Wszystko bez smaku! Fragment książki „Czarne Miasto"

Data: 2020-02-17 13:20:54 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

W powieści Marty Knopik Czarne Miasto losy śląskiej rodziny splecione niczym warkocz z tego, co realne, i z tego, co magiczne, prowadzą do odkrycia tajemnicy sięgającej wiele lat wstecz…

Obrazek w treści Wszystko bez smaku! Fragment książki „Czarne Miasto" [jpg]

Wanda mieszka samotnie w Czarnym Mieście w ogromnym mieszkaniu pełnym mebli i wspomnień. Jej mąż Zdzisiek zginął w kopalni w Roku Zaćmienia, kiedy to zapadały się kolejne podziemne chodniki, a ludzie szukali schronienia w budowanych naprędce tunelach. W umierającym mieście, wśród duchów przeszłości, zaczyna się toczyć codzienne życie. Wanda nadal nie otrząsnęła się z żałoby, a jej córki, zwane siostrami Bebe, wyemigrowały do Białego Miasta. Jednak wspomnienia i sny nie pozwalają im uwolnić się od tragicznych wydarzeń…

Czarne Miasto jest niczym jeden z bohaterów powieści, którego losy, od narodzin do śmierci, utkane są z legend, fragmentów starych kronik i chaosu sprzętów pozostawionych przez kolejne pokolenia.

„Czarne Miasto" wciąga i ugniata bohaterów, pożera ich metaforycznie... To może być debiut literacki sezonu!

- Wojciech Dutka, pisarz

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Lira. Dziś w naszym serwisie przeczytacie premierowe fragmenty książki: 

Rozdział I

Wanda

Ostatnie dni października to czas, w którym powietrze w Czarnym Mieście zaczyna gęstnieć i tracić przejrzystość. Przez smugi dymu przebija jeszcze złoty blask słońca, powoli zalega jednak ciemność, która za kilka dni, z początkiem listopada, pochłonie całe miasto. Na razie czai się w brudnych bramach, w zapachu piwnic, ulatnia się z kominów i oplata dachy budynków. Powietrze ma lekko rdzawy posmak dymu, trochę podobny do smaku krwi. „To zapach ziemi ojców, zapach węgla” — mówią z dumą rdzenni czarnomieszczanie i wgryzają się w niego z lubością.

Wanda Bóbr nie jest jednak rdzenną czarnomieszczanką. Od kiedy mąż ją tu przywiózł w młodości, zasłania twarz szalikiem, narzekając na smród.

Obecne życie Wandy jest szare i monotonne jak krajobraz Czarnego Miasta. Spędza czas w starym fotelu, rozmyślając lub czytając. Wieczorami zasypia w gnieździe uwitym z koców, kołder i poduch, oświetlona melancholijnym, żółtym słońcem abażuru z frędzlami. Czarny pies o łagodnym spojrzeniu leży na tureckim dywanie koło łóżka i pochrapuje. W ogromnym mieszkaniu, w pozostałych pokojach, a także schowkach i przedpokojach, panują chłód i mrok. I tylko bańka światła chroni przed ich naporem, przed wniknięciem pod kołdry, koce, a potem pod piżamę i skórę.

Jest to przenikliwy chłód zapomnianych sprzętów, dawno niedotykanych ludzką ręką, chłód wielu niedogrzanych pokoi w tym wysokim na cztery metry mieszkaniu. Chłód nieczytanych książek i nieoglądanych zdjęć, chłód porcelanowych figurek stojących pojedynczo, parami, grupkami na komodach i regałach. Chłód krzeseł, na których nikt nie siada, oraz łóżek, w których nikt nie śpi.

Jest to chłód podszyty mrokiem, który wsączał się latami w dywany, obicia sof, w książki i ubrania, a teraz wydobywa się z niedomkniętych szaf, z szuflad komód, spod łóżek, otoman i skrzyń, wypływa spomiędzy podłogowych desek, z pęknięć i rys na ścianach.

Czasami Wanda czuje, że to mieszkanie jest smutną, opuszczoną istotą, rozrastającym się w chaotyczny sposób organizmem, którego macki rozpaczliwie przeszukują kolejne pomieszczenia w poszukiwaniu energii życiowej mieszkańców, którą się żywi. Jest to rodzaj symbiozy, jaki często występuje w naturze, kiedy zwierzęta czy rośliny współpracują ze sobą dla obopólnego dobra. Mieszkanie w zamian za energię daje schronienie i dzieli się skarbami, których ma w zanadrzu nieskończoną ilość. Kiedyś, w lepszych czasach, ten układ się sprawdzał, teraz jednak jest tu tylko Wanda. Córki dorosły i wyjechały do odległego Białego Miasta. Mąż nie żyje od lat, a ona sama jest smutną, opuszczoną istotą, w której niewiele pozostało energii życiowej, niewiele ma więc dla ducha domu, który wydaje się coraz bardziej wrogi.

Wanda wychodzi już tylko na krótkie spacery z psem. Idzie zawsze tą samą trasą, najpierw wokół podwórka, wzdłuż komórek na węgiel, potem przy murze przeciwległej kamienicy, następnie przez bramę na sąsiednie podwórko. Czarny pies, zwany po prostu Czarnym, na tej krótkiej trasie odwiedza swoje murki i drzewa. Raczej nie zmieniają wiele w wyznaczonym szlaku. Czasem w trakcie popołudniowego spaceru idą na pobliski skwerek, gdzie Wandzia spotyka się ze znajomą, Kazią, która wyłania się z mgły, sapiąc jak lokomotywa. Jej pies, Adonis, drepcze za nią na cienkich nóżkach dźwigających nieproporcjonalnie tłuste ciało.

Kazia lubi mówić o gotowaniu.

— Jaki ja przepis ostatnio widziałam w gazecie! Muszę wypróbować, jak syn do mnie przyjedzie. Taki zawijaniec z sera z warzywami albo, o, zupa krem z cukinii! To jest niezłe. Albo przegrzebki w winie! Albo dynia faszerowana warzywami po grecku i kalarepki po norwesku! Słyszałyście o takich daniach? Teraz to się inaczej gotuje. — Kiwa głową.

Pani Kazia namiętnie ogląda programy kulinarne, kupuje książki i zbiera przepisy z gazet. I o tych potrawach, programach i przepisach opowiada z wypiekami na twarzy.

Wanda i Kazia stoją tak czasami na skwerku, zatopione w dymie jak głębinowe ryby na dnie oceanu, i myślami konsumują egzotyczne, wymyślne dania, jakby były z jakiegoś lepszego kraju, w którym bez zdziwienia się te wszystkie rzeczy zjada naprawdę.

Dołącza do nich jeszcze Biała Irka z pudlem Gabrielem. Irka, wiadomo, zawsze na biało: białe buty, biała kurtka, biała czapka na białych włosach, do tego biały pudel ze srebrną obróżką. Ich jasne sylwetki wyraźnie odcinają się od rozmytych, burych konturów czarnomiejskiego krajobrazu. Jednak podczas stania na skwerku z wolna szarzeją, pokrywają się sadzą opadającą z nieba, nasiąkają dymem i wtapiają się w otoczenie, po czym — nieco poszarzali i wyblakli — idą do domu, by na kolejnym spacerze znowu porazić czystością i bielą.

Irka jest specjalistką od prania białego, od detergentów, wybielaczy, proszków, płynów i kapsułek. Czas pomiędzy spacerami spędza na namaczaniu, praniu, suszeniu, prasowaniu ubrań oraz na kąpieli, myciu i układaniu białych loków: swoich i psich, na pielęgnacji pięknego pudla przy użyciu szamponów i lotionów. W białej łazience stoją rzędami preparaty ściągane z różnych stron świata, w tym również z Ameryki, przysyłane przez siostrę bliźniaczkę, która dwadzieścia lat temu wyjechała na turystycznej wizie i nie wróciła, czasem tylko zadzwoni, przyśle zdjęcie, na którym stoi pod Statuą Wolności, koło Wielkiego Kanionu, na jakimś moście, w jakimś mieście, niezmiennie cała na czarno, z czarnymi włosami, czarnymi oczami, w czarnych butach, słynna w całej Ameryce specjalistka od prania czarnego.

Irka, gdy ją dopuścić do głosu, mówi zawsze, jak co uprać, na co uważać, czego użyć, jakie są najnowsze wynalazki i w czym się pierze w Ameryce, jakie oni tam mają pralki sterowane głosem, suszarki, co same rozwieszają, jakie zapachy i cudowności.

— Udało mi się wczoraj kupić proszek z Niemiec! ogłasza z dumą. — Od razu wypróbowałam. Uprałam te białe ściereczki, o których wam ostatnio opowiadałam, te, co mi pożółkły, leżąc w szafce, i niczym nie dawało się przywrócić bieli. I doprały się za pierwszym razem! Bez namaczania!

— No popatrz! — oburza się Kazia. — A niby u nas te same proszki, te same marki. Zawsze nas ciulają. Z jedzeniem jest to samo! Kup kawę z Niemiec, to się dowiesz, jak powinna pachnieć i smakować! Albo słodycze czy ser. U nas sam plastik i sztuczne dodatki. Niemiec by tego nie zjadł.

— A pewnie. Niemcy to chodzą w bielutkich koszulach, a w oknach mają śnieżne firanki. A popatrzcie u nas: smętne bure szmaty w oknach i niczym tego nie dopierzesz — wtóruje Irka.

— Z owocami też oszustwo. Kup melona albo jakiś inny egzotyczny owoc. Wszystko bez smaku! 

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Czarne Miasto. Powieść Marty Knopik kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Czarne Miasto
Marta Knopik3
Okładka książki - Czarne Miasto

Losy śląskiej rodziny splecione niczym warkocz z tego, co realne, i z tego, co magiczne, prowadzą do odkrycia tajemnicy sięgającej wiele lat wstecz… Wanda...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje