Sedno życia Katarzyny Kieleckiej to poruszająca powieść obyczajowa, a zarazem opowieść o tym, co w życiu najważniejsze. Historia zakompleksionej trzydziestoletniej kobiety, Edyty, która musi otworzyć się na zmiany i zmierzyć ze sporymi wyzwaniami z pewnością żadnego spośród czytelników nie pozostawi obojętnym. W naszym serwisie przeczytać już możecie recenzję tej książki, w minionych tygodniach prezentowaliśmy Wam również obszerne fragmenty powieści. Dziś czas na ostatni spośród nich :
Rozdział 26
Myślałam, że temat Pana Przystojnego skutecznie zakończyłam, jednak były to tylko mrzonki. Pojawiał się w domu dziecka zawsze w godzinach moich odwiedzin. Dosłownie nie szło się opędzić. Podejrzewałam, że starał się o to specjalnie, bo wcześniej nie wpadałam na niego tak często. Chociaż, cholera, po co miałby kombinować? Nasza randka okazała się niewypałem i powinien zdawać sobie z tego sprawę. Jakiś tydzień przed świętami zaczepił mnie na schodach, kiedy już wychodziłam.
– Skoczysz ze mną na kawę?
– Przepraszam, strasznie się spieszę… – Usiłowałam się wykręcić.
– Chcę ci przekazać kilka informacji o Grzesiu.
Zawahałam się.
– Dobrze, kawa. Najlepiej od razu teraz. Możemy wrócić na górę, tam, gdzie poprzednio.
– Nie możemy. Jest późno, więc dzieciaki zaraz idą spać. Blisko jest mała kawiarnia.
Westchnęłam zrezygnowana. Idealnie wybrał przynętę. Miał nade mną przewagę.
– Niech ci będzie. Pojadę za tobą.
Dotarliśmy do klimatycznej kawiarenki w zasadzie już na Bałutach. Nie wiedziałam dotąd, że Bałuty ze swoją szemraną historią dysponują takimi sympatycznymi lokalikami. Wystrój wnętrza stwarzał typowo świąteczny i intymny klimat. Idealnie pasował na miłe spotkanie przy cichej rozmowie z delikatną i nienarzucającą się muzyką w tle: lekki jazz czy coś podobnego. Nie znam się kompletnie na dźwiękach, ale nie drażniły uszu. Podano mi doskonałą, aromatyczną kawę. Zatopiłam się w wygodnym fotelu i zamieniłam w znak zapytania.
Tymczasem Paweł milczał i drażnił mnie, gapiąc się bezczelnie na różne, na szczęście porządnie odziane, fragmenty mojego ciała.
– Okej. Jakie informacje chcesz mi przekazać? – spytałam wreszcie znad filiżanki, poganiając go.
– Zorientowałem się trochę w waszych sprawach i ogólnie nie wyglądają źle – zaczął, przenosząc wzrok z moich kolan na oczy. – W domu dziecka wyrobiłaś sobie bardzo dobrą opinię. Zyskujesz tym, że tak często przychodzisz i w jaki sposób spędzasz z nim czas. Oczywiście też tym, że cię nie zniechęca jego zachowanie w gorszych chwilach.
– Nie robię nic wyjątkowego.
– I to też ci się liczy na plus. Wiesz, że kilku chłopców w szkole mu dokucza?
– Co ty gadasz? – spytałam, od razu się spinając.
– To się zdarza. Chłopak z bidula świetnie nadaje się na kozła ofiarnego. Dzieciaki szybko wyczaiły, gdzie on mieszka.
– A szkoła co na to? I dlaczego nikt mi nie powiedział?
– Oficjalnie nie jesteś jego opiekunem prawnym. Trudno wymagać od nauczycielki, żeby wydzwaniała akurat do ciebie. Sama oczywiście reaguje. To świetna babka i wszystko rozumie. Rozmawia, tłumaczy, łagodzi spory i interweniuje, kiedy chłopcy się biją.
– Jak to? Grześ się bije?
– Oczywiście. Myślisz, że jak mu dokuczają, to idzie do kąta i płacze? Nie znasz go? To typ wojownika, odważny i porywczy facet.
– Jak powinnam mu pomóc? – Popatrzyłam bezradnie.
– Tak jak pomagasz. Dobrze ci idzie. I nie przejmuj się nadmiernie – powiedział i złapał mnie za rękę, sięgnąwszy przez mały, okrągły stolik.
Wyrwałam się natychmiast.
– Tylko to chciałeś mi powiedzieć?
– Nie tylko. Zorganizowałem ci niespodziankę.
– Nie cierpię niespodzianek.
– Tę polubisz. Gwarantuję. Potraktuj ją jak świąteczny prezent. Trochę to wymagało zachodu, ale zabierzesz Grzesia do domu na Boże Narodzenie.
– Żartujesz?! – zawołałam podekscytowana – Do domu? Na wigilię i tak dalej? Będzie u mnie spał?
Paweł zachichotał.
– Tak. I tak dalej też. Przyjedź po niego w sobotę rano i odstaw go w drugi dzień świąt wieczorem. Papiery przygotowałem. Musisz podpisać mnóstwo oświadczeń, ale to już w zasadzie tylko formalność.
Uśmiechnął się i trzeba przyznać, że niezwykle mi się wtedy podobał. Zapomniałam natychmiast o żałosnych macankach w kinie i spojrzałam na niego przychylniej. Pomyślałam, że to taki ładny facet, sympatyczny i z poczuciem humoru. Po co ja się, do pioruna, tak przed nim bronię? Mimo to postanowiłam jak najszybciej wymknąć się ze spotkania. Miałam do zaplanowania całe długie, wspólne święta. Dawno nie czułam się tak podekscytowana. Oko mi niewątpliwie błysnęło.
– Cholera, jak ja ci się odwdzięczę? – palnęłam bezmyślnie.
Odpowiedź przygotował chyba wcześniej, bo bez wahania zaproponował:
– Wybierz się ze mną na sylwestra.
– Co? Ja nie obchodzę takich okazji.
– To sobie nie obchodź. Po prostu ubierz się ładnie i spędź ze mną ten wieczór. Dostałem zaproszenie dla dwóch osób na imprezę w Hiltonie. Zapowiada się dobre jedzenie, świetna muzyka i kawał parkietu. A szampana o północy wypijemy tylko przy okazji.
Głupio mi było tak wprost mu odmówić, więc, chociaż wiedziałam, że w ogóle nie wchodzi to w grę, rzuciłam niepewnie:
– Mogę się jeszcze zastanowić?
– Możesz. Daj mi znać najpóźniej w drugi dzień świąt. Jak odwieziesz Grzesia. Umowa stoi?
– Stoi – zgodziłam się, bo to zabrzmiało uczciwie.
Pożegnałam się najszybciej, jak się dało, a mój zwiastun dobrej nowiny zyskał tego dnia tylko tyle, że pozwoliłam się na koniec niezobowiązująco pocałować w policzek.
Jeśli zainteresowała Was powieść Katarzyny Kieleckiej, Sedno życia kupicie już w popularnych księgarniach internetowych: