Pewnie nie siadywała na ławce z tymi plotkarami... Fragment książki „Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka"

Data: 2019-10-28 13:26:05 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Tamer Adas
udostępnij Tweet

Eliza, żwawa księgowa z Kraśnika, nie może uwierzyć w samobójstwo sąsiadki, która zginęła, wypadając z okna. Dzieli się wątpliwościami ze swoją przyjaciółką Malwiną. Obie panie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce… Nieboszczka w opinii Elizy tryskała radością, a przecież osoby szczęśliwe nie odbierają sobie życia! Malwina i Eliza, dzielny osiedlowy duet, wszczynają dochodzenie, poświęcając nań zaplanowany wspólny urlop. Czy dwie pomysłowe pięćdziesięciolatki poradzą sobie, dysponując jedynie wiedzą nabytą z filmów kryminalnych? Gwarantujemy, że kibicując ich śledztwu, padniecie trupem z wrażenia!

Do lektury nowej powieści Małgorzaty Kursy Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka zaprasza Wydawnictwo Lira. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

— Kiedy jedziecie? — zapytała Lala, krojąc pomidory na sałatkę. — Już się mama spakowała?

Eliza spojrzała na synową znad góry kanapek, które szykowała na kolację dla swojego jedynaka i przy okazji zahaczyła wzrokiem o wiszący w kuchni duży zegar.

— Lalu, dokończ to, dobrze? Za chwilę będą Informacje. Pamiętasz, mówiłam ci o tej nieboszczce z bloku naprzeciwko. Ciekawa jestem, czy coś na ten temat powiedzą, bo żadnej Barańskiej nie kojarzę z twarzy…

— Pewnie nie siadywała na ławce z tymi plotkarami — mruknęła uszczypliwie synowa i kiwnęła głową. — Niech mama sobie obejrzy, ja dokończę.

Eliza odłożyła nóż, wytarła ręce i przeszła do pokoju, w którym stał telewizor. Nie lubiła go. Tęskniła za wysłużonym odbiornikiem z wielkim kineskopem, który niegdyś kupili na raty z niepijącym jeszcze Stasiulkiem. Może i staroć, ale działał bez zarzutu i nie męczył oczu tak jak nabyty przez Piotrusia płaski odbiornik. I miał normalne rozmiary. Ten nowy kojarzył jej się z kinowym ekranem. No, owszem, przyjemnie oglądało się na nim ulubione seriale kryminalne, ale pozostałe możliwości, z którymi usiłował zaznajomić ją syn, do niczego jej nie były potrzebne. Eliza zawsze uważała, że wszelki nadmiar jest denerwujący.

Kiedy usiadła z pilotem w dłoni, Lala przyniosła jej ulubioną herbatę i talerzyk z sałatką. Eliza po raz kolejny pomyślała, że jednak ma szczęście. Synowa jej się naprawdę udała. Nawet upodobania miały zbliżone — obie uwielbiały czytać i oglądać kryminały, a potem dyskutować o błędach, jakie popełniali przestępcy. W końcu miały doświadczenie. Osobiście przeprowadziły kilka udanych akcji odwetowych, a ona sama, wspomagając przyjaciółkę w kłopocie, pozbyła się nawet kiedyś wielce uciążliwego nieboszczyka.

Eliza z dużym samozaparciem obejrzała lokalny program informacyjny (zazwyczaj pieczołowicie je omijała z uwagi na wszędobylską politykę i niezrozumiały język używany przez lektorów) i tylko raz wyłączyła fonię. Przeczekała relację z sesji Rady Miejskiej i włączyła głos dopiero wtedy, gdy na ekranie zobaczyła znajomą twarz miejscowego rzecznika policji.

Rozczarowała się. Rzecznik przestrzegał jedynie przed upałami, które źle wpływają na refleks kierowców i przypominał, by nie szarżować w czasie kąpieli w zalewie. W dodatku co chwilę zza ramienia mówiącego wychylała się młoda, pyzata, męska gęba z lekkim wytrzeszczem i mało inteligentnym wyrazem oblicza.

Gdy Informacje się skończyły, a na ekranie pojawiły się lokalne ogłoszenia, Eliza sięgnęła po pilota, by wyłączyć odbiornik i wtedy zobaczyła znajomą twarz. Roześmiana młoda blondynka w pielęgniarskim fartuchu stała na szpitalnym korytarzu.

Eliza odruchowo zaczęła czytać tekst zamieszczony pod zdjęciem. Był to podpisany przez pracowników kraśnickiego ZOZ-u nekrolog niejakiej Antoniny Barańskiej. Wynikało z niego, że zmarła tragicznie w wieku niespełna trzydziestu lat, zostawiając współpracowników szpitala w nieutulonym żalu.

Eliza błyskawicznie skojarzyła nazwisko z osiedlową samobójczynią. Zawód też się zgadzał któraś z sąsiadek wspomniała, że nieboszczka była pielęgniarką. Ale dlaczego wydawała się jej znajoma? Prawda, Kraśnik to nie metropolia i ludzie tu znają się choćby z widzenia. Ale Eliza nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś jej umyka… Gdzie mogła wpaść na tę nieszczęsną Antoninę? W szpitalu nie bywała od lat, na kokoszej ławce nie siadywała… Na ulicy? W sklepie? Codziennie spotykała mnóstwo ludzi, ale przecież nie notowała w pamięci ich twarzy, bo po co? Chyba, że… Chyba, że przypadkowemu spotkaniu towarzyszył jakiś wyjątkowy incydent. Wtedy Eliza zwykle zamieniała się w dociekliwą obserwatorkę, bo chciała zrozumieć, co doprowadziło do owego zajścia. Przeważnie wniosek był jeden — ludzka głupota i bezmyślność, ale zawsze wolała to sprawdzić.

„Gdzie ja ją mogłam spotkać?” — zastanawiała się gorączkowo, choć na ekranie migotały już jedynie lokalne reklamy. Wyłączyła telewizor, usiadła w fotelu, upiła łyk herbaty i w myślach analizowała swoje ostatnie wizyty w kraśnickich sklepach. Musiała wpaść na nieboszczkę niedawno, bo gdyby zdążyła o niej opowiedzieć Malwinie, teraz nie miałaby problemu, by przypomnieć sobie okoliczności takiego spotkania.

— Kurczę, znowu upaprałam się pomidorami. Powinnam chyba zbroję zakładać. Zawsze mi jakiś pryśnie!

Poirytowany głos Lali wyrwał Elizę z transu. Spojrzała na jasny T-shirt synowej ozdobiony świeżym krwistoczerwonym rozbryzgiem i nagle doznała olśnienia.

— Pomidory! — wyrwało się jej z ulgą. — Sklep! Pamiętam!

Lala natychmiast przycupnęła na drugim fotelu i zaintrygowana spojrzała na teściową. Czekała na opowieść i nie miała najmniejszych wątpliwości, że będzie ciekawa. A nawet więcej: nie przyznałaby się do tego ukochanemu małżonkowi, ale na samym dnie duszy piastowała nadzieję, że ta opowieść stanie się zalążkiem kolejnej ekscytującej przygody. Piotruś, który panicznie obawiał się detektywistycznych ciągotek swojej rodzicielki, robił, co mógł, by zniechęcić matkę do pakowania się w kłopoty. Lala pomyślała, że idealnie dopasował się charakterem do zdrobnień, którymi czule nazywała go Eliza — Piotruś, Piotrula. Taki właśnie był: poczciwy, praworządny, rozsądny i nieco flegmatyczny. Ale jutro miał wyjechać na tydzień do Krakowa, bo jego znajomi komputerowcy organizowali właśnie burzę mózgów, finalizując jakiś projekt. Lala kompletnie się na tym nie znała, wiedziała jednak jedno — pochłonięty ulubionym zajęciem mąż będzie stracony dla świata. A to przed pozostawioną samopas małżonką rysowało szerokie spektrum możliwości. Zamierzała wykorzystać ten brak kontroli co do sekundy. Dlatego teraz poprawiła się w fotelu i wyczekująco wpatrzyła w teściową.

— To niemożliwe — oświadczyła stanowczo Eliza, potrząsając głową. — To po prostu niemożliwe. Nie mogła popełnić samobójstwa. Widziałam ją kilka dni wcześniej. To była najszczęśliwsza kobieta na świecie. Nie mogła się zabić!

— Mówi mama o tej denatce z bloku naprzeciwko? — upewniła się Lala. — Znałyście się?

— Nie — Eliza ponownie potrząsnęła głową. — Wpadłam na nią tylko raz w markecie. Przy pomidorach właśnie. Czekaj, to było… — zmarszczyła brwi z namysłem. — Wy jeszcze nie wróciliście, a ja przez ostatni tydzień nadrabiałam robotę. Wychodziłam z domu tylko wtedy, gdy naprawdę musiałam… Dziś jest piątek, ta Antonina zginęła z wtorku na środę, a ja w poniedziałek przed południem rozmawiałam z nią w sklepie… Co byś zrobiła, gdyby ci znienacka obca baba uświniła drogą kieckę rozdyźdanym pomidorem? Do tego w miejscu publicznym? I masz świadomość, że z tym Picassem na sobie będziesz musiała przedefilować przez spory kawałek miasta? Jak ostatnia fleja? — Eliza wbiła w synową pytające spojrzenie.

— No, szczęśliwa bym nie była — stwierdziła Lala ostrożnie. — Ja co prawda jestem dobrze wychowana, ale coś mogłoby mi się wyrwać. Niekoniecznie od razu bluzg, ale jęk na pewno — dodała uczciwie.

— Właśnie! — Eliza uniosła do góry palec jak batutę. — Każdej normalnej babie by się wyrwało. Inwektywa, jęk, wrzask — cokolwiek… Nawet gdyby w pierwszej chwili zaniemówiła z zaskoczenia, potem by to uczciwie odpracowała, zgodnie z przynależnością płciową… Obcą babą byłam ja — wyznała z westchnieniem. — Stałyśmy obie przy skrzynce z pomidorami i sprawdzałyśmy ich twardość. Pomacałam jednego, a on strzelił sokiem prosto na jej gors i rozmazał się na biuście… — Eliza opuściła rękę i zamilkła na chwilę, przypominając sobie zgrozę, jaka ją wtedy ogarnęła. — Mnie zatchnęło, a ona… Ona zaczęła się śmiać. Ale jak! Tak zaraźliwie, aż obie się w końcu popłakałyśmy. A kiedy wreszcie zaczęłam ją przepraszać, powiedziała, że to najszczęśliwszy dzień jej życia i że nie ma zamiaru przejmować się głupim pomidorem.

— A powiedziała, dlaczego? — wtrąciła szybko Lala. — Ten najszczęśliwszy dzień?

— Powiedziała. Kiedy wyszłyśmy wreszcie z tego marketu, dałam jej wodę i chusteczki, żeby się trochę ogarnęła. No i tak jakoś przysiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy rozmawiać… Właściwie to głównie ona mówiła. Że mąż jest lekarzem. Że przez długi czas podejrzewała, że ma kochankę. Że nie dawała sobie niczego wytłumaczyć i on w końcu zdecydował się wyjechać do Anglii. Kolega załatwił mu pracę w prywatnej klinice. Przez pół roku nie ruszyła kasy, którą jej przesyłał i czekała na pozew rozwodowy, choć pisał, że tęskni i chciałby ją do siebie ściągnąć…

— Pisał? — zdziwiła się Lala. — Teraz wszyscy gadają przez Skype’a.

— Nie chciała z nim gadać — Eliza wzruszyła ramionami. — Zapętliła się na tej kochance i nie życzyła sobie żadnych tłumaczeń. Przy okazji popadła w nerwicę i zaczęła brać prochy na uspokojenie — pokręciła głową z ubolewaniem.

— To skąd jej się nagle wzięło to szczęście? Lalę aż skręcało z ciekawości.

— Z maila, kochana. Kiedy przeczytała, że czeka na nią miejsce pracy w tej samej klinice i domek, który już zdążył wynająć, że on sam tęskni i czeka, że zabukował jej bilet na samolot, nagle do niej dotarło, jaką głupotę zrobiła — odparła Eliza. — Tym bardziej, że jej własna siostra stała za nim murem i usiłowała wybić Antoninie z głowy wiarę w plotki. Odpuściła więc sobie kochankę i postanowiła przed wyjazdem zadbać o siebie, żeby odpowiednio zaprezentować się małżonkowi.

Książkę Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka
Małgorzata Kursa0
Okładka książki - Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka

Eliza, żwawa księgowa z Kraśnika, nie może uwierzyć w samobójstwo sąsiadki, która zginęła, wypadając z okna. Dzieli się wątpliwościami ze...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy