Zamożna ziemianka, Joanna Wierzbicka, jest niespełnioną uczuciowo kobietą. Ukochany wybrał inną. Joanna, rzucając się w wir pracy, wybiera samotną drogę życia do momentu, gdy niespodziewanie w jej majątku pojawia się sześcioletnia Anielka. Dziewczynka jednego dnia tragicznie straciła rodziców. Zapis testamentu wskazuje Wierzbicką – matkę chrzestną Anielki – jako prawnego opiekuna sieroty. Od tej chwili życie samotnej kobiety i osieroconej dziewczynki zmienia się. Obie uczą się siebie nawzajem.
Anielka to prawdziwy skarb: żywe i ciekawe świata dziecko, które kocha bezinteresownie. To rezolutna, wygadana i śmiała dziewczynka, zdolna zauroczyć każdego. Z nową opiekunką poznaje podlaskie włości; okoliczne dwory i wsie; zwyczaje szlacheckie i ludowe.
Pewnego dnia w ich ustabilizowanym życiu pojawia się ojciec chrzestny dziewczynki – Marcin Czarnocki – drugi opiekun prawny sierotki, który dotychczas bywał za granicą. Jego przyjazd zwiastuje nieuchronne zmiany…
Podróże serc to pełna przejmującego ciepła, wzruszająca historia osieroconego dziecka, marzącego o nowej rodzinie i miłości; dziecka, które swoim zachowaniem skrada ludzkie serca. To także obraz podlaskich i łowickich ziemian w XIX wieku, zmuszonych do mieszkania i pracy pod rosyjskim zaborcą i starających się zachować narodową tożsamość. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment powieści Agnieszki Panasiuk:
Gwizd lokomotywy i spokojne hamowanie znaczyły jedno: koniec podróży. Anielka powoli otworzyła oczy. Odkąd dwie starsze sąsiadki wysiadły, wolała udawać, że śpi, niż słuchać wywodów Franciszki o sierocej doli i jej przyszłym losie u obcych ludzi, a w dodatku jakichś Moskali – dziewczynka nawet nie wiedziała, co znaczyło to ostatnie słowo. Z letargu wyrwał ją głos Franciszki:
– Pośpiesz się! Myślisz, że będą na nas nie wiem jak długo czekali?! Pociąg i tak ma chyba spóźnienie. Ledwo duszę w sobie czuję – psioczyła Franciszka.
Rozespana dziewczynka ostatni raz wyjrzała przez okno: tuż za torem rósł ogromny sosnowy las, tak gęsty, że nawet dziewczynce o tak drobnej posturze jak Anielka trudno byłoby wejść do tego lasu. Mała posłusznie wybiegła za opiekunką i przysłuchiwała się, jak ta karciła teraz jakiegoś biednego chłopca:
– A cóż to za zasady! Cóż to za rządy! Nie dość, że pociąg się spóźnił, to nie macie poczekalni dla pierwszej klasy?! – krzyczała opiekunka.
– Biała jest małym miasteczkiem, proszę pani. Nikomu dotąd to nie wadziło, a pociąg, pani, jest dziś kwadrans wcześniej. Dla wymagających pasażerów mamy tu kącik na poczekalni – tłumaczył cierpliwie chłopak, prowadząc podróżne do środka białego dworca z dużymi łukowatymi oknami. Prostokątna bryła kryła w sobie przytulne wnętrze, wypełnione liczną gawiedzią ludzi w lnianych, tkanych sukmanach bez zbędnych ozdób, drobnomieszczańskimi robotnikami i żołnierzami.
W przyjemnym chłodzie oczekiwali oni na odprawienie pociągu w stronę Brześcia i dalej, a ostatni maruderzy tłoczyli się przy kasowych okienkach. W kąciku z wyściełanymi krzesłami i dużym stołem, na którym królował samowar, było nieco spokojniej, i właśnie tam udały się Franciszka z małą.
Kiedy po chwili pojawiła się przy obu kobietach jakaś służebna pannica z filiżankami i talerzem pokrojonego drożdżowego ciasta, Franciszka nie mogła się oprzeć pokusie: uszczknęła kawałek łakoci, dziwiąc się, że na Anielce smakołyki nie robiły większego wrażenia.
Jej mała podopieczna nie czuła głodu ani pragnienia. Ciekawiło ją jedynie to nowe miejsce. Stanęła więc na krześle i wyjrzała przez okno. Czy teraz tu będzie mieszkała? Czy tu zostanie na zawsze? A może każą jej wracać? A może trzeba jechać jeszcze dalej?
Plac przed dworcem wysypano żółtym piaskiem, który odbijał jasne promienie słońca. Schodzące się trakty, wybrukowane rzecznym kamieniem, okalały drewniane domy z gankami, a jeden murowany dom wydawał się być tak dostojny, że nie pasował jakoś do okolicy. Niedaleko rozłożył się też dębowy lasek, rzucający przyjemny cień. Czyżby ktoś w nim mieszkał? Anielka przetarła oczy. Tak! W głębi majaczył modrzewiowy dworek.
– Aniela! Siądź w końcu, jak wychowanej panience przystało! – krzyknęła Franciszka, podsuwając dziecku resztki pozostałe na talerzyku. – I napij się w końcu, u licha! Jak będziesz się tak zachowywać, to nikt cię nie zechce! Widzisz, nikt na nas nie czeka! – dorzuciła z zawiścią.
Mała skuliła się i objęła dłońmi filiżankę. Gdyby jeszcze chwilę postała w oknie, zobaczyłaby nadjeżdżający od miasta powóz zaprzęgnięty w deresza.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Podróże serc. Powieść Agnieszki Panasiuk kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Artykuł zamieszczony w ramach współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina.