Ada, nauczycielka w przyszpitalnej szkole, wiedzie szczęśliwe życie u boku Jacka. Planuje ślub, jednocześnie angażując się w opiekę nad dziećmi z chorobami onkologicznymi. Jej narzeczony całą uwagę koncentruje na karierze w firmie farmaceutycznej, by już na starcie zapewnić rodzinie stabilność finansową.
Na szpitalnym oddziale krzyżują się ścieżki Ady i Jacka, ciężarnej Majki, nastolatka z białaczką oraz wolontariusza Bartka. Tymczasem wokół bohaterki narasta seria niepokojących wydarzeń, których źródło kryje się w dramacie sprzed dwudziestu lat. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo.
Czy Ada odważy się stanąć twarzą w twarz z bolesną przeszłością i skomplikowaną teraźniejszością, by ochronić swoje życie i spełnić marzenia?
Cytrusowy gaj Katarzyny Kieleckiej to opowieść o różnych odcieniach przyjaźni i miłości, o rozczarowaniu i nadziei, a także o tym jak wiele sekretów, wyzwań i niespodzianek niesie ze sobą życie. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Cytrusowy gaj. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Kochanie, dla ciebie wszystko. Nie zamierzam oszczędzać na narzeczonej. Pachną obłędnie – oznajmił i po chwili ustawił kwiaty na samym środku stołu, tak żeby rzucały się w oczy z każdego miejsca w pokoju.
Usiedli obok siebie na kanapie i zapatrzyli się na wazon. Na chwilę zawisło między nimi niewygodne milczenie. Jacek zapalił mechanicznie papierosa i podał go dziewczynie. Następnie sięgnął po drugiego dla siebie. Ada rozejrzała się za popielniczką. Trafiła wzrokiem na małą metalową puszkę z napisem „Szklarska Poręba”, której od lat używali do strząsania popiołu. Kupili ją wypełnioną drobnymi cukierkami jeszcze na początku studiów. Początkowo miała ją dostać mama Ady, jednak jakoś tak wyszło, że któregoś popołudnia Jacek sięgnął po pierwszego cukierka, potem po kolejnego i tym sposobem puszka została u nich. Pani Gabriela dostała wtedy tylko kilka zdjęć zrobionych gdzieś pod Szrenicą. Wyglądali na tych fotkach na najszczęśliwszą parę na świecie.
Ada strząsnęła z siebie wspomnienia z równą zaciętością co popiół z papierosa. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Nie lubiła takich sytuacji ani takich rozmów. Nie znosiła kłótni i napiętej atmosfery. Siedziała sztywno jak na obronie pracy magisterskiej, skubała skórki przy paznokciach i zastanawiała się, na co tak naprawdę czekają.
– No? – pogoniła wreszcie narzeczonego, nie mogąc już znieść panującej w mieszkaniu ciszy.
– Co? – spytał nieprzytomnym głosem. Oderwał oczy od kwiatów, zgasił peta o dno puszki i z lekkim ociąganiem przeniósł wzrok na dziewczynę.
W odpowiedzi uniosła brwi z pytającym spojrzeniem.
– A, już wiem. Chciałaś porozmawiać. Zmęczony jestem straszliwie. Słabo śpię, byłem nawet u lekarza po jakieś prochy. Mówi, że to stres. Za duże napięcie.
– O czym ty mówisz? – przerwała mu, bo odniosła wrażenie, że mieli sobie wyjaśniać zupełnie co innego.
– O wszystkim po trochu. Nazbierało się. Wiesz, jak jest. Za dużo na mojej głowie. Na wydziale w tym semestrze zawalili mnie robotą, poza tym muszę skończyć doktorat. Chciałbym się obronić przed świętami. W firmie badania wchodzą w fazę finalną i robi się nerwowo.
– Czemu nerwowo?
– Za dużo gadania, nie zrozumiesz.
– Może zrozumiem, opowiedz.
– To złożone. Każdy dzień to straszne pieniądze. Musisz wiedzieć, że od strony chemicznej to ja jestem mózgiem całego tego projektu. Jeśli się uda, mój wysiłek może mieć wielkie znaczenie dla mnóstwa ludzi.
– Jacek, nad czym pracuje ta twoja firma?
– Przecież wiesz, zajmujemy się produkcją leków, mówiłem ci.
– I to ci spędza sen z powiek? Skład kolejnych tabletek przeciwbólowych albo maści na hemoroidy? – zakpiła, chociaż wiedziała, że jest przewrażliwiony na tym punkcie.
Ku jej zdziwieniu wyjątkowo nie obraził się ani nie rozwścieczył. Wręcz przeciwnie, zareagował w miarę normalnie, nawet się przy tym uśmiechając.
– Naprawdę uważasz, że marnuję swój czas i talent na takie duperele?
– To na co marnujesz swój czas? Powiedz, niech wreszcie się dowiem, przez co spędzam samotnie popołudnia, wieczory, a nawet noce.
Jacek westchnął głęboko i omiótł wzrokiem sufit, jakby toczył sam z sobą wewnętrzną walkę, czy się złamać i uchylić przed narzeczoną rąbka tajemnicy firmy, którą wraz z Korneckim i całym zespołem naukowców tworzył niemal od podstaw. Ada nie poganiała go. Przeczekała cierpliwie ten teatr, bo doskonale wiedziała, że lubi rozdmuchiwać wszelkie swoje przedsięwzięcia i nadawać im niemal epokową rangę. Czasem ją to bawiło, innym razem irytowało, zależnie od nastroju. Teraz było jej w zasadzie obojętne, czy odstawi swój cyrk, byle wreszcie wydusił z siebie coś konkretnego.
Po jakichś dwóch czy trzech minutach westchnień i wywracania oczami wreszcie zebrał się w sobie i uroczyście pokiwał głową.
– Okej, powiem ci, ale zatrzymaj to dla siebie. Najprościej mówiąc, Kornecki pracuje nad nowym składem mieszanki do chemioterapii. Ja dołączyłem do niego, jak wiesz, dopiero na jesieni, jednak moja rola ma znaczenie kluczowe. Pomysł jest dość prosty, choć zupełnie nowatorski. Nie będę się wdawał w szczegóły, bo nie zrozumiesz. W każdym razie, jeśli nasze założenia ostatecznie się potwierdzą, taka forma leczenia zredukuje skutki uboczne i uciążliwość terapii, jednocześnie znacznie poprawiając jej skuteczność.
– Żartujesz? – wymamrotała, wybałuszając oczy.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Cytrusowy gaj. Powieść Katarzyny Kieleckiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych: