza Wydawnictwo Słowne. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Duma i podejrzenie. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Po drodze do wyjścia Lizzie zatrzymała się przy biurku Charlotte, żeby poprawić czepek i wciągnąć rękawiczki.
– Odesłał cię do domu? – spytała cicho sekretarka.
– Niezupełnie. – Lizzie wiedziała, że ojciec oczekuje, iż tam wróci. Nigdy go jednak nie przekona, żeby dał jej posadę, jeśli będzie przesiadywać w swoim pokoju i ślęczeć nad robótką. – Powiedział, że mnie zatrudni, jeśli go do tego przekonam, używając logiki.
– Och, to akurat nie powinno ci sprawić trudności – stwierdziła jak zwykle wspierająca ją Charlotte.
Lizzie westchnęła.
– Przytoczyłam mnóstwo argumentów na dowód, że to ja jestem najlepszą kandydatką. Wykonuję większość pracy za Collinsa, wiem, jak funkcjonuje kancelaria, analizuję prawie wszystkie umowy… Co jeszcze miałabym zrobić?
Charlotte rozejrzała się ukradkiem, żeby się upewnić, czy nie podsłuchuje ich któryś z aplikantów, a potem szepnęła:
– A gdybyś rzuciła okiem na nowe sprawy, jeszcze nikomu nie przydzielone?
Po tych słowach otworzyła szufladę, gdzie trzymała zapytania od klientów posegregowane według rodzaju sprawy oraz nazwiska interesantów. Skinęła na Lizzie, żeby weszła za jej biurko i sama poszperała w kartotece.
– Może znajdziesz jakieś średnio skomplikowane sprawy, najlepiej tych klientów, których stać, żeby nam zapłacić…
– Sprytna jesteś – powiedziała Lizzie z aprobatą w głosie i zaczęła przeglądać listy z zapytaniami. – I dlatego taka świetna z ciebie sekretarka.
– Wątpię, żeby twój ojciec mnie zatrudnił dlatego, że potrafię szpiegować – odparła Charlotte.
– Zatrudnił cię, po potrzebował kogoś solidnego i dobrze zorganizowanego. – Lizzie wyjęła dokument, przebiegła wzrokiem jego treść i czym prędzej odłożyła go na miejsce. Sprawy niewiernych małżonków były bezbrzeżnie nudne. – Szkoda, że nie ma zamiaru zastosować tych samych kryteriów wobec własnej córki.
– Nie osądzaj go zbyt surowo. Nie poszłabym do pracy, gdybym nie musiała, a gdybym jeszcze miała takiego ojca jak twój…
– Wiem – przytaknęła Lizzie, rozpoznając nutę tęsknoty w głosie przyjaciółki. Charlotte była córką zamożnego kupca i egzotycznej piękności z Indii Zachodnich. Małżeństwo jej rodziców wywołało skandal, a niedługo po przyjściu Charlotte na świat oboje zmarli. Wychowywał ją wspólnik jej ojca w interesach, przyjaciel pana Benneta. Kiedy nie udało się jej wyjść za mąż przed skończeniem dwudziestu trzech lat, zatrudniła się w kancelarii Longbourn i Synowie. Była nie tylko kompetentna i skrupulatna, lecz także stała się zaufaną powierniczką Lizzie. – Pomyśl tylko, czy nie byłoby cudownie, gdybyśmy pracowały razem?
Charlotte posłała jej nikły uśmiech.
– Rzeczywiście cudownie. Szukaj więc swojej wymarzonej sprawy.
Niestety, ich misterny plan pokrzyżował odgłos chrząknięcia za ich plecami.
– Panno Elizabeth, znów szperamy w kartotece?
Lizzie drgnęła w poczuciu winy i wstała. Collins zrobił krok w przód i z godnym podziwu wysiłkiem próbował spojrzeć na nią z góry, co było dosyć trudne, bo Lizzie była od niego wyższa o dobre trzy cale.
– Panie Collins – odezwała się sucho, wbijając w niego spojrzenie. Zastanawiała się przy tym, czy ten człowiek czuje cokolwiek z powodu tego, jak ją wcześniej potraktował. Zażenowanie? Poczucie winy? Wyrzuty sumienia?
– Czy panienka nie powinna siedzieć teraz w domu i zajmować się szyciem? – spytał drwiącym tonem. Jego pełen satysfakcji uśmieszek powiedział Lizzie wszystko, co chciała wiedzieć na temat jego domniemanej skruchy, a raczej jej braku. – Albo poszukać sobie jakiegoś innego zajęcia odpowiedniejszego dla swojej… pozycji?
Lizzie przekonała się już nieraz, że w złości najrozsądniej było policzyć coś w myślach – cokolwiek z najbliższego otoczenia – do momentu, aż się uspokoi. Tym razem wybór padł na lśniące mosiężne guziki u marynarki Collinsa: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem…
W porządku, teraz mogła mu spokojnie odpowiedzieć.
– A jakaż to jest pozycja? – spytała.
– Dama, na dodatek niezamężna.
– Obawiam się, że moja płeć i stan cywilny to nie pański interes.
– Och, a może jednak? – Collins popatrzył Lizzie w oczy odrobinę dłużej, niż powinien, a wtedy poczuła wielką ochotę rzucić mu w twarz parę niecenzuralnych wyrazów, zasłyszanych podczas detektywistycznej eskapady do dzielnicy portowej. Najpierw zaniedbał swoje obowiązki przy sprawie pani Davis, potem bez słowa wyjaśnienia przywłaszczył sobie zdobyte przez nią dowody, a teraz ma czelność sugerować, że coś mogłoby ich łączyć?
Ostatecznie Lizzie postanowiła obrazić Collinsa cytatem z Szekspira. Uznała, to za elegantsze rozwiązanie.
– Bądźmy sobie tak obcy, ile tylko można* – odparła zimno.
Sens jej słów dotarł do Collinsa dopiero po dłuższej chwili i fałszywa uprzejmość na jego twarzy zmieniła się w otwartą niechęć. Sięgnął za plecy Lizzie i zatrzasnął szufladę z kartoteką.
– To są poufne dokumenty kancelarii Longbourn i Synowie, panno Elizabeth!
Lizzie poczuła gorąco na policzkach.
– Mój ojciec…
– O, tak, chodźmy mu powiedzieć, że panienka kolejny raz wtyka nos w sprawy firmy.
I tu ją miał. Ojciec dopiero co zabronił jej zatargów z Collinsem. Jak by to wyglądało, gdyby zaledwie pięć minut później wpadła do jego gabinetu ze skargą, że on znów wszedł jej w drogę? Ach, jak bardzo Lizzie chciałaby teraz powiedzieć Collinsowi coś, co starłoby mu z twarzy ten złośliwy uśmieszek. Ale zanim przyszła jej do głowy jakaś cięta riposta, drzwi biura otworzyły się z impetem i głośnym hukiem.
Książkę Duma i podejrzenie kupicie w popularnych księgarniach internetowych: