Stoisz nad grobem. Fragment książki „Stara zbrodnia nie rdzewieje"

Data: 2020-10-21 22:12:41 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Gdyby Agatha Christie pisała komedie kryminalne, wyglądałyby właśnie tak! 

Do eleganckiego hotelu w niewielkiej wsi przyjeżdżają laureaci konkursu literackiego – ambitni pisarze przed debiutem. Niecierpliwie wyczekując ogłoszenia zwycięzcy, odkrywają, że zarówno sam konkurs, jak i miejsce, w którym się znaleźli, są dość podejrzane… i bardzo pechowe. 

Niebawem jeden z jurorów zostaje zamordowany. Sprawę prowadzi aspirant Andrzej Balicki, stary kawaler ze słabością do krwawych kryminałów i brutalnych thrillerów. Problem w tym, że w feralną noc przez pokój ofiary przewinęli się praktycznie wszyscy goście a na dodatek jest wśród nich dawna ukochana Balickiego… Nikt nie może opuścić pensjonatu – wszyscy stają się podejrzani. Tylko kto mógł mieć powód, by popełnić morderstwo? Czy rzeczywiście był to ktoś z gości? I co wspólnego z tym wszystkim ma papuga, która zna tylko jedno (brzydkie) słowo?

Obrazek w treści Stoisz nad grobem. Fragment książki „Stara zbrodnia nie rdzewieje" [jpg]

Do lektury powieści Stara zbrodnia nie rdzewieje – nowej komedii krymialnej, której autorką jest Iwona Banach – zaprasza Wydawnictwo Dragon. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki Stara zbrodnia nie rdzewieje. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Aspirant Andrzej Balicki zamknął drzwi posterunku i ruszył w kierunku filii biblioteki miejskiej, choć zdecydowanie wiejskiej. Musiał zdążyć przed zamknięciem, bo właśnie skończył czytać wszystkie wypożyczone książki, a nie wyobrażał sobie wieczoru spędzonego inaczej niż na lekturze.

Owszem, telewizję, a raczej filmy, czasami oglądał, ale tylko czasami. Wolał poczytać. Robił więc książkowe zapasy, ale że czytał szybko, co najmniej raz w tygodniu był w bibliotece.

Kiedy już stał na schodkach prowadzących do wejścia, smętne nuty marsza Mendelssohna, które wydobyły się z kieszeni jego spodni, zawiadomiły go o tym, że dzwoni matka. Tylko dla niej ustawił ten jeden konkretny i złośliwy dzwonek. Wygrzebał komórkę z otchłani kieszeni. Odebrał.

– Synu! – odezwała się jego matka tonem tak ponurym, jakby chciała go zawiadomić, że popełniła morderstwo.

– Tak, mamo? – jęknął zmęczonym głosem.

– Synu, czy ty zdajesz sobie sprawę, że ja…

– Tak, wiem, stoisz nad grobem – podpowiedział zrezygnowanym tonem.

Jego matka „stała nad grobem” już od dobrych kilku lat, ale tylko wtedy, kiedy miała na to ochotę, a rozmowa, która rozpoczynała się od tego właśnie zdania, zawsze dotyczyła jednego. Małżeństwa.

– Czyli rozumiesz, tak?

– Rozumiem – odpowiedział, choć nic tu nie było do rozumienia.

Matka ciągnęła:

– Czy byłeś już w domu Paciorków? Tam podobno przyjechały jakieś kobiety! – ogłosiła to, co obiegło plotką całą wioskę i dało jej powód do dręczenia syna w ten okrutny sposób.

Kobieta na wsi jest towarem deficytowym z wielu względów, bo nawet jeżeli wieś kobiety pożąda, to kobieta wsi nie bardzo. Wieś to ciężka praca, błoto, bezguście, bezrobocie, bezsklepie i w ogóle… ploty i nuda…

Znaleźć kobietę, która chciałaby zostać na wsi, to naprawdę cud. Mimo tego Andrzej nie zamierzał poddawać się żądaniom matki.

Na próżno tłumaczył matce, że nie ma zamiaru odwiedzać domu Paciorków ani zadawać się z jakimiś obcymi babami. Ona nie odpuszczała. Tak, teraz, kiedy miała już pod osiemdziesiątkę, koniecznie chciała go uszczęśliwić żoną. Jakąkolwiek. Byleby wreszcie ją znalazł i sąsiadki przestały się nim za bardzo interesować.

Nie zawsze tak było.

Kiedy był młodszy i miał jeszcze jakieś realne szanse na ułożenie sobie życia (oraz mniejszy brzuszek i lepszą kondycję), matka robiła wszystko, żeby odstraszyć każdą potencjalną narzeczoną. I robiła to skutecznie. Wnuków nie pragnęła – może gdyby się pojawiły, to jakoś by je zniosła, ale wcale do ich posiadania nie tęskniła. Zdecydowanie jednak nie chciała żadnej obcej baby pałętającej się jej pod nogami. I rządzącej jej synem, którym oczywiście miała prawo rządzić tylko ona.

– Nigdy, przenigdy, wszystkie baby to zło! – powtarzała, zapominając, że ona także do anielic nie należy.

Teraz bez skrępowania zaczęła wyłuszczać swoje plany.

– Zostaw te książczyska i idź do Paciorków. Poderwij jakąś. No! – rozkazała. – Natychmiast. Ja żądam! Jestem starą kobietą! Twoją matką! Powinieneś zrobić to dla mnie!

– Jasne, jeszcze czego! – burknął Andrzej i wszedł do biblioteki.

Nie miał zamiaru nigdzie chodzić. Książka, piwo, pieczone skrzydełka (niespecjalnie umiał gotować, ale skrzydełka jakoś mu wychodziły) czekały na niego.

Układy z matką nie spędzały mu snu z powiek. Już nie. Kiedyś owszem, teraz jednak naprawdę się nią nie przejmował. Od zawsze dokładała starań, żeby został starym kawalerem, bo każda kobieta, którą przyprowadził do domu, była „be”. Za gruba, za chuda, za bardzo wykształcona, za wredna, za biedna albo za „jakakolwiek”. Matka dwoiła się i troiła, żeby wszystkie uciekły, i bez problemu udawało jej się tego dokonać. Posuwała się do najdziwniejszych metod. Wymyślała, co się dało, kłamała, a nawet kradła (to znaczy wykradała listy i kasowała maile), pisała bzdury, podszywała się pod różne osoby… Po prostu była sobą. Nikt by tego nie wytrzymał, on niestety musiał.

Wszystko się zmieniło wiele lat później, kiedy on posiwiał, a jej koleżanki zaczęły pytać o jego preferencje i insynuować, że no… że może on…

I tu matka stanęła przed ścianą. Postanowiła natychmiast zmusić go do małżeństwa. Tyle że on już wydoroślał, zmądrzał i nie zamierzał tańczyć tak, jak mu zagra ta geriatryczna orkiestra wiejska i jej dyrygentka, czyli matka.

Na szczęście nie musiał z nią mieszkać, bo dostał kawalerkę nad posterunkiem i doskonale radził sobie sam.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Stara zbrodnia nie rdzewieje. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Stara zbrodnia nie rdzewieje
Iwona Banach1
Okładka książki - Stara zbrodnia nie rdzewieje

Gdyby Agatha Christie pisała komedie kryminalne, wyglądałyby właśnie tak!  Do eleganckiego hotelu w niewielkiej wsi przyjeżdżają laureaci konkursu...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy