Zamożna ziemianka, Joanna Wierzbicka, jest niespełnioną uczuciowo kobietą. Ukochany wybrał inną. Joanna, rzucając się w wir pracy, wybiera samotną drogę życia do momentu, gdy niespodziewanie w jej majątku pojawia się sześcioletnia Anielka. Dziewczynka jednego dnia tragicznie straciła rodziców. Zapis testamentu wskazuje Wierzbicką – matkę chrzestną Anielki – jako prawnego opiekuna sieroty. Od tej chwili życie samotnej kobiety i osieroconej dziewczynki zmienia się. Obie uczą się siebie nawzajem.
Anielka to prawdziwy skarb: żywe i ciekawe świata dziecko, które kocha bezinteresownie. To rezolutna, wygadana i śmiała dziewczynka, zdolna zauroczyć każdego. Z nową opiekunką poznaje podlaskie włości; okoliczne dwory i wsie; zwyczaje szlacheckie i ludowe.
Pewnego dnia w ich ustabilizowanym życiu pojawia się ojciec chrzestny dziewczynki – Marcin Czarnocki – drugi opiekun prawny sierotki, który dotychczas bywał za granicą. Jego przyjazd zwiastuje nieuchronne zmiany…
„Podróże serc" Agnieszki Panasiuk to opis codziennego życia mieszkańców Podlasia i ziemi łowickiej w XIX wieku, na tle którego poznajemy niezwykłą historię osieroconego dziecka i jego przybranych rodziców.
- recenzja książki „Podróże serc"
Do lektury powieści Podróże serc zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki Podróże serc. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Poniedziałek Wielkanocny Joanna przebudziła się dość wcześnie, lecz nie chcąc budzić domowników, położyła się jeszcze na jakiś czas w puchowej pościeli i dumała: kto zastąpił ją w majątku; czy chłopcy nie przesadzą dziś w oblewaniu panien wodą; czy któremu nie przyjdzie głupota wrzucić jaką dziewczynę do Bugu; czy dzieci odważą się przyjść do pałacu z przedstawieniem i czy cień panny Werner skutecznie ich nie odstraszy?
W pewnym momencie, leżąc tak na łóżku z zamkniętymi oczyma, Wierzbicka poczuła nagle na głowie chlupot ziemnej wody, zerwała się i krzyknęła:
– O Jezu! – Z zamyślenia wyrwała ją nie tylko woda, ale i śmiech Anielki.
– Śmigus-dyngus! – krzyknęła dziewczynka i uciekła, zostawiając na dębowym parkiecie ślady mokrych stóp.
Joanna szybko chwyciła za batystowy szlafrok. Włosy, twarz i piersi miała całe mokre. Już ona ją nauczy… W eleganckim towarzystwie starcza sama perfuma czy toaletowa woda, a nie od razu cała miednica… Ganiając Anielkę po pokoju, Joanna kątem oka przyuważyła również, jak za oknem, na dworze, służba oblewała się kubkami, a nieco dalej stajenni rzucali dziewki prosto do koryt – kilka z nich uciekało z piskiem w stronę Bobrówki. Niesamowite!
Że też ci ludzie nie mają w niczym umiaru – Joannie przemknęło przez myśl. Anielka zaś z piskiem biegała bosa po parkiecie, lejąc teraz Joannę wodą z niewielkiej sikawki.
– Ty mały huncwocie! – zawołała Wierzbicka. – Zobaczysz, że kara cię nie minie! – dodała, chwyciwszy za porcelanowy dzbanek.
– Dobrze wychowana panienka tak się nie bawi! – Panie ganiały teraz dookoła stołu i obie śmiały się szczerze, powiększając kałuże na lśniącym parkiecie.
– Oj, chyba wszystkie panienki zapomniały tu o dobrym wychowaniu i niszczą mi podłogę. – Pan Marcin stanął właśnie na progu i popatrzył, rzekomo gniewając się, na Anielkę, po czym podbiegł do niej, chwycił ją gwałtownie, niczym żywą lalkę, i dorzucił:
– I dlatego ja mogę zrobić coś takiego!
Plum! – rozległ się po pokoju plusk ciepłej wody wylewającej się z blaszanej wanny, która czekała już na gruntowną, poranną toaletę małej: Czarnocki nieco przyspieszył Anielce dzisiejszą kąpiel.
– Wujaszku, puść! – Anielka krzyknęła już po fakcie, a woda opłynęła ją aż po szyję. – Jutro oblejemy ciebie, wujaszku! – zawołała.
– To poczekajmy z tym do jutra, skarbie, a teraz ty się zajmiesz poranną toaletą, a ja zajmę się twoją mamusią, bo gotowa nam się rozchorować. – Nie zważając na protesty, Czarnocki wziął Joannę w ramiona i udał się do drugiej sypialni. Szedł możliwie najszybciej, by nie czuć ciepła i drżenia jej miękkiego, przyjemnie krągłego ciała… Ta zaś nie wierzyła, że się przeziębi, przez ogarniające ją fale gorąca i dziwne dreszcze.
– Tyle dyngusa starczy – oznajmił Marcin i pocałował Joannę tak, jak nigdy dotąd…
Tymczasem przedłużająca się toaleta Anielki opóźniła śniadanie, które złączyło się z obiadem, przechodząc jednocześnie w podwieczorek i kolację. Przez cały ten czas panie nieustannie odczuwały kołatanie serca: Anielka i pani Celestyna – z powodu wierszyków i śpiewów odwiedzających pałac dzieci; Frau Werner – przez wtargnięcie do pałacu wiejskich brudasów z traczykami i barankami, a nawet z żywym spojonym kogutem; panna Wanda – na myśl o fiołkowej flaszy, wypryskanej na jej suknię przez pana Gawryłowicza; a Joanna – na wspomnienie porannych wydarzeń, które według niej nie przystawały szlachcie. Kto to widział, żeby rzucać dziewczynkę w ubraniu do wanny! Już ja mu pokażę!
I pokazała: przy śniadaniu na głowie Marcina wylądowała cała zawartość herbacianego imbryka. Zdążysz się pan przebrać. Gospodarza na urodzaj też oblać należy – stwierdziła.
– I dobrze. Tradycji stało się zadość – Czarnocki uśmiechnął się szeroko, wstając od stołu: przydała mu się taka ochłoda na gorące myśli, od których ostatnimi czasy płonął.
Książkę Podróże serc kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Artykuł zamieszczony w ramach współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina.