Dopiero, gdy dotrzesz do mety, zrozumiesz, po co biegłeś. "Przypomniałaś sobie, Mimi?"

Data: 2021-07-12 09:25:47 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Dopiero gdy dotrzesz do mety, zrozumiesz, po co biegłeś. Ona i on. Dojrzały mężczyzna z ciężkim bagażem doświadczeń i nastolatka, dla której słowo „dorosłość” wciąż jeszcze brzmi obco. Kiedy spotkają się na starcie szkolnego maratonu, szybko okaże się, że łączy ich więcej niż byliby skłonni przypuszczać. Przede wszystkim chęć wylogowania się z tego wiecznie pędzącego świata i zapadnięcia w odprężający, głęboki sen. Spontaniczna decyzja o wspólnym samobójstwie wydaje im się najlepszym, co mogło im się przydarzyć w życiu. Ale nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, a jedno z nich zjawi się na mecie szybciej…

Przypomniałaś sobie, Mimi

Do lektury powieści Przypomniałaś sobie, Mimi? Dariusza Lechańskiego zaprasza Wydawnictwo Noavae Res. Tymczasem już teraz zachęcamy do lektury premierowego fragmentu powieści:

To prawda. Być może wspólnie popełniliście samobójstwo, ale pan żyje, a pana partnerka nie…

Czy ja w ogóle mógłbym zaprzeczyć tym słowom. Słowom śmiesznie wyglądającego i źle ubranego człowieka na początku starości, a przynajmniej czegoś, co sam nazwałbym późną dorosłością. Już ze względu na jego wiek i ten przygnębiający czarny strój należy mu się mój szacunek. Szacunek – powiedziałem. I wiem, o czym mówię. Wychowali mnie w rodzinnym domu doskonale. Tak… w domu. Domu pełnym rodziny. Moim kochanym domu – pełnym miłości i niedzielnych smakołyków na stole. I wiary. Starej dobrej wiary w Boga i w ludzi. Dlatego nieprawdą jest to, co mówi ten sędzia. Ja też chciałem z Mimi wybrać się na tamten świat. Tak samo dobrze się przygotowałem. Zresztą – wspólnie się przygotowaliśmy. Niczego nie zaplanowaliśmy, ale razem wszystko zrobiliśmy. Jak w elementarzu dla przedszkolaków. Od A do Z. Tylko ja, ona, śmierć, zielona wiosenna łąka obok rzeki w parku i wybrana, prosta metoda. Prosta, bezbolesna, bezstresowa i nasenna. Nawet miła i zachęcająca – jak kolorowe jej opakowanie. Nie, nie, nie to, że było nam źle. Jakoś specjalnie źle. Po prostu. Tak wypadło. Spontanicznie.

Po dużej imprezie zwanej półmaratonem. Po raczej spokojnym dniu. Jeszcze przed zachodem słońca. Nie określiłbym zresztą Mimi jako przesadnie romantycznej. Była spontaniczna, ale raczej mocno stąpała po ziemi – szczególnie jak na jej wiek. O tak, ona była bardzo dojrzała, jak na swój młody wiek. Było trochę strachu przed tym zbliżającym się zachodem, ale niespecjalnie.

Chcieliśmy się odprężyć i doświadczyć błogości, a twarz Stefy zapewniała nas o skuteczności działania specyfiku, który miał nam to umożliwić. Właściwie śmierć miała być elementem naszej zabawy. Czymś przypadkowym i raczej pożądanym, a nie niechcianym. Tak, to miała być moja zabawa z Mimi. I nikt nie chciał tu nikomu zadać bólu ani zrobić specjalnej krzywdy. Szkoda, że ten głupi i śmieszny sędzia nie słyszał słów Mimi: Nauczyciel miał rację. Z każdym oddechem i każdym krokiem zbliżamy się szybciej do końca…

Do końca! – tak właśnie powiedziała Mimi. Ona miała uśmiech na twarzy, gdy usypiała. Mówiła coś zresztą długo przez sen, i raczej nie był to koszmar. Raczej spotkanie z czymś naprawdę przyjemnym. Po jej uśmiechniętej twarzy płynęły łzy. I były to łzy radości. Zaraz potem i ja usnąłem, wiedząc, że za chwilę się z nią połączę. Że będziemy naprawdę razem. Wybraliśmy to miejsce, bo roztaczał się z niego cudowny widok na cały park i rzekę, a obok… obok kwitły bzy. Była przecież wiosna. Świat budził się do życia, a my, my po prostu postanowiliśmy odejść, gdy wszystko się rodziło, pachniało i miało przyjemny dotyk. To bzdura, że ludzie odchodzą w listopadzie, kiedy wszystko jest brudne, szare i wilgotne, a do tego święta i prezenty są dopiero na horyzoncie. To nieprzyjemne okoliczności, prawda?

Jako że nie dostrzegamy w Panu żadnej skruchy, pytamy po raz ostatni…

Jeśli masz coś jeszcze, to dawaj to, chłopie, i broń się, na miły Bóg, bo za chwilę pójdziesz do mamra i już z niego nie wyjdziesz. Ta mała była nieletnia, rozumiesz? – powiedział do mnie jakiś tęgi jegomość o zupełnie nieprzystającej do rzeczywistości twarzy i niemym spojrzeniu.

No tak, nieletnia, a ja pełnoletni. A do tego mnie odratowali, a jej to już nie. Spojrzałem na tych wszystkich ludzi, którzy byli jakąś namiastką moich przyjaciół. Być może nawet życzyli mi dobrze, ale i tak wolałbym być teraz z Mimi. Na tym lub na tamtym świecie.

Ponieważ nie przedstawiono żadnych innych dowodów w sprawie, sąd udaje się na naradę…

Mimi poznałem chyba pod jej szkołą. Tak, to musiała być jej szkoła. Stała tam przy linii startu z koleżankami z klasy. Nastolatkami, tak jak i ona. Wyglądały na starsze, nie wiedziałem, że są nieletnie. Zapytałem jedną z nich, tę najbardziej z brzegu z rudymi włosami i piegami, gdzie jest ta cholerna linia startu i czy jeszcze mogę się wpisać na ten bieg. Nagrodą było w końcu pięć stów, a ja strasznie, ale to strasznie potrzebowałem kasy. Na mieszkanie i coś do żarcia. Nie na więcej. Na wiele więcej i tak by nie starczyło. To w końcu było tylko głupie pięć stów.

– Zaprowadzę Pana – odezwała się właśnie ona. Odezwała się tak jakoś bez wyraźnego przekonania i radości ze spotkania z nowym człowiekiem. Wyglądała naprawdę na najbardziej dojrzałą ze wszystkich. Taką, co to poznała już wszystkich i wszystko. Poczułem się raczej jak jeden z jej dalszych sąsiadów z bloku niż jak ktoś zupełnie obcy.

– W sumie to my też z dziewczynami startujemy w tym biegu z nagrodą.

– Tak, pięć stów. Nie wiem, czy wśród tych biegaczy jest ktoś, kto ani razu dziś o nich nie pomyślał – dodałem.

– Spoko. Nawet jeśli jest ktoś taki, pomyślałam za niego – odparła.

I wtedy zobaczyłem jej uśmiech po raz pierwszy. Cudowny uśmiech bardzo młodej kobiety, która nie zna jednak wszystkiego i wszystkich.

– Okej – odpowiedziałem.

Tak właśnie poznałem Mimi i tak zapisałem się na bieg z nagrodą w wysokości pięciu stówek. Niewielka nagroda, ale i tak całkiem duża, jak na bieg na dwadzieścia jeden tysięcy metrów. Półmaraton to w końcu nie maraton.

Tak wyglądał nasz początek. Całkiem zwyczajnie, prawda? Mimo tego, że nikt nie uwierzy w zwyczajne scenariusze prowadzące do zwyczajnych – a może niezwyczajnych – śmierci, tak właśnie wyglądał początek naszej znajomości. I to zaledwie parę dni temu.

Mimi pomogła mi dopisać się do i tak już zamkniętej listy. Ten chłopak, co przyjmował zapisy, był chyba od niej z klasy, bo trzymał jakąś grubą książkę i chyba coś kuł do jakiegoś ważnego egzaminu.

– Dzięki, stary – powiedziała w jego stronę, a on coś tam mruknął wpatrzony w swoją książkę.

Tak zaczęliśmy rozmawiać, jak to się mówi, prawie o niczym. A nawet, dość szybko, flirtować. Robiliśmy to raczej celowo, chyba po to, by zabić nudę w oczekiwaniu na start.

– Nie lubię zbyt długo czekać – powiedziała w końcu Mimi, a ja kiwnąłem tylko głową, że wiem doskonale, o czym mówi. Nuda była chyba pierwszą rzeczą, którą razem ukatrupiliśmy jeszcze na długo przed tym, nim postanowiliśmy ukatrupić siebie.

Ponieważ boksy były zapchane, przebieraliśmy się na zewnątrz. Wszyscy razem, mężczyźni i kobiety, chłopcy i dziewczęta. Robili to niechętnie, z pewnym zażenowaniem, najczęściej odwróceni do siebie plecami. Już trochę zdążyłem poznać Mimi. A ona mnie. Miała na imię Róża, ale wszyscy od zawsze wołali na nią „Mimi”. Tak zbyt długo zwracała się do swojej matki. Jej też bardzo zależało na tych pięciu stówach, choć zupełnie z innego powodu. Miała jakieś długi u wszystkich. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała i że od razu umówiliśmy się, że jeśli ktoś z nas wygra te pięć stów, to podzieli się z drugim. Czyli ja z Mimi lub Mimi ze mną. Nie było żadnej nagrody za drugie ani każde inne miejsce. Nawet nagród pocieszenia, słodyczy czy okolicznościowych proporczyków. Nic oprócz dyplomów. Nic. Tylko egoizm organizatora, który ciężko było wziąć ze sobą lub coś za niego kupić, lub spłacić. Powiedzmy sobie całkiem szczerze: to był bieg z nagrodą na przetrwanie chwili, ale i tak był czymś ważnym. Te pięć stówek mogło wiele zmienić w życiu moim lub Mimi.

Książkę Przypomniałaś sobie, Mimi? kupić można w popularnych księgarniach:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Przypomniałaś sobie, Mimi?
Dariusz Lechański7
Okładka książki - Przypomniałaś sobie, Mimi?

Dopiero gdy dotrzesz do mety, zrozumiesz, po co biegłeś. Ona i on. Dojrzały mężczyzna z ciężkim bagażem doświadczeń i nastolatka, dla której słowo...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje