Gorath – trzyczęściowy cykl Janusza Stankiewicza, w którym krew leje się często i gęsto, a podział na dobrych i złych nie istnieje, bo w każdym mieszają się dwie strony mocy – dostępny jest w wersji tradycyjnej, elektronicznej oraz audio w popularnych księgarniach internetowych. W skład cyklu wchodzą powieści Gorath. Uderz pierwszy oraz Gorath. Krawędź otchłani.
W drugim tomie cyklu zwierzęco niebezpieczny Gorath, Orkowie Smoczej Krwi: Kathana Marr i Bovis Tor, elf wysokiego rodu Magister Evelon, jego uczeń Xanadu, Baronessa, kapitan piratów Czarny Żniwiarz kroczą po krawędzi, za którą czeka Otchłań.
Po ognistych wydarzeniach z Savony Gorath próbuje nacieszyć się odzyskaną wreszcie wolnością na odległych Wyspach Południowych. Niestety, brutalna wojna z ostatnimi królestwami leśnych elfów odciska ponure piętno na wyspiarskiej społeczności, a rywalizujące ze sobą przestępcze gangi działają bezwzględnie. Gorath, który szybko przekonuje się, że rozpoczęcie tu uczciwego życia nie będzie proste, oddaje swą siłę i umiejętności na ich usługi.
Wkrótce jednak dogonią go cienie przeszłości. Za sprawą jednej z dawnych klientek Nocnych Cieni i zlecenia, które od niej przyjmuje, Gorath trafia na piracki statek dowodzony przez bezwzględnego kapitana zwanego Czarnym Żniwiarzem. Ich zadaniem jest zdobycie statku Theran, zamorskiego ludu z Natanbanu, i przejęcie znajdującego się na nim pewnego artefaktu, przedmiotu pożądania jednego z Kathanów z Imperium.
Tymczasem dawny przyjaciel Goratha, elf Magister Evelon, podejmuje niebezpieczną grę z potężną Kathaną Marr. Grę, w której stawką jest nie tylko niezależność Bractwa Oświeconych, ale i przyszłość całych narodów. Oraz zwykła przyzwoitość.
Zapraszamy do sięgnięcia po cykl Gorath. A jeśli jeszcze nie znacie prozy Janusza Stankiewicza, przeczytajcie premierowy fragment powieści Gorath. Krawędź otchłani:
Evelon westchnął, rzucił nadgryzioną figę za barierkę, odwrócił się do niego.
– Nasze badania, Xanadu, czym są?
– Odkrywamy magię, mistrzu.
– Magię – skinął głową Evelon. – Materię świata, prawdziwą naturę rzeczy. Magia istnieje sama z siebie, nie tylko w oczach obserwatora, jak świat widzialny. Jest od nas niezależna, zakryta przed pospolitymi zmysłami, dostępna tylko delikatnemu rozumowi wybranych. Ale magia oddala się od nas.
– Oddala, mistrzu? Czyż wciąż nie rozwijamy naszej sztuki?
– Odkrywamy wiedzę starożytnych, Xanadu. Każdy artefakt, który zdobędziemy, ruiny, które przeszukamy, księgi, które odcyfrujemy, zbliżają nas do utraconej wiedzy przodków. Ale im więcej wiemy, tym lepiej rozumiemy, że magia wycieka ze świata. Zmierzamy w stronę chaosu. Magia jest porządkiem, bez niej nasz świat będzie jak zamek z piasku, który powoli traci kształt, by stać się tylko zwykłą kupą piachu.
– Czy Kapituła o tym wie? – Xanadu wpatrywał się w twarz Evelona, szukając oznak, że to tylko kolejna skomplikowana zagadka logiczna, za pomocą której mistrz testuje jego inteligencję.
– Oczywiście. Ale to wiedza dla wybranych. Kiedyś, o ile twa moc wzrośnie, sam byś do tego doszedł, ale na razie musisz zaufać mnie. I zachować tę wiedzę dla siebie.
– Ale dlaczego mi to mówisz, mistrzu? Co to ma wspólnego z naszym planem?
Evelon oparł się o barierkę balkonu, chwilę patrzył na Pałac Imperatora.
– Wszystko, Xanadu. Popatrz: przed nami siedziba władcy świata. Obecnego władcy. Ale przed tysiącami lat świat miał innych panów. Niszczycielska magia użyta podczas Wojny Stuleci zatarła po nich ślady. O samej Wojnie też niewiele wiemy. Nie znamy jej przebiegu ani przyczyn, ale wiemy, że to my – elfowie – dzięki naszej magii wyszliśmy z tej wojny zwycięsko. Pod naszym przywództwem na kontynencie zapanowała Era Światła.
Evelon wrócił do pokoju, znów pogładził ramę harfy, zamyślił się chwilę. Xanadu nie pospieszał go, choć aż gotował się z ciekawości.
– Nasza kultura i nasza magia – podjął Evelon – zapewniały światu stabilność i pomyślność. Krasnoludy rozbudowywały swoje twierdze, ludzie zakładali miasta, a nawet małe królestwa, oczywiście składające nam hołd. Wszyscy, nawet koczownicze plemiona orków uznawali naszą zwierzchność i żyli w posłuszeństwie naszych praw. Aż pojawiły się Orkowie Smoczej Krwi i chaos rzucił wyzwanie porządkowi.
– Wojny Gniewu – z namaszczeniem szepnął Xanadu.
– Tak je nazywają orkowie. Nie zdołaliśmy ich wtedy zatrzymać. Mimo naszej magii. Magii i wiedzy, którą utraciliśmy, którą teraz nasze Bractwo stara się odkrywać na nowo. Magii, której jest w świecie coraz mniej.
– Ale przecież potrafimy tak wiele – sprzeciwił się Xanadu. – Dokonujemy nowych przełomów, cuda, które…
– Nie na skalę potrzebną, by obalić Imperium – przerwał Evelon. – Od lat prowadzimy z Imperatorem sekretną wojnę. Już moi rodzice mieli nadzieję, że wzrost naszej wiedzy i mocy pozwoli przełamać brutalną siłę orków. Ale to ułuda. Imperium wciąż rośnie i staje się coraz potężniejsze. W górach bronią się już tylko niedobitki krasnoludów, na Wyspach Południowych padają ostatnie niezależne królestwa. Tylko na wschodzie Horda powstrzymuje armie Kathanów, ci barbarzyńcy są niemal jak siła natury dająca odpór brutalności orków.