Co by było, gdy twój poziom inteligencji okazał się wyższy, niż ci się wydaje? Czy w twojej głowie kryje się geniusz, który tylko czeka, żeby się ujawnić? A może chciałbyś zażyć pigułkę, która zwiększy twój potencjał intelektualny?
Badacze na całym świecie pracują nad sposobami poprawy działania naszego mózgu, byśmy stawali się coraz bystrzejsi i zdolni do większej koncentracji. W swojej książce Ukryty geniusz David Adam, autor bestsellera Człowiek, który nie mógł przestać. Opowieści o nerwicach natręctw, próbuje odpowiedzieć na pytania: Czym jest inteligencja? W której części mózgu się znajduje? I przede wszystkim: Czy można ją zmienić i ulepszyć?
Autor na własnej skórze przekonuje się o skuteczności rewolucyjnych „pigułek na rozum” i elektrostymulacji, opowiada o mrocznych dziejach testów na inteligencję oraz spotyka się z sawantami i hakerami mózgów. W ironiczny sposób opisuje też Mensę, której jest członkiem, bezlitośnie obnażając słabości tej instytucji.
David Adam zadaje poważne pytania o to, czy i w jaki sposób nauka powinna klasyfikować ludzi ze względu na inteligencję oraz jak daleko można się w posunąć w próbach podnoszenia poziomu inteligencji. Do lektury książki Ukryty geniusz zaprasza Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment publikacji:
Czy mózg może nas uleczyć?
Aby zwiększyć skuteczność leczenia, lekarze i naukowcy poszukują metod oddziaływania na mózg, dzięki którym stawałby się on bardziej receptywny, bardziej plastyczny, tak aby taka sama dawka leku i taka sama liczba sesji terapii pozwalały osiągać lepsze efekty. Ponieważ jest to nowa dziedzina nauki, opracowywane techniki mają jak dotąd przede wszystkim charakter eksperymentalny. Ich celem jest zmiana sposobu, w jaki mózg tworzy połączenia między komórkami. Opierają się one na dwóch podstawowych strategiach: stosowaniu środków farmakologicznych oraz elektro- i magnetostymulacji. Leki to przede wszystkim znane związki powodujące poprawę funkcji poznawczych i czynności mózgu, takie jak stosowany w leczeniu narkolepsji modafinil, który ma działanie pobudzające. Stymulacja polega na sztucznym pobudzaniu neuronów za pośrednictwem słabych impulsów elektrycznych przesyłanych bezpośrednio do mózgu lub indukowanych w jego wnętrzu. (W niektórych badaniach stosuje się te techniki samodzielnie – nie mają one bowiem służyć ulepszeniu konwencjonalnych terapii kognitywnych, lecz całkowicie je zastąpić).
W ostatnich latach w czasopismach medycznych pojawiają się liczne studia przypadków pozornie cudownych uzdrowień dzięki zastosowaniu owych najnowszych technik, na przykład opis historii ciężarnej kobiety[1] wyleczonej z depresji za pomocą elektrostymulacji czy młodego mężczyzny, którego udało się wyprowadzić ze schizofrenii katatonicznej[2]. Pod wpływem informacji o tych i podobnych sukcesach coraz więcej psychiatrów, naukowców i lekarzy sięga po techniki poprawiania funkcji poznawczych, próbując ulżyć w cierpieniu co czwartej osobie na świecie, która – według danych statystycznych – zmaga się z jakąś formą zaburzeń psychicznych.
Co jednak z pozostałymi trzema czwartymi ludzkości, z ludźmi, którzy nie cierpią na takie schorzenia? Jeżeli leki i stymulacja elektryczna mogą sterować powstawaniem połączeń w mózgu, czy nie moglibyśmy wszyscy korzystać z ich dobrodziejstw? Istnieje w końcu długa tradycja używania środków farmakologicznych i rozmaitych zabiegów medycznych nie po to, by leczyć choroby, lecz by poprawiać funkcjonowanie ludzkiego organizmu. Najbardziej charakterystycznym przykładem takich praktyk jest przyjmowanie sterydów przez sportowców, którzy wspomagają się farmakologicznie, aby dzięki dodatkowej masie mięśniowej zyskać siłę i poprawić prędkość. Skoro lekarze i pacjenci stosują dziś rozmaite metody poprawiania funkcji poznawczych, czemu wszyscy inni nie mieliby tego robić?
Czy te metody działają? Czy mogą nam pomóc w zlokalizowaniu i używaniu tych części mózgu, do których wcześniej nie mieliśmy dostępu? A jeśli tak, czy stosowanie takiego mózgowego dopingu jest uczciwe? Czy powinno być dozwolone, a nawet propagowane? Czy może się przyczynić do poprawy naszej koncentracji? Naszej pamięci? Zdolności matematycznych i językowych? Czy – innymi słowy – poszerzenie funkcji poznawczych może zwiększyć naszą inteligencję? Jakie będą implikacje społeczne tego zjawiska? Za wcześnie jeszcze, by odpowiedzieć na wszystkie te pytania, ale z pewnością nie za wcześnie, by je zadawać. Właśnie to staram się robić w tej książce.
Z inteligencją jest tak jak ze sztuką i pornografią. Zdefiniowanie jej przychodzi nam z wielkim trudem, ale kiedy ją widzimy, potrafimy bezbłędnie rozpoznać. I bezustannie się o nią spieramy. Zróżnicowane podejście do kwestii inteligencji przyczynia się do tworzenia głębokich podziałów między ludźmi na podstawie kryteriów naukowych, kulturowych, politycznych, a przede wszystkim edukacyjnych. Wywierają one wpływ na kierunki polityki i determinują przyszłość milionów ludzi. Były i są nadal wykorzystywane jako pretekst do segregacji i okaleczania dzieci, jako uzasadnienie niezasłużonych przywilejów i jako usprawiedliwienie dyskryminacji, uprzedzeń i nienawiści. Mimo różnorodności postaw i poważnych tez fundamentalne konkluzje badań nad inteligencją są całkiem proste i nie budzą większych kontrowersji. Tak, geny mają pewien wpływ na poziom inteligencji (a przynajmniej IQ). Tak, IQ to całkiem dobry przybliżony wskaźnik tego, co większość ludzi uznaje za inteligencję. Próby sprowadzenia całego spektrum wartości i zdolności jednostki ludzkiej do pojedynczej liczby, takiej jak wskaźnik IQ, są z gruntu mylące i redukcjonistyczne.
Ludzka inteligencja to naukowe pole minowe, ponieważ inteligencja jednostki sama w sobie jest bez znaczenia. Inteligencja bowiem to nic innego jak ocena relatywnych różnic uzdolnień występujących między ludźmi. Owe różnice wykorzystywane są do kategoryzowania, oceniania i dzielenia. Za sprawą różnic w poziomie inteligencji – rzeczywistych i postrzeganych – ludzie od dawna doświadczają najrozmaitszych nieprzyjemności. Ale te same różnice w inteligencji otwierają drogę do poprawy funkcji poznawczych. Jedną z ciekawszych różnic jest zespół sawanta.
Kim są sawanci?
Sawanci to z reguły osoby o niskiej inteligencji według większości ogólnie przyjętych standardów, wykazujące jednak ponadprzeciętne zdolności w zakresie jednej funkcji poznawczej. Są to ludzie, którzy często nie potrafią się samodzielnie ubrać lub prowadzić zwykłej rozmowy, lecz mają oszałamiające zdolności arytmetyczne albo zapamiętują każde słowo z każdej książki, którą przeczytali w ostatnim tygodniu. Zespół sawanta jest powszechnie kojarzony z autyzmem, lecz choć związek między tymi zaburzeniami istnieje, nie są one bynajmniej tożsame. Świadczy o tym chociażby fakt, iż sawantów jest znacznie mniej niż osób ze spektrum autyzmu.
Geniusz sawantów
Źródło geniuszu sawantów pozostaje tajemnicą, choć przypuszcza się, że korzystają oni z pewnych funkcji mózgu, które są niedostępne dla reszty z nas. Sieć połączeń w ich mózgach umożliwia im osiąganie niesamowitej sprawności umysłowej dzięki odblokowywaniu jakiegoś dodatkowego poziomu. Możliwe, że jest to swego rodzaju kompensacja funkcji utraconych na skutek uszkodzenia mózgu lub choroby psychicznej. Teoria głosi, że mózg sawanta zasadniczo nie różni się od „zwykłego” mózgu niczym prócz sposobu, w jaki jest używany. W odpowiednich okolicznościach każdy z nas mógłby także odnaleźć i odblokować te nadzwyczajne umiejętności.
Jak „odblokować" swój geniusz?
Istnieją dowody na potwierdzenie tej tezy, ponieważ zespół sawanta nie zawsze bywa wrodzony. Niektórzy ludzie stają się sawantami. W ich przypadku nowe zdolności matematyczne, pamięciowe lub artystyczne pojawiają się znikąd, niekiedy w późnym okresie życia, a często w następstwie urazów lub schorzeń mózgu. Wydaje się, że takie choroby, jak demencja, mogą wyzwalać talent artystyczny, a urazy głowy – pamięć fotograficzną. Można stwierdzić nie bez podstaw, że niektóre z owych zmian w mózgu – oraz będące ich następstwem zmiany połączeń – zwiększają ludzką inteligencję. Pokazują nam, do czego jest zdolny nasz mózg. Nie powinniśmy jednak podchodzić do tej kwestii z przesadnym entuzjazmem. Mimo sposobu, w jaki bywają przedstawiane przypadki nabytego zespołu sawanta (niekiedy przez samych sawantów), zmiany nie zawsze prowadzą do narodzin geniusza. Nie każdy może się stać drugim Einsteinem czy Mozartem. Talent jest dobrem racjonowanym. Przypadki usprawnienia funkcji poznawczych pozwalają jednak przypuszczać, że każdy mózg mógłby pracować lepiej. Rzecz w tym, czy owych pożądanych zmian w mózgu można dokonać w bezpieczny, rzetelny sposób w kontrolowanych warunkach. W nadziei na zwiększenie zdolności poznawczych niewielu z nas miałoby ochotę walić głową w chodnik i liczyć na pozytywny rezultat takiego zabiegu.
Właśnie tutaj na scenę wkracza nauka. Te same badania, których celem jest zmiana sieci połączeń w mózgu, dzięki której więcej pacjentów psychiatrycznych będzie mogło odczuć lecznicze efekty terapii kognitywnej, mogłyby także zapewnić nam wszystkim bezpieczne i sprawdzone metody ulepszania innych funkcji umysłowych. Naukowcy chcieliby, żeby te badania były prowadzone jak najstaranniej, z zastosowaniem należytych środków ostrożności. Marne szanse. Studenci kupują już na czarnym rynku tabletki pobudzające funkcje poznawcze (tzw. smart pills lub smart drugs), takie jak modafinil, i zażywają je przed egzaminami. Domorośli eksperymentatorzy konstruują własne zestawy do stymulacji mózgu i wypróbowują je na sobie, pragnąc poprawić swoją pamięć, koncentrację i zdolności matematyczne. Firmy technologiczne sprzedają już gotowe wersje takich zestawów dla indywidualnych klientów.
W niniejszej książce eksploruję granice poszerzania możliwości poznawczych. Rozpatruję zagadnienia naukowe i kwestie etyczne, starając się dociec, dlaczego nasza inteligencja – a także próby jej zrozumienia, zdefiniowania, zmierzenia i ulepszenia – nie satysfakcjonuje tak wielu ludzi. Spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czym jest inteligencja i w której części mózgu się znajduje. Zobaczymy też, jak można ją zmieniać. Ponieważ, czy nam się to podoba, czy nie, nadchodzi czas zmian. Poszerzanie możliwości poznawczych daje nadzieję na wsparcie tym, którzy go potrzebują. I na pomoc tym, którym nie jest potrzebna. Przyjrzymy się obydwu aspektom.
[1] V. Sreeraj i in., Monotherapy with tDCS for Treatment of Depressive Episode during Pregnancy: A Case Report, „Brain Stimulation” 2016, vol. 9(3), s. 457–458.
[2] P. Shiozawa i in., Transcranial Direct Current Stimulation for Catatonic Schizophrenia: A Case Study, „Schizophrenia Research” 2013, vol. 146, s. 373–375.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Ukryty geniusz. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych: