W walce o własne szczęście nie bierze się jeńców. Fragment książki „Podróż wołyńska. Echa przyszłych dni"

Data: 2023-03-07 11:57:18 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 15 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Pierwszy tom sagi Podróż wołyńska – Echa przyszłych dni – opowiada o skomplikowanych dziejach członków rodziny Stawińskich, a także ich ukraińskich sąsiadów, zamieszkujących wieś położoną nieopodal Łucka w dawnym województwie wołyńskim. Bohaterów poznajemy w 1933 roku, kiedy Helena Stawińska rodzi martwe dziecko. Jej mąż, Zygmunt, wściekły na akuszerkę, nie bacząc na nic, w środku nocy wyrzuca ją na mróz. Nikt nawet nie przypuszcza, że to wydarzenie położy się cieniem na losach rodziny i bardzo skomplikuje wszystkim życie. Kłamstwa, intrygi, sekrety, nieodwzajemniona miłość, przegapione szanse i wzajemne urazy blakną wraz z wybuchem wojny. Za to pojawiają się nowe problemy, które w obliczu antypolskich nastrojów na Wołyniu i aktów agresji ze strony Ukraińców jednoczą bohaterów i uczą ich rozpoznawać kto przyjaciel, kto wróg.

Obrazek w treści W walce o własne szczęście nie bierze się jeńców. Fragment książki „Podróż wołyńska. Echa przyszłych dni" [jpg]

– Niezwykle poruszająca historia o sekretach rodzinnych i wielkich namiętnościach na tle zawieruchy wojennej. Od tej powieści trudno się oderwać. Serdecznie polecam! – powiedziała Edyta Świętek, autorka sag Spacer Aleją Róż, Grzechy młodości i Niepołomice

Echa przyszłych dni to przejmująca opowieść o trudnym sąsiedztwie na Kresach podczas II wojny światowej – piszemy w recenzji książki Echa przyszłych dni.  

Do lektury powieści Joanny Nowak Echa przyszłych dni zaprasza Wydawnictwo Replika.

– Z tego, co opowiadała babcia, przed wojną Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Nie było między nimi większych zatargów. Byli dla siebie sąsiadami, kimś, do kogo mogli się zwrócić w potrzebie albo z kim mogli spędzać wspólnie czas. Niestety, nacjonalizm wszystko zmienił – mówiła w naszym wywiadzie Joanna Nowak.W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Podróż wołyńska. Echa przyszłych dni. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Jadwiga cierpliwie czekała pod domem Andriejuków na powrót Tarasa. Maria nie wpuściła jej za próg. Otworzyła drzwi, ale nie dopuściła Jadwigi do słowa, za to kategorycznym tonem kazała się wynosić i więcej nie pokazywać na oczy.

Głęboko zszokowana jej zachowaniem Jadwiga nie zdążyła zareagować, a już została odprawiona z kwitkiem. Nie zwykła się jednak poddawać po pierwszych niepowodzeniach. Upór miała we krwi, co niejednokrotnie pozwalało zwycięsko wychodzić z konfrontacji. Dziś, oprócz cierpliwości i wrodzonej konsekwencji, Jadwiga potrzebowała również spokoju. 

Nie chciała poddać się emocjom, a sprawa, z jaką przybyła do Tarasa, wymagała nie tylko zdroworozsądkowego myślenia, ale i chłodnego podejścia. Nie mogła dłużej siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć, jak Jan i Zosia odnawiają dawny kontakt. Na widok starszej z sióstr, w oczach Mielewskiego dostrzegała błysk, który gasł, gdy chłopak skupiał się na niej. Jadwiga nie była naiwna, jeśli w porę nie zainterweniuje, sympatia między przyjaciółmi przerodzi się w uczucie, co definitywnie przekreśli jej szanse na związek z przystojnym żołnierzem. Nie mogła dopuścić do najgorszego. Zosia udawała, że nie widzi, z jakim zainteresowaniem młodzieniec słucha każdego jej słowa. Pozwalała mu wyręczać się w obowiązkach i wylewnie dziękowała za pomoc. Jan wyglądał wówczas na wniebowziętego. Gdy Jadzia prosiła go o wsparcie, nie wyrażał podobnego entuzjazmu. Wręcz przeciwnie, z marsową miną zastanawiał się, jak uchylić się od konieczności czytania poezji czy doradzania w kwestii wyboru sukienki na zbliżające się dożynki. 

Stawińska odnosiła nieodparte wrażenie, że narzeczony unikał kontaktu z nią, aby więcej czasu spędzać z Zosią. A ta, bynajmniej, nie stroniła od jego obecności. Od ponad tygodnia niemal nie wychodziła z domu, co kazało Jadwidze przypuszczać, iż pokłóciła się z Tarasem i broniła mu kontaktu. Nagła otwartość względem Jana mogła być poparta chęcią wzbudzenia zazdrości w Ukraińcu albo próbą wzięcia odwetu za jego działania. 

Młodsza z sióstr nie znała powodów nieporozumienia między parą. Niewiele ją obchodziły, dopóki w grę nie zaczął wchodzić jej osobisty interes. Skoro Zosia wykorzystywała Jana do swoich celów, a przez to Jan z wolna się w niej zadurzał, głupotą byłoby czekanie na rezultaty owych miłosnych rozgrywek. 

Taras musiał dowiedzieć się co się dzieje z Zosią. Jeśli nie chciał jej stracić, a Jadwiga zakładała, że nadal darzył ją uczuciem, powinien czym prędzej spotkać się z ukochaną i odbyć z nią szczerą rozmowę. Dopóki jednak nie miał pojęcia, do jakich scen dochodziło pod dachem Stawińskich, nie mógł obronić miłości do Zosi. 
Ktoś postronny mógłby uznać Jadwigę za samarytankę starającą się ratować związek dwojga zakochanych. I byłaby z chęcią utrwalała ów mit, gdyby nie osobista motywacja rozdzielenia Zosi z Janem. Choć na pretensje Jadwigi o coraz częstsze zajmowanie się sprawami Zosi, Mielewski odpowiadał, że stara się być użyteczny, nie potrafił dłużej ukrywać fascynacji starszą z sióstr. Jadwiga zaciskała więc zęby i więcej nie poruszała drażliwego tematu, co nie oznaczało, że przestała interesować się ich zażyłością. 

Jedynie Taras mógł pomóc jej uporać się z kłopotem. Nagłe milczenie Andriejuka zdarzyło się w najmniej odpowiednim momencie i jakkolwiek uzasadnione, należało dać mu kres. O ile dojdzie do rozmowy, bo przedłużająca się nieobecność mężczyzny zaczynała działać Jadwidze na nerwy. Przestępowała z nogi na nogę, zachodząc w głowę, gdzie się podziewał, skoro o tej porze powinien tkwić na polu. Zanim zapukała do domu, zerknęła na skromny płachetek ziemi należący do Andriejuków. Oprócz stracha na wróble nie było tam żywej duszy, co wydawało się o tyle zastanawiające, że wszyscy gospodarze dookoła rozpoczęli gorący okres żniw. U Stawińskich robota toczyła się pełną parą. Jadwiga niewiele interesowała się postępem prac w gospodarstwie ojca, jak co roku postanowiwszy zostawić zbiory parobkom. Wprawdzie reszta rodzeństwa czynnie brała udział w wykonywaniu obowiązków, ale Jadwiga przez lata nauczyła kogo trzeba, że tkwienie na pełnym słońcu i żęcie zboża, nie jest zajęciem przeznaczonym dla jej delikatnych rąk. Co innego Taras. Z całej rodziny Andriejuków on jedyny pozostawał na ziemi. Rodzice nie żyli od lat, a Maria wkrótce opuści rodzinny dom. Jeśli młodzieniec nie zadba o ojcowiznę, ta wkrótce przestanie przynosić owoce. 

– Jadzia? Co ty tutaj robisz? – Niczym wywoływany myślami, Taras zjawił się w zasięgu wzroku Jadwigi. 

Wyglądał na wytrąconego z równowagi, jakby pojawienie się siostry Zosi niweczyło jego starania, żeby zapomnieć wspólnie spędzony z dziewczyną czas. Nieopisana tęsknota wdarła się do jego duszy i usadowiła na samym dnie, gościnnie rozsiadając się na dłużej. Najwyraźniej niełatwo przychodziło mu godzić się z rozłąką, która z każdym dniem zdawała się coraz trudniejsza i wymagała siły porównywalnej do zdobycia najwyższej góry świata.  

– Przyszłam się z tobą rozmówić – oświadczyła Jadwiga z ulgą w głosie. Znękany Taras był jej sprzymierzeńcem, a jego pragnienie pogodzenia się z Zosią dawało nadzieję na powrót do ustalonego porządku, w którym Jan straci zainteresowanie przyjaciółką i z podkulonym ogonem będzie błagał narzeczoną o przebaczenie. Oczywiście się go doczeka, lecz po drodze będzie zmuszony udowodnić, że nigdy więcej nie spojrzy na inną kobietę pożądliwym wzrokiem. 

– Nie przypominam sobie, byśmy mieli o czym rozprawiać.

 – Tu się mylisz. – Jadwiga stanęła w lekkim rozkroku, założyła ręce na piersi i z malującym się na twarzy wyzwaniem wpatrywała się w Ukraińca. – Jest ktoś, kto łączy nas oboje. 

– Nie wiem, o czym mówisz. – Taras przeszedł obok z miną wyrażającą zrezygnowanie. Stanął na progu domu i już miał wejść do środka, gdy zatrzymały go słowa dziewczyny. 

– Przecież ja od dawna wiem, że ty i Zosia się spotykacie. Jedno krótkie zdanie wywołało spodziewany efekt. Andriejuk odwrócił się i z niedowierzaniem spojrzał na przybyłą. 

– Powiedziała ci? – W Tarasa wstąpiła wiara w ukochaną. Jeśli Zosia odważyła się podzielić sekretem z siostrą, istniało duże prawdopodobieństwo, iż wkrótce zdoła znaleźć w sobie siłę na rozmowę z rodzicami. A stąd tylko krok do podzielenia się ze światem radosnymi wieściami o ich związku.

– Zośka nigdy nie dzieli się ze mną tajemnicami – oświadczyła sucho Jadwiga. Iskra w oczach młodzieńca zgasła niczym zdmuchnięta przez gwałtowny podmuch wiatru. Instynktownie zacisnął szczękę. Tak, rozstanie było jedyną słuszną opcją. Zwłaszcza w równie niepewnych czasach.

– Więc skąd…

 – A czy to ważne? Jeśli chcesz, kiedyś opowiem ci jak to warto wiedzieć o ludziach więcej, niż sami chcą ci pokazać. Teraz o wiele ważniejsze jest, byście z Zosią doszli wreszcie do porozumienia, bo nie potrafię dłużej patrzeć na to, co wyprawia się w moim domu. Taras popatrzył na nią wnikliwie. Jadwiga mogła się tylko domyślać jakie wizje krążą po jego głowie. Zapewne oczami wyobraźni widział zapłakaną Zosię, która przez sen wzywała jego imię. Jedynie twarde postanowienie niezwłocznego załatwienia sprawy powstrzymywało ją przed przewróceniem oczami. 

– O co chodzi?

– Ja powinnam o to spytać. Od ponad tygodnia nie dajesz znaku życia, choć wcześniej nie wytrzymywałeś długo bez spotkania. Rozumiem, że doszło do sprzeczki i każde z was poczuło się urażone, lecz, na litość boską, ile jeszcze potrwa to przeciąganie liny? 

– Co cię obchodzi, jak się mają sprawy między nami? – odburknął Taras nieprzyjemnym tonem, na co Jadwiga uśmiechnęła się szelmowsko. Trafiła we wrażliwy punkt, należało zatem kuć żelazo póki gorące.

– Obchodzi o tyle, że wasze niesnaski wpływają również na innych. 

– Wątpię. Skoro Zosia nikomu o nas nie powiedziała, żadnego z was nie powinno to dotknąć. 

– Ponownie się mylisz. Nie mam pewności, czy Zosia wspominała ci o swoim przyjacielu z dzieciństwa, Janie Mielewskim.

– Chyba nie miała okazji. Co z nim? 

– Otóż Jan na dłuższy czas zniknął z jej życia, lecz kilka tygodni temu powrócił i skutecznie zamieszał twojej sympatii w głowie. Taras zmarszczył czoło. Dotąd uważał, że odseparowanie się od Zosi jest właściwym posunięciem. Po pierwsze brakowało jej zdecydowania w kwestii sprzeciwienia się twardym zasadom rodziców, po drugie, czego dziewczyna najpewniej nie wiedziała, sytuacja polityczna nie tylko na Wołyniu, ale na całych kresach Rzeczypospolitej, zmieniała się na niekorzyść Polaków. Andriejuk tłumaczył sobie, że odseparowawszy się od Zosi, chronił ją nie tylko przed Bondarukami, ale i resztą tych szalonych bojowników, którzy umyślili sobie powołać wolną Ukrainę kosztem mieszkających tu od lat Stawińskich i ich rodaków. 

– Skoro się przyjaźnili, nic dziwnego, że pragną nadrobić stracone chwile. – Taras powrócił do rzeczywistości. 

– Nie dałbyś im przyzwolenia, gdybyś zobaczył, jak wspólnie spędzają czas. 

– A cóż takiego mogą robić w domu pełnym ludzi? – spytał, niemniej w jego głosie pojawiły się wątpliwości.

– Nic zdrożnego, ale obawiam się, że jeśli pozwolimy im dłużej przebywać ze sobą, oboje pożałujemy wcześniejszej bezczynności. 

– My? Ty też masz z tym coś wspólnego? Opowiadanie o miłosnych rozterkach obcemu w zasadzie człowiekowi, było kompletnie pozbawione sensu, lecz w kontekście szukania sojuszników, należało wyznać choć niewielki wycinek prawdy, resztę zaś podkoloryzować tak, aby Taras zgodził się współpracować. 

– Jan i ja jesteśmy związani, ale od paru dni…

 – Zaraz, zaraz – przerwał Andriejuk. – Chyba nie próbujesz mi powiedzieć, że ty i ten… Jan zamierzacie się pobrać? 

– Jeszcze się nie zdeklarował, ale przypuszczam, że przed swoim powrotem do oddziału, poprosi bym została jego żoną – powiedziała Jadwiga tonem, w którym pewność mieszała się z wyczekiwaniem.

–Wasi rodzice nie są temu przeciwni? 

Oblicze Tarasa spochmurniało.  Jadwiga odetchnęła głęboko domyślając się, że dotknęła sedna spraw, które stały za rozstaniem mężczyzny z Zosią. Każde jej słowo ważyło teraz znacznie więcej, a od tego, co powie, najprawdopodobniej zależała przyszłość związku Ukraińca i siostry. Z drugiej strony, nie mogła już się wycofać, skoro przyszła do Tarasa we własnym interesie.

– Mama jest zadowolona z mojego wyboru, a ojciec przywitał się serdecznie z Janem, po czym wrócił do swoich obowiązków.

– Nie, nie o to mi chodzi. Czy rodzice nie zabronili wam się spotykać, dopóki Jerzy się nie ożeni?

Jadwiga pokręciła głową. Nie rozumiała, co jedno ma wspólnego z drugim. Dotąd nie usłyszała z ust matki bądź ojca zakazu odnośnie do znalezienia życiowego partnera.

– Jerzy planuje ożenek z Gabrielą Dalewiczówną – oznajmiła zaskoczonemu sąsiadowi. Wprawdzie do oficjalnych zaręczyn jeszcze nie doszło, ale w prywatnej rozmowie między dziewczętami Gabriela oświadczyła, że już wkrótce Stawiński stanie na wysokości zadania i poprosi ją o rękę. Dziedziczka zaczynała snuć plany związane z hucznym weselem i zastanawiała się, czy jej pierścionek zaręczynowy będzie dorównywał temu, jaki nosiła matka. 

– A więc wszystko, co mówiła… – prychnął Taras. – Przez cały czas mnie zwodziła… Żadne jej słowo nie było prawdą.

Ból w jego oczach zaskoczył Jadwigę. Cofnęła się o krok, jakby w ten sposób dawała mu przestrzeń do oswojenia się z okrutnymi wyrokami przeznaczenia.

– Powiedziała mi, że musimy spotykać się w sekrecie, bo wasi rodzice oczekują, że to Jerzy pierwszy się ożeni. 

– Wierutna bzdura – rzekła Jadwiga, nim zdążyła pomyśleć. 

– Przypuszczam, że nie chciała cię zranić, skoro ojciec kategorycznie zabronił nam kontaktów z waszą rodziną. 

– Co? 

– Nie przesłyszałeś się. Odkąd Andrzej przyszedł na świat, a zmarła akuszerka, tato oświadczył, że ty i Maria nie jesteście mile widziani pod naszym dachem. Nic dziwnego, że Zosia znalazła wymówkę, skoro widoki na waszą wspólną przyszłość są raczej mgliste. Jedynym wyjściem w waszej sytuacji jest dalej się ukrywać albo…

– Albo rozstać się na zawsze – oświadczył twardo Taras, czym jednocześnie zaskoczył Jadwigę i wywołał na jej skórze dreszcze. Nie takiego finału rozmowy się spodziewała. Liczyła na jego nieustępliwość i przywiązanie do Zosi. Spodziewała się, że usłyszawszy o rywalu, mężczyzna zakasa rękawy i nie spocznie, dopóki nie odzyska ukochanej. Tymczasem osiągnęła efekt odwrotny od zamierzonego. Nie dość, że Taras zapamiętał się w gniewie, to wieść o niechęci Zygmunta do jego rodziny pozbawiła go nadziei na związanie się z Zosią. Jadwiga zacisnęła usta w wąską kreskę. Wykazała się nieroztropnością, informując Tarasa o decyzjach ojca. Wprawdzie młodzieniec powinien o nich wiedzieć, nim zaczął spotykać się z Zosią, ale mleko już się rozlało i nie sposób cofnąć raz wypowiedzianych słów. Mimo to kwestia poufałości siostry i Jana pozostawała nierozwiązana. Co więcej, wobec braku reakcji Tarasa czy też jego groźby rozstania, szanse na powrót Mielewskiego do Jadwigi wydawały się znikome.

Powieść Echa przyszłych dni kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Podróż wołyńska. Echa przyszłych dni
Joanna Nowak4
Okładka książki - Podróż wołyńska. Echa przyszłych dni

Kto przyjaciel, kto wróg. Pierwszy tom sagi ,,Podróż wołyńska" p.t. ,,Echa przyszłych dni" opowiada o skomplikowanych dziejach członków rodziny Stawińskich...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje