Potępiona. Fragment książki „Brotopia. Kobiety a Dolina Krzemowa"

Data: 2019-12-02 11:04:18 | Ten artykuł przeczytasz w 13 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Za sukcesem Google’a i Facebooka stoi trzech błyskotliwych mężczyzn i… trzy wybitne kobiety. Lecz ich historie opowiada się rzadko.

Emily Chang, reporterka, która codziennie wprost z Doliny Krzemowej nadaje wywiady z gigantami branży technologicznej, przeprowadziła gruntowne reporterskie śledztwo wiedziona pytaniem: jak to możliwe, że w krainie, w której granice stanowi wyobraźnia, wielu ludzi nie jest zdolnych zrzucić seksistowskich klapek z oczu. Z rzetelnością godną historyka cofnęła się do epoki powstawania pierwszych firm komputerowych, by poprzez erę boomu lat 90. doprowadzić opowieść do roku 2018, czasu triumfu takich start-upów jak Slack czy Uber. Przybliżyła codzienność gorączkowej pracy i upojnej zabawy twórców firm, które przeszły do legendy. Opisała kulisy rekrutacji pracowników i przyklepywania wielomilionowych transakcji. Zajrzała do nocnych klubów i za szczelnie zasłonięte kotary rezydencji, w których organizowane są sekretne seksparty bogaczy. Przebiła się przez sterty statystyk i badań. Przeprowadziła mnóstwo rozmów. Udowadniając, że słaba reprezentacja kobiet w branży IT to nie przypadek, a przy okazji dowodząc, że zatrudnianie kobiet daje się wycenić w konkretnych finansowych zyskach.

Książka Brotopia. Kobiety a Dolina Krzemowa uchwyciła, majaczące dotąd w kącie oka, drugie, zdumiewające oblicze Doliny Krzemowej. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Brotopia. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Nowy paradygmat dla doświadczonych kobiet

Dla kobiety sukcesu z Doliny Krzemowej narkotykowe seksparty są polem minowym. Nie dlatego, że kobiety z branży technologicznej są szczególnie pruderyjne; wątpię, czy kiedykolwiek kobiety były mniej powściągliwe i bardziej gotowe do zgłębiania granic swojej seksualności. Problem w tym, że wszechobecna w Dolinie Krzemowej kultura fantazji seksualnej ma więcej konsekwencji dla kobiet niż dla mężczyzn, w szczególności dla rozwoju ich kariery.

Weźmy na przykład przedsiębiorczynię Esther Crawford, której nieobce są seksparty (zwłaszcza te z parytetem płci i ścisłymi regułami zachowania). Kobieta chętnie opowiada o swoich eksperymentach seksualnych i otwartych związkach. Przez ostatnie cztery lata była w niemonogamicznym (oni używają określenia „mnogogamiczny”) związku z Chrisem Messiną, byłym pracownikiem Google’a i Ubera, znanym z tego, że wymyślił hasztag. Gdy rozmawiałyśmy ostatnio, Crawford i Messina planowali wspólnie założenie firmy o nazwie Molly – być może nie bez związku z nazwą narkotyku – oferującej „przyjaciela w formie sztucznej inteligencji, który nie będzie osądzał, zapewniając wsparcie na drodze ku rozwoju samoświadomości”. Zdecydowali też ograniczyć się na pewien czas do monogamii, bo sprawy za bardzo się komplikowały. „Związki przyszłości będą nie tylko pomiędzy ludźmi, ale także z postaciami sztucznej inteligencji”, usłyszałam od niej. Do grudnia 2017 roku zebrali na swoją nową firmę 1,5 miliona dolarów. Crawford jest w pełni świadoma tego, że, jako kobieta działająca w biznesie, musi stawiać czoło wyzwaniom, które nie dotyczyłyby mężczyzny. Nauczyła się też, że dla kobiety przesuwanie granic seksualności wiąże się z pewnymi kosztami.

Podczas gdy zbierała środki ma swoją drugą firmę, aplikację społecznościową o nazwie Glmps, udała się na kolację z pewnym aniołem biznesu do modnej restauracji, znajdującej się przy ulicy Valencia Street w San Francisco. Po posiłku rozmówca wręczył jej czek na 20 tysięcy dolarów, po czym natychmiast zaczął ją całować. „Ja na pewno nie dawałam mu żadnych zachęt”, zapewnia. „Odsunęłam się, a on zamówił mi Ubera, wybąknęłam coś w stylu «Muszę jechać do domu»”. Crawford uważa, że ten inwestor prawdopodobnie wiedział o jej otwartości seksualnej i trudno mu było myśleć o niej w kategoriach przedsiębiorcy, a nie potencjalnej zdobyczy. To spotkanie pokazuje konsekwencje, z jakimi muszą liczyć się kobiety, które otwarcie wyrażają swój pozytywny stosunek do seksu”.

Ava pracowała jako starsza asystentka w Google’u, gdy pewnego razu w klubie bondage w San Francisco wpadła na swojego żonatego szefa – i to akurat w chwili, gdy pewna kobieta przywiązana do ławki serwowała mu fellatio, będąc równocześnie zadowalana od tyłu przez innego mężczyznę. Ava i jej szef spojrzeli sobie w oczy, nie wymieniając słowa, nigdy potem nie wspominali też o tym spotkaniu. Jednak parę miesięcy później, na google’owej imprezie odbywającej się poza biurem, jeden z kolegów podszedł do niej. „Zaczął się do mnie przystawiać, więc mówię mu: «Co ty wyrabiasz, nie dotykaj mnie. Kim ty w ogóle jesteś?» On na to: «Ja wiem, kim ty jesteś. Od innych słyszałem, że lubisz te rzeczy»”. Ktoś wydał Avę. Wkrótce potem odeszła z Google’a. „Zaufanie działa tylko w jedną stronę. Piętno w przypadku kobiety jest o wiele silniejsze. Niby jestem w branży, w której wszyscy są otwarci i akceptujący, lecz jako kobieta mogę zapłacić za to nieoczekiwanie wysoką cenę”.

Crawford nie jest nawet w stanie zliczyć mężczyzn, którzy mówili jej, jaką jest szczęściarą, że może spotykać się z tak wieloma pożądanymi facetami z męskiego światka technologii. „Ze wszystkich przywilejów w świecie nie ten bym wybrała”, mówi z wściekłością. „Wybrałabym taką samą płacę za równą pracę, i to, bym nie była pomijana przy awansach, chciałabym także lepszego dostępu do kapitału i władzy. Wolałabym się nie obawiać, czy nie będę jedną z tych 23,1% kobiet z licencjatem, które były napastowane seksualnie. A może chciałabym nie być traktowana jak szmata, gdy zdecyduję się na eksplorowanie własnej seksualności”.

O ile Crawford wspiera pogląd głoszący, że dorośli ludzie powinni mieć możliwość wyboru takiego związku międzyludzkiego, jaki im odpowiada, to dodaje: „Ci, którzy sprawują władzę, powinni być znacznie bardziej ostrożni w kwestii tego, w jaki sposób i z kim spędzają swój wolny czas. W tak małym ekosystemie oddziaływania między VC a założycielami firm wprowadzają kolejną komplikację, o czym wszyscy powinni pamiętać. Nigdy nie jest w porządku, gdy VC flirtuje lub składa propozycje przedsiębiorczyni albo swojej koleżance!”

Żonaty VC przyznaje, że może zrezygnować z zatrudnienia czy finansowania kobiety, z którą przecięły się jego ścieżki na jednym z seksparty. „Jeśli jest to przyjaciółka kolegi, albo gdy widziałeś ją półnagą na Burning Manie, to te więzy grają pewną rolę”, mówi. „A takie rzeczy się zdarzają. San Francisco wydaje się małe, stanowi wyspę, bo wszyscy już umawiali się ze wszystkimi”. Mężczyźni istotnie ubijają interesy na seksparty i w klubach ze striptizem. Lecz kiedy kobiety angażują się w takie sprawy, ryzykują utratę wiarygodności i poważania. Oczywiście kobiety mogą unikać środowiska imprezowiczów, ale narażają się na coś innego. Doświadczyła tego Lisa Yu, budując swoją pierwszą firmę, OfficeBook, która miała być Airbnb dla przestrzeni biurowych. Wkrótce po tym jak ruszyła, została zaproszona na przyjęcie do apartamentu, gdzie gospodarzem był wpływowy anioł biznesu, który zbił fortunę dzięki temu, że należał do pierwszych pracowników eBaya. Tam spotkała bogatego inwestora. „Był szalenie życzliwy, wysłuchał mojego pomysłu i oświadczył: «Super, chcę cię przedstawić mojemu wspólnikowi»”, po czym błysnął jej przed oczami kilkoma zdjęciami swojej rezydencji i jachtu, na którym, jak się chełpił, urządzał przyjęcia. Yu zlekceważyła fotografie jako mało subtelną autopromocję, skupiając się na sugestii, że mógłby coś wnieść do jej firmy: „Pomyślałam: «Wow, to może być faktycznie partner w interesach»”.

Brotopia po polsku ma łagodniejszy przebieg. To raczej przykład „śmierci tysiąca ran" opisanej w „Brotopii", gdzie przez „drobne sprawki" kobiety kończą każdy dzień na deficycie emocjonalnym. Muszą na przykład częściej niż koledzy udowadniać, że nadają się do swojej pracy i wykonywać ją na 110%, żeby zdobyć takie same noty i uznanie. Miewają trudności w awansach – szczególnie jeśli są w wieku, w którym pracodawca zakłada (nie pytając, bo nie ma do tego prawa), że kobieta zniknie na półtorej roku, bo za chwilę będzie miała dziecko, „nie warto" więc w nią inwestować…

- wywiad z Katarzyną Suską, wydawczynią „Brotopii"

Następnego dnia Yu otrzymała od inwestora smsa z zaproszeniem na kolację na jachcie. „Pomyślałam, że to dziwaczne”, mówi. „Grzecznie odmówiłam, a jego reakcję na to odczytałam jako: «Nic nie szkodzi»”. Mimo to najwyraźniej nie był z tym tak pogodzony, jak jej się wydawało. Kilka dni później Yu uczestniczyła w urodzinach inwestora Jonathana Teo. Była to dla niej możliwość spotkania potencjalnych finansujących i okazja do spędzenia czasu z koleżankami przedsiębiorczyniami; tam ponownie natknęła się na gościa od jachtu. „Przemknęła mi myśl: «O cholera»”, wspomina. Udało jej się nie wchodzić mu w drogę do końca wieczoru, kiedy wreszcie dorwał ją w rogu i zaczął krzyczeć, że odrzucając jego zaproszenie, straciła okazję do ubicia interesu. Yu mówi, że była jak sparaliżowana. „Czułam się atakowana, bałam się. Gdy pijany mężczyzna wydziera się na ciebie i zapędza cię w róg, to co możesz zrobić?”

Przyjaciółka wkroczyła między nich, pytając: „Jesteś zainteresowany Lisą czy jej biznesem? Bo sprawiasz, że sytuacja jest niejasna”. Wtedy facet od jachtu bez wahania przeszedł do prób przekonania obu do wzięcia udziału w afterparty. „Już sobie wyobrażam, co się dzieje w tej rezydencji – prochy i orgie”, słyszę od Yu. „Stwierdziłyśmy, że wynosimy się stamtąd”.

W domu – wspomina – „Gadałam i płakałam nad ramenem do 3.00 nad ranem. Czułam się tak pokonana, że myślałam nawet o rezygnacji z firmy. Bo jeśli do wejścia w biznes trzeba być gotowym na takie rzeczy, to nie wiem, czy chcę to robić”. Oczywiście Yu była świadoma, że spotkania z inwestorami wymagają „bywania”, ale już na interakcje tego rodzaju się nie pisała. „Chodząc na te imprezy, prosisz się o uprzedmiotowienie. Czasem nawet nie zdajesz sobie sprawy, w co się ładujesz. Nie wiesz, czy to coś szemranego, czy nie”.

Zamiast się poddawać, Yu wstrzymała się ze spotkaniami w sprawie zbiórki kapitału, koncentrując się na organicznym wzroście swojej firmy. „Przestawiłam się na tryb harówki. Skoncentrowałam się na klientach i w ciągu kilku miesięcy zaczęliśmy wychodzić na swoje” przyznaje z dumą. Wie, że im jej biznes jest silniejszy, tym więcej pieniędzy może zebrać na własnych warunkach – co oznacza, że nie musi uczestniczyć w podejrzanych imprezach. „Zapraszają mnie na to wszystko (…), lecz odmawiam, wiem, co tam się dzieje”, mówi Yu.

Trend imprezowania jest tak silny i wszechobecny, że odrzucanie tych zaproszeń, jak twierdzą przedsiębiorczynie, grozi piętnem pariasa. „Jest szalenie trudno budować osobiste znajomości z inwestorami, a kiedy już to ci się uda, zaczynają cię podrywać”, powiedziała mi jedna z nich. „Uważają, że jesteś częścią ich wewnętrznego kręgu, [co] w San Francisco oznacza zaproszenie na któryś rodzaj orgii. Od tego nie dało się uciec. Nieuczestniczenie w tym też było czymś”. Ludziom nie wydałoby się dziwne to, że bierzesz udział w seksparty, ale to, że w nich nie uczestniczysz, dodała. „Fakt, że cię na nich nie ma, jest osobliwy” i oznacza wykluczenie z rozmów o dużym znaczeniu. „Na tych imprezach omawiają interesy. Ubijają biznesy”, powiedziała. „Decydują o biegu spraw”. Ostatecznie tak ją to poirytowało, że opuściła Dolinę Krzemową na dobre, przenosząc się wraz ze swoim start-upem do Nowego Jorku.

Kobietom, które mówią takim przyjęciom „tak”, rzadko się to opłaca biznesowo. „Pragnie się być częścią środowiska, otrzymywać zaproszenia na tego typu rzeczy, czasem wydaje mi się, że takie spotkanie było produktywne, pozwoliło dokonać szybszego postępu dzięki utrzymywanym tą drogą znajomościom”, powiedziała mi pewna kobieta z branży technologicznej. „Po jakimś czasie zdaję sobie sprawę, że to zwodnicza korzyść, kobiety nie powinny o tym myśleć w kategoriach kroku naprzód. To wysoce ryzykowne – gdy raz wpadniesz w te kręgi i zdecydujesz się dołączyć do gry, nie ma odwrotu. Jeśli naprawdę wierzysz, że to cię zaprowadzi na wyższy stopień kariery, to żyjesz w ułudzie”.

Inna przedsiębiorczyni opisała tworzące się w ten sposób szkodliwe oddziaływania. „Masz wrażenie, że się prostytuujesz, aby wspiąć się nieco wyżej, bo – bądźmy realistami – gdy umawiasz się z kimś wpływowym, to pewne drzwi się otwierają. I to jest to, na co liczą kobiety, które decydują się na tę grę, nie zdając sobie sprawy z wszystkich związanych z tym konsekwencji”, powiedziała. „Biorąc udział w tych seksparty, nawet nie myśl o zakładaniu firmy czy szukaniu finansowania. Te drzwi się zatrzaskują. Natomiast kiedy nie partycypujesz, zostajesz wykluczona. Jesteś potępiona i mówiąc «tak», i mówiąc «nie»”.

Do kobiet z Doliny Krzemowej: jeśli nie jesteście na tych weekendowych bachanaliach, przechodzi wam koło nosa potencjalnie cenny kontakt, nie wspominając o wykluczeniu i uznaniu was za pruderyjne i drętwe. Jeśli jesteście obecne, stajecie się obiektem plotek, zredukowanym do roli kolejnej zdobyczy. Tymczasem ci wpływowi mężczyźni, którzy utrzymywali, że wywracają stary porządek, stają się jego najgorszymi przedstawicielami, piętnując kobiety za te same zachowania, na jakie dali przyzwolenie sobie i swoim koleżkom. Można ich uznać za żałosne imitacje Dona Drapera i Rogera Sterlinga [postacie z serialu telewizyjnego Mad Men – przyp. tłum.], plotkujących nad martini o sekretarkach, które przelecieli. Oni nie przesuwają żadnych granic, nieważne, jak wiele razy odwiedzają Burning Mana czy ile zażyją narkotyków. Nie jest istotne, czy byli nerdami jako nastolatkowie, bo teraz stali się najgorszym wcieleniem stereotypu karka, chłoptasia z bractwa czy bankiera.

Wielkie przedsiębiorstwa magicznie nie rozkwitają, gdy nerdy pobzykają trzy razy z rzędu. Buduje je ciężka praca całego zespołu. Problemem jest to, że weekendowe spojrzenie na kobiety ustawia je w roli pionków w seksualnej grze i tropicielek założycieli, a to wpływa na codzienny obraz kobiet – równorzędnych partnerek, współpracowniczek, przedsiębiorczyń.

Książkę Brotopia. Kobiety a Dolina Krzemowa kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Brotopia. Kobiety a Dolina Krzemowa
Emily Chang0
Okładka książki - Brotopia. Kobiety a Dolina Krzemowa

Za sukcesem Google’a i Facebooka stoi trzech błyskotliwych mężczyzn i… trzy wybitne kobiety. Lecz ich historie opowiada się rzadko. Emily...

dodaj do biblioteczki
Autor
Reklamy
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje