Masz wielkie serce! Fragment książki „Sedno życia"

Data: 2019-04-16 13:08:00 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Masz wielkie serce! Fragment książki „Sedno życia

Czy można nauczyć się kochać? 

Edyta nie jest przebojową dziewczyną, gotową zdobywać świat. Ma trzydzieści lat i ogromne kompleksy. Nie chce przyjąć od brata propozycję pracy, lecz ostatecznie się na to decyduje. Nie wie, że będzie to dopiero początek wielkich zmian w jej życiu i wyzwań, którym będzie musiała stawić czoła.Do lektury powieści Katarzyny Kieleckiej Sedno życia zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Zapraszamy Was do udziału w konkursie, poświęconym tej właśnie książce, prezentujemy też premierowy fragment powieści: 

Rozdział 15

Lipiec powoli odszedł do historii, mijał sierpień, jednak lato nadal szalało. Na Karsiborze nic się nie zmieniło. Wciąż miałam poczucie, jakbym żyła w oderwanej od rzeczywistości bajce, w innym świecie, w którym Łódź nie istnieje. Poza pracą, która w gruncie rzeczy była przyjemna i bezstresowa, istniały tylko plusk wody płynącej za oknem, odgłosy ptaków, cichy pomruk silnika podczas meandrów między wyspami i od czasu do czasu spacery po plaży. Spokój. Cisza. I wewnętrzne poczucie, że to wszystko, co się dzieje, jest z jakichś przyczyn ogromnie ważne. Może nawet najważniejsze.

W końcu niebo zasnuło się chmurami i przyszedł gigantyczny front. Siedziałam w kuchni i piłam kawę. Andrzej krzątał się przy bufecie, robiąc sobie śniadanie. Każde z nas zajęło się swoimi myślami i poza standardowym „dzień dobry” nie zamieniliśmy tego dnia ani słowa. Gapiłam się w okno, za którym wiatr szarpał liście na okolicznych drzewach, a deszcz wylewał się z hukiem z rynien, tworząc na chodniku przed domem istne potoki. W powietrzu czuło się już przedsmak jesieni, chociaż sierpień się jeszcze nie skończył. Bez względu na prognozy nie było szans na rejs po delcie. Polowanie z aparatem na ptaki nie miało najmniejszego sensu. Wszystko, co żyło, pochowało się przed deszczem i wiatrem. Szkoda. Przywykłam już do tych sobotnich włóczęg po wodzie. To nie to, że mi jakoś specjalnie zależało. Po prostu przywykłam.

Telefon odezwał się punktualnie o dziewiątej. Jak w każdą sobotę. Jakby cały tydzień czekał na ten moment, żeby zadzwonić. Oczywiście spodziewałam się tego, więc odebrałam dość szybko.

– Cześć, to ja. – Usłyszałam w słuchawce.

– Cześć, a to ja.

– Wiem, przecież dzwonię do ciebie.

– Co słychać?

– Mama jest dla mnie niedobra.

– Niedobra? A co się stało?

– Nie chce mi kupić plecaka z psem. – W głosie Grzesia brzmiało silne wzburzenie.

– A po co ci ten plecak?

– No co ty, nie wiesz? Idę we wrześniu do szkoły!

– Jak to do szkoły? Przecież chodzisz do przedszkola…

– Jestem już duży. Nie pamiętasz? Ile lat można chodzić do przedszkola?

– No tak, racja. Co z tym plecakiem?

– Chciałbym mieć taki ładny z psem. Nie z obrazkiem z bajki, tylko z prawdziwym psem, rozumiesz? A w sklepie były tylko dziewczynowe.

– Dziewczynowe?

– Tak. Różowe, z kwiatkami i motylkami. Fuj!

– A takich dla chłopców nie ma?

– Widzieliśmy jeden. Mama powiedziała, że jest za drogi i nie ma tyle pieniędzy. Kazała mi wybrać inny.

– Wybrałeś?

– Nie.

– I co teraz będzie?

– Nie wiem. Mamie jest przykro.

Grzesiowi też najwyraźniej było przykro. Może nawet bardziej z powodu mamy niż ze względu na ten nieszczęsny plecak. Jednym haustem dopiłam kawę i powiedziałam bez wahania:

– Przekaż mamie, że ja kupię ci ten plecak.

– Naprawdę? – Głos Grzesia wyraźnie się ożywił. – Kupisz?

– Oczywiście. I wyślę pocztą. Dostaniesz go przed rozpoczęciem roku. Obiecuję.

– Edyta, dziękuję! Dziękuję, dziękuję! Czekaj, powiem mamie!

W tle usłyszałam, że biegnie do Agaty i dzieli się z nią nowiną. Po chwili tuż przy moim uchu zabrzmiał chrzęst obracanego w rękach telefonu.

– Mama mówi, że jesteś wspaniała.

– Przesadza. Wcale nie jestem. To na razie, Grzesiu. Biorę się za szukanie plecaka.

– Kocham cię, Edyta. – Usłyszałam jeszcze i szybko przerwałam połączenie, żeby nie dać sobie szansy na wzruszenie się jego słowami.

Obiecać a wykonać to nie to samo. Zadumałam się. Gdzie ja znajdę teraz taki plecak? W Świnoujściu są chyba jakieś sklepy ze szkolnymi gratami, tylko czy będą mieli odpowiedni wzór? Może powinnam pojechać do Szczecina? Rozejrzałam się niepewnie po kuchni, jakbym miała nadzieję, że gdzieś w jej kącie znajdę stos odpowiednich plecaków do wyboru.

Andrzej skończył szykowanie śniadania, podszedł z talerzem kanapek i kubkiem do stołu. Usiadł koło mnie.

– I co teraz zrobisz? – zagadnął.

– Z czym? – spytałam wyrwana z zamyślenia.

– Z tym plecakiem.

– Właśnie nie wiem… A ty co? Podsłuchiwałeś?

– Nie, po prostu twój rozmówca nadawał bardzo głośno.

– Przepraszam. – Zrobiło mi się głupio.

– Nie ma za co. Proponuję internet.

– Że co?

– Poszukamy tego plecaka w sieci.

Wstał, poszedł do swojego pokoju i po chwili wrócił z laptopem.

– Dla pierwszaka lepszy będzie tornister – oświadczył, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Czyli?

– Taki sztywny. Wiesz, o co chodzi? Nie, że miękka szmata na plecy, tylko twarde, lekkie pudło. Zdrowiej dla kręgosłupa.

– Aha. Jasne. To szukaj właśnie takiego.

Po chwili wyszperał mi kilka tornistrów z psami, całkiem niedziewczynowych, dokładnie takich, jakie spodobałyby się Grzesiowi. Popatrzył na mnie z zadowoleniem i kazał wybierać. Nie umiałam się zdecydować, bo w zasadzie wszystkie były podobne. Kształt prawie taki sam, różnica tkwiła głównie w psach i jakichś tam elementach wykończenia. Wreszcie moją uwagę przykuła najbardziej wypasiona oferta. Dosłownie takie szkolne deluxe. Cały zestaw składający się z tornistra, worka na kapcie, piórnika, pojemnika na kanapki i bidonu. Wszystko w tej samej kolorystyce: ciemnoniebieskie ze zdjęciem identycznego zwierzaka z wywieszonym językiem i bystrymi oczami. Dookoła pełno było drobnych nadruków w kształcie psich łap i kości.

– Bierzemy ten.

– Z labradorem?

– To jest labrador?

– Tak. Cały zestaw?

– Oczywiście! Czekaj, skoczę po kartę, to od razu przeklikam, co trzeba, i zamkniemy sprawę.

Poderwałam się od stołu. Spodobał mi się ten nieco lekkomyślny zakupowy szał. To bardzo przyjemne uczucie sprawić Grzesiowi radość. Wydawało mi się, że nawet deszcz zaczął się uspokajać. To nic, że ominął nas rejs. Będzie tornister!

Trwało to kilka minut: kupiłam, zapłaciłam, podałam łódzki adres do wysyłki bezpośrednio do Agaty i uznałam sprawę za zakończoną. Podziękowałam Andrzejowi za pomoc, zamknęłam laptop, zerwałam się z krzesła i spokojnie przystąpiłam do zmywania garów po śniadaniu.

Andrzej siedział jeszcze jakiś czas, nic nie mówiąc, w końcu do mnie podszedł i chwilę mi się przyglądał w zamyśleniu. Z wahaniem wyciągnął rękę i założył mi za ucho kilka plączących się w nieładzie kosmyków.

– Jesteś bardzo ciepłą osobą – powiedział cicho. – I masz wielkie serce…

– Pogięło cię? – przerwałam mu, czując nagły skurcz pod mostkiem.

– Zupełnie niepotrzebnie próbujesz udawać, że jest inaczej.

Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Patrzyłam mu prosto w oczy, a moje myśli galopowały w głowie, szukając właściwej odpowiedzi. Jednak nie dał mi szans na ripostę. Nawet mnie nie pocałował. Odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł z kuchni. Cholera, kolejny raz dałam się podejść. Znów to zrobił! Namącił mi w głowie, a potem zostawił samą z tym skurczem w dołku, który długo nie chciał minąć.

W naszym serwisie opublikowaliśmy już kolejne fragmenty powieści. A jeśli chcecie już teraz przeczytać Sedno życia, książkę Katarzyny Kieleckiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych:  

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Sedno życia
Katarzyna Kielecka1
Okładka książki - Sedno życia

Edyta, zakompleksiona i zdystansowana trzydziestolatka, niechętnie przyjmuje od brata propozycję pracy. Nie przypuszcza, że pociągnie to za sobą kolejne...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje