Za chwilę policzę do dziesięciu. Fragment książki „Gdy powrócił spokój"

Data: 2019-10-29 22:05:44 | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

O spokoju marzy każde z trojga przyjaciół: Marcelina, Magda i Emil. Wszyscy zostali poturbowani przez los. Po wcześniejszych próbach Marceliny i Magdy rozliczenia przeszłości, tym razem to Emil budzi demony. Podejmuje trud rozwikłania zagadki śmierci przyjaciela. Nie cofnie się przed niczym, by wreszcie odkryć prawdę. Kolejne sekrety łączy w logiczną całość. Komuś jednak bardzo zależy na tym, by tajemnice nie ujrzały światła dziennego.

Czy Emil zdoła odsłonić wszystkie karty i cieszyć się gorzkim smakiem zwycięstwa? Gdy powrócił spokój to ostatnia część trylogii. Każdy tom poświęcony jest rozterkom innej osoby w związku z wydarzeniami z czasów liceum, gdy tworzyli zgraną grupę z nadzieją patrzącą w przyszłość.

Kreowanie swojego obrazu, by pokazać się z jak najlepszej strony, jest powszechne. Zawsze wolimy być szczuplejsi, młodsi, mieć dłuższe rzęsy i większy uśmiech niż inni. To chyba cecha związana z naszym człowieczeństwem. Jeśli jednak, kreując ten wizerunek, nie ranimy innych, to dla mnie jest on akceptowalny. Kanon piękna jest coraz bogatszy i bardziej zróżnicowany. Moi bohaterowie bywają nieco przerysowani, bo chciałam pokazać, jak sytuacja wygląda, gdy patrzymy na to z boku. Wychodzę z założenia, że najważniejsze jest to, jacy jesteśmy, a nie kim jesteśmy i co posiadamy. I to też chcę przekazać w swoich książkach.

- przeczytajcie wywiad z Anetą Krasińską

Do lektury powieści Anety Krasińskiej Gdy powrócił spokój, a także wcześniejszych książek autorki – Gdy opadły emocje i Gdy nadeszło życie – zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Gdy powrócił spokój. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Emil zasępiony szedł hotelowym korytarzem. Czuł, że jego zapas sił topnieje w zastraszającym tempie. Rewelacje zasłyszane od recepcjonisty poruszyły go. Czego funkcjonariusze mogli od niego chcieć? To musiała być pomyłka. Patrząc jednak na zachowanie pracownika hotelu, zaczynał w to wątpić. Przecież nie straszyliby ludzi bez powodu. A może mężczyzna przesadzał, a cała historia nie jest warta funta kłaków?

Z tym przekonaniem otworzył drzwi swojego pokoju. Delikatny kwiatowy zapach zawładnął przestrzenią wokół niego. Złociste promienie tańczyły na parapecie. Duże okno przysłaniały tiulowe firanki, które delikatnie muskał powiew wiatru. Emil zamknął drzwi, a firanki powróciły na swoje miejsce. Najwidoczniej klimatyzacja wyłączała się automatycznie przy otwieraniu okien, bo w pomieszczeniu zrobiło się ciepło. Z niechęcią zamknął okno i niemal natychmiast poczuł chłodne powietrze na plecach. Spojrzał w górę na podwieszone urządzenie. Pracowało na najwyższych obrotach, bo z każdą chwilą w pokoju było bardziej rześko.

Emil mimochodem spojrzał za okno. Kilka aut stało wzdłuż ulicy, ale tylko w jednym ktoś siedział. Kalinowski lekko przekrzywił głowę, by dojrzeć zapaleńców, którym nie przeszkadzał upał. Niestety źle obliczona odległość od szyby szybko się na nim zemściła. Odruchowo sięgnął do czoła i roztarł obolałe miejsce. Wycofał się do środka i przyłożył do czoła butelkę mineralnej, mając nadzieję, że to złagodzi ból. Po chwili napełnił wodą stojącą tuż przy lustrze szklankę. Upił łyk, wracając myślami do słów wypowiedzianych przez ojca. Nie chciał zapomnieć o morderstwie Roberta. Tak, nigdy nie miał złudzeń, że to było morderstwo. Teraz był tego pewny. Może gdyby wtedy wraz z zakończeniem szkoły nabrali pokory, gdyby umieli się wzajemnie ochronić, dzisiaj życie każdego z nich wyglądałoby inaczej? To miasto pozostałoby jego domem. Marcelina byłaby… Nie śmiał dokończyć tej myśli.

Ciężko opadł na pojedyncze pachnące łąką łóżko. Dochodziła osiemnasta i jeśli miał zdążyć na przyjęcie, to nie mógł marnować czasu na zbędne ceregiele. Kilkoma ruchami zrzucił buty. Nie miał siły zdejmować ubrań. Zwinął się w kłębek. Poprawił poduszkę pod głową i zasnął.

***

Johns właśnie sadowił się w swoim fotelu. Emil doskonale znał ten rytuał. Przychodził tu od dwóch miesięcy w każdy wtorek, by poddać się hipnozie. Ostatnio coraz słabiej wierzył, że zdoła coś jeszcze sobie przypomnieć z tego feralnego dnia. Owszem, umiał zanucić piosenkę, którą śpiewali kibice mijający ich na peronie, czy określić, ile wśród nich było kobiet, ale na jedno, chyba najważniejsze pytanie nie potrafił dać odpowiedzi.

– Za chwilę policzę do dziesięciu – zaczął Johns jak zwykle.

Emil bez zbędnych poleceń się położył, próbując odprężyć ciało. Czas nagle zatrzymał się w miejscu, a jego myśli poczęły wirować. Paleta zmieniających się barw to jaśniała, to znów nabrzmiewała intensywnością kolorów.

Znowu znalazł się na stacji obok Roberta. Nie słyszał jego słów, całą uwagę koncentrując na zbliżającej się fali ludzi ubranych w biało-czerwone koszulki, czapeczki i szaliki. Tłum niemal płynął, wlewając się na stację i przemieszczając się w stronę peronu.

Kiedy tamtego dnia minęli ich rozkrzyczani kibice, dostrzegł coś, na co dopiero teraz zwrócił uwagę. Jedno krótkie spojrzenie na zakapturzoną twarz. Błysk w oku i niewielki znaczek wpięty w klapę dżinsowej bluzy kupionej na Stadionie Dziesięciolecia. Głośny krzyk i skandowanie nazwisk wszystkich polskich piłkarzy odbijało się echem po peronie. Nabrzmiałe emocjami głosy nie dawały się zagłuszyć przez nadjeżdżający pociąg. Pisk hamulców zdawał się ledwie słyszalny. Unoszący się w powietrzu zapach potu mieszał się z kurzem.

Emil jeszcze raz usiłował spojrzeć na postać, która mignęła mu w tłumie, ale już jej nie dostrzegł. Nerwowo lustrował kolejne osoby, lecz nie odnalazł poszukiwanej. Zrobił głęboki wdech. Znał ten symbol. Był pewien, że już go wcześniej widział. Zmuszał mózg do wysiłku, wciąż słysząc dochodzący z oddali głos Johnsa.

– Opisz, jak wygląda przypinka.

Starał się odtworzyć kształt, który ujrzał.

– Jaki ma kolor? – dopytywał terapeuta. – Skup się i spójrz znowu na znaczek.

Próbował. Starał się, ale nikt z tłumu, który teraz przelewał się przez poczekalnię, nie miał takiej. Zacisnął dłonie w pięści. Przecież znał ten symbol, do cholery. Widział go u…

– Kiedy odliczę od dziesięciu do zera, otworzysz oczy. – Usłyszał polecenie Johnsa.

Chciał krzyczeć, że to za wcześnie, bo właśnie coś znalazł, ale raz uruchomiona machina nie była w stanie się zatrzymać.

Kiedy się ocknął, poderwał się z kanapy, niemal przewracając siedzącego tuż przy nim mężczyznę. Przez chwilę krążył po gabinecie bez wyraźnego celu. Wreszcie wyczerpany opadł na siedzisko i w milczeniu pochylił się, chowając w dłoniach głowę.

– Coś znalazłeś?

– Tak, chyba tak – odparł, nie podnosząc głowy.

– Czuję, że jesteśmy blisko.

– Gdybym miał jeszcze chwilę… – urwał w pół słowa. – Dam sobie rękę uciąć, że niedawno widziałem ten symbol.

– Powoli odkryjemy wszystkie karty.

W tej samej chwili Emil, nie zważając na osłupienie Johnsa, wybiegł z gabinetu. Pokonywał po dwa schodki. Nie miał czasu na kolejną hipnozę. Za dwa dni wyjeżdżał do Polski.

***

Właśnie tę przypinkę miał teraz przed oczyma, gdy się ocknął. Rozejrzał się po pokoju, by upewnić się, że wciąż jest w hotelu. Odruchowo wyłączył budzik w telefonie i sprawdził godzinę. Dochodziła dziewiętnasta. Krótka drzemka nie dała wytchnienia, ale przypomniała mu o postanowieniu sprzed kilku dni. Zmiany, które sukcesywnie wprowadzał, kosztowały go niemało trudu. Wprawdzie na razie postanowił nie sprzedawać apartamentu w Sydney, ale trzeba było podjąć odpowiednie kroki, by ktoś z jego przyjaciół od czasu do czasu tam zajrzał chociażby po to, by odebrać korespondencję. Klucze przekazał Lisie – asystentce, która od lat mu matkowała, dbając, by chociaż raz dziennie zjadał coś przyzwoitego, jak mawiała o obiedzie z dwóch dań, przystawki i deseru. Pewnie gdyby była dziesięć lat młodsza i nie miała męża oraz trójki dzieci, w którymś momencie zacząłby o niej myśleć jak o kandydatce na żonę. Tymczasem był jej wdzięczny za wsparcie i okazywane mu zainteresowanie. Lisa była swego rodzaju opoką, która nigdy nie zawiodła, nawet gdy przestał być jej szefem. Zapewniła go, że w ich relacjach to niczego nie zmienia.

Kwiatów i zwierząt nie posiadał, więc wystarczyło nakryć meble i mógł ruszać w podróż na drugi kraniec świata. Większość ubrań udało mu się spakować do kartonów i nadać przesyłkę do Polski. Nie miał ochoty użerać się na lotnisku z nadbagażem.

Podniósł się, zabrał kosmetyki i pospiesznie wszedł do łazienki. Krótka kąpiel pod prysznicem sprawiła, że rozbudził się i znów zaczął intensywnie myśleć nad niedawnym snem. Chłodna woda spływała po jego plecach, przynosząc niewypowiedzianą ulgę napiętym mięśniom. Dokładnie namydlił całe ciało i czekał, aż strumień je opłucze. Teraz był już pewien, że przypinka składała się z dwóch elementów połączonych w całość. Tak, wyraźnie widział miecz gotowy do walki. Jednym ruchem zakręcił kurek i nie bacząc na to, że jest nagi i wciąż ocieka wodą, pobiegł do sypialni. Szarpnął suwak i szybkim ruchem wyjął laptop. Niecierpliwie czekał, kiedy wreszcie system zacznie pracować. Gdy w końcu ekran komputera rozbłysnął, Emil sprawnymi ruchami wystukał kilka słów i w napięciu oczekiwał. Nie mógł ustać w miejscu, dlatego zaczął chodzić po pokoju. Wtedy spostrzegł swoje nagie odbicie w lustrze. Ściągnął przykrycie z łóżka i odruchowo okręcił je wokół bioder. Teraz czuł się już zdecydowanie lepiej. W tej samej chwili zerknął na ekran komputera, na którym skrzyło się kilkanaście symboli.

– Bingo! – krzyknął. – Mam to – dodał, po czym przysiadł na podłodze i zaczął czytać informacje z kolejnych stron. Pochłonięty bez reszty niemal zapomniał o świecie.

Książkę Gdy powrócił spokój kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Gdy powrócił spokój
Aneta Krasińska1
Okładka książki - Gdy powrócił spokój

O spokoju marzy każde z trojga przyjaciół: Marcelina, Magda i Emil. Wszyscy zostali poturbowani przez los. Po wcześniejszych próbach Marceliny...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje