Breslau lata 1914-1918
Po tragicznych wydarzeniach w pałacu Falkenberg i konflikcie z Johannem Medea przenosi się do Breslau. Mieszka tam wygodnie, ale nie jest szczęśliwa. W trudnych chwilach pomaga jej psychiatra Horst Achilles Lange. Między nimi rodzi się uczucie i oboje planują wspólną przyszłość.
Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej Horst dostaje list od przyjaciela, któremu postanawia pomóc. Medea zostaje sama w Breslau. Ukochany wyrusza w kierunku frontu wschodniego i słuch o nim ginie. Nikt nie wie, co się z nim stało, a on sam nie ma pojęcia, że zostawił w mieście, przekształconym teraz w twierdzę, nie tylko narzeczoną. Bohaterka czeka na niego tak długo, jak może, ale w końcu jest zmuszona do radykalnych działań i musi zupełnie zmienić swoje życie. Ostatecznie to rok 1914 i kobieta wciąż ma niewielkie możliwości.
Czy Medea odnajdzie szczęście? Czy dowie się, co spotkało Horsta? I czy jej były mąż, Johann Westhoff, na pewno o niej zapomniał?
Do lektury powieści Magdy Knedler Medea z Wyspy Ognia – drugiego tomu serii o Medei Steinbart – zaprasza Wydawnictwo Zwierciadło. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Medea z Wyspy Ognia. Dziś na naszych łamach prezentujemy kolejną odsłonę tej historii:
Medeo Steinbart!
Nie zamierzam pisać do ciebie z zachowaniem wszelkich zasad korespondencyjnego decorum, ponieważ uważam, że osoba taka jak ty w ogóle na to nie zasługuje. Próbowałam też powstrzymać się przed napisaniem tego listu, gdyż bardzo wątpię, by do kogoś twojego pokroju dotarły jakiekolwiek racjonalne argumenty. Niemniej sytuacja zmusiła mnie do sięgnięcia po pióro.
Sądziłam, że wydarzenia, które miały miejsce pod koniec ubiegłego roku i na początku bieżącego, uświadomiły ci jasno twoje położenie i pokazały twoje miejsce. Papa i tak okazał się bardzo hojny, gdyby zależało to ode mnie, nie dostałabyś nic. I wróciłabyś tam, gdzie od początku przynależałaś – do rynsztoka. Ktoś taki jak ty nie powinien mieć wielkich ambicji, ponieważ nic dobrego nigdy z nich nie wynika. I miałam rację, właśnie do rynsztoka powinnaś wrócić, bo tam przestałabyś zadzierać nosa i nie byłoby z tobą więcej problemu. Papa jednak odznacza się dość miękkim sercem, uznał, że trzeba ci jakoś wynagrodzić całą tę sytuację, a poza tym łudził się, że pieniądze zapewnią mu twoją wdzięczność i najzwyczajniej w świecie będziesz siedzieć cicho. Każda na twoim miejscu właśnie tak by postąpiła, bo przecież złapałaś Boga za nogi. Czyż nie? Mieszkasz wygodnie, nie musisz pracować, nie musisz szorować podłóg. Nie musisz też kupczyć swoim ciałem. Pani hrabina von Jülich-Kleve-Berg trochę mi o tobie opowiedziała.
Że też ktoś taki ma tupet stawać mi na drodze, niszczyć moje życie! Wyświadczyłam ci przysługę. Tobie, a przede wszystkim twoim synom. Nie każdego dnia przecież dzieci zwykłej ladacznicy zyskują możliwość mieszkania w pałacu i dziedziczenia bogactw oraz tytułów. O co ci jeszcze chodzi? Tak bardzo uraziłam twoją dumę, wskazując ci twoje miejsce, odbierając ci to, czego nigdy nie powinnaś mieć, że musisz uparcie uprzykrzać mi życie?
Nie wiem, jak skontaktowałaś się z Johannem, bo każdy adresowany do niego list przechodzi najpierw przez ręce mojego ojca, a potem – jeśli to konieczne – przez moje. Ale najwidoczniej znalazłaś jakiś sposób. Ludzie twojego pokroju często wykazują się wielkim sprytem, którego brakuje tym wychowanym w porządnych domach. Niezależnie jednak, jak to zrobiłaś, twoje ostrze sięgnęło celu. Skłoniłaś Johanna, by do ciebie przyjechał.
Wiem, że u ciebie był, bo kazałam panu Bartlowi – poznałaś już pana Bartla, prawda? – iść za nim krok w krok. Johann oczywiście załatwiał w Breslau jakieś interesy, musiał z czymś tam pojechać i z czymś wrócić, przedstawić konkretny powód. Raz były to transakcje kopalni, raz jakieś jego formalności z dawnym mieszkaniem, raz chęć odwiedzenia przyjaciela, raz potrzeba złożenia wizyty jakiejś starszej, chorej i umierającej sąsiadce, która prosiła, by pomógł jej uporządkować sprawy, a ona nie miała nikogo i przypomniała sobie akurat o nim. Raz nawet wybrał się kupić mi prezent. Zawsze potrafił wymyślić jakiś pretekst. Jak na kilka miesięcy uzbierało się ich całkiem sporo.
Wiem, że za każdym razem był u ciebie. Pan Bartl widział, jak wchodził do twojej kamienicy. Nigdy nie spędzał tam dużo czasu, to fakt. Pół godziny, godzinę, nie więcej. Przyznasz jednak, że dla kobiety, która chce uwieść cudzego męża, to zawsze coś. Wiele się może zdarzyć w pół godziny.
Chcę postawić sprawę jasno – Johann jest moim mężem i moim mężem zostanie. Nie odzyskasz go. I nie odzyskasz dzieci. To są teraz moje dzieci. Moja rodzina jest jedną z najbogatszych w cesarstwie. Mój ojciec zna wielu ważnych ludzi w tym kraju. Johann uzyska tytuł hrabiego, a ja zamierzam być hrabiną. Ktoś taki jak ty na pewno mi w tym nie przeszkodzi. Nawet jeśli próbowałaś znowu go uwieść, nawet jeśli na chwilę ci się to udało, wiedz, że jemu tak czy owak chodzi tylko o jedno. Niczego więcej nie będzie od ciebie chciał poza twoim ciałem. Przychodzi do ciebie tak, jak zapewne przychodzą inni mężczyźni. Jak do zwykłej dziwki, którą jesteś. Znudzi się więc tobą znowu, tak jak znudził się wcześniej. Pamiętasz? Pamiętasz, jak lekceważył cię przy wszystkich, jak miał cię dość, jak musiał się od ciebie opędzać, odtrącać cię, gardzić tobą, żebyś w końcu zrozumiała? Na pewno chcesz przechodzić przez to ponownie?
Skoro czytasz te słowa, pan Bartl bez wątpienia złożył ci wizytę. Na wszelki wypadek jednak podjęłam także inne środki ostrożności. Rodzina mojej matki mieszka w Monachium. Wynajęli dla mnie dom. Zamierzam zabrać tam swojego męża i dzieci. Ojciec obejdzie się bez Johanna w firmie przez jakiś czas. Zresztą myśli nad nowym interesem i rozszerzeniem działalności, więc Johann może pracować nad tym planem także w Monachium. Papa rozumie sytuację. Znajdziemy się więc daleko, tam, gdzie nie sięga twój wpływ. Może to ostudzi twój zapał i zrozumiesz wreszcie, że twoja rola w życiu Johanna i dzieci jest raz na zawsze zakończona.
Ciesz się hojnością mojego ojca. I zostaw w spokoju mojego męża!
Margareta von Jülich-Kleve-Berg
PS Ponieważ w perfidny sposób usiłowałaś złapać dwie sroki za ogon, uwodząc mojego męża i jednocześnie biednego, niewinnego Horsta, zadbałam o to, by ten drugi również znalazł się daleko od Breslau. Chyba się domyślasz, że raczej już do ciebie nie wróci. Uznałam za swój obowiązek się tym zająć. Powiedział ci o Irenie, prawda? I zapewne sam nie chciał jej pomóc, bo mężczyźni często tacy są. Jak czegoś pragną, biorą to, a jak czegoś nie chcą, po prostu to odrzucają. Ale ty… ty to co innego. Biedna Irena naturalnie przypomniała ci twój własny parszywy los. Wiedziałam, że tak się stanie. Cóż, ona przynajmniej nie jest dziwką jak ty. Horstowi będzie z nią lepiej. On sam na pewno już też to wie.
Książkę Medea z Wyspy Ognia kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,