W domu dziecka przy ulicy Zimowej trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Opiekunki dokładają wszelkich starań, by dzieci choć przez te kilka dni czuły się tam jak w prawdziwym domu. Placówka boryka się jednak z poważnymi problemami finansowymi - funduszy brakuje nawet na prezenty dla wychowanków. By zmienić tę trudną sytuację, Marzena - dyrektorka domu dziecka - organizuje bożonarodzeniowy jarmark, a Klaudia, jedna z opiekunek, za własne pieniądze kupuje każdemu z podopiecznych kalendarz adwentowy.
Nikt nie wie, że w upominkach dla dzieci znajdują się nie tylko czekoladki, ale także... tajemnicze liściki od nieznanego nadawcy, które wywrócą tegoroczne święta do góry nogami. Nadchodzi czas pełen magii i niespodzianek.
Do przeczytania powieści Marty Jednachowskiej i Jolanty Kosowskiej Kalendarz adwentowy zaprasza Wydawnictwo Novae Res. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Kalendarz adwentowy:
Jedenasty grudnia
Klaudia mocniej zapięła guziki kurtki i poprawiła szalik na szyi. Wyjątkowo zimny był grudzień w tym roku. Przestępowała z nogi na nogę, ręce schowała głęboko w kieszeniach. Pomimo to czuła przeszywający chłód. Do końca treningu Szymona zostało jeszcze piętnaście minut. Sama nie wiedziała, dlaczego przyszła tak wcześnie. Chyba jej się coś pomyliło. Tak czy siak, teraz nie miała się gdzie ukryć przed siarczystym mrozem, a musiała odebrać chłopca. Była za piętnaście szósta i o tej porze roku już od dwóch godzin panowały ciemności. Dwunastoletni Szymon nie powinien sam wracać.
Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Klaudia przez chwilę żałowała, że w ogóle zgodziła się, żeby chłopiec poszedł na trening. Nie powinien, bo po przedwczorajszym zatruciu lekarz kazał mu siedzieć w domu do końca tygodnia. Jednak chłopiec sam z siebie rano stwierdził, że czuje się na tyle dobrze, że chciałby iść do szkoły, a tym bardziej po szkole na trening. Klaudii to wszystko wydawało się mocno podejrzane. Żeby Szymon sam z siebie chciał pójść do szkoły? To było niesamowite. Gdyby chodziło o Telemacha, jego współlokatora, to owszem, było to możliwe, ale dla Szymona szkoła była prawdziwym utrapieniem.
Klaudia czuła, że tak naprawdę chłopcu chodzi o to, żeby opiekunka pozwoliła mu pójść na trening. Zgodziła się. Wiedziała, jak bardzo zależy mu na piłce nożnej. Opiekowała się nim od ośmiu lat. Już wtedy, kiedy trafił do domu dziecka z powodu zaniedbań opiekuńczych, nie mówił o niczym innym, jak tylko o piłce nożnej. Oglądanie transmisji z meczów to było jedyne zajęcie, któremu poświęcał się jego ojciec alkoholik. Całymi dniami ślęczał przed telewizorem, pił i oglądał mecze. Nie tylko te ważne rozgrywki, ale też ligę włoską, hiszpańską, a nawet, jeśli tylko była transmisja, mecze drugiej i trzeciej ligi. A mały Szymon, którego uzależniony od alkoholu ojciec nie prowadzał do przedszkola, oglądał te wszystkie mecze razem z nim.
Kiedy Szymon trafił do domu dziecka, nie umiał korzystać z toalety, nie znał popularnych bajek ani nie potrafił się bawić z rówieśnikami, ale za to znał skład reprezentacji Polski. Od tej pory dużo się zmieniło, jednak jego zafascynowanie piłką nożną zostało.
Powieść Kalendarz adwentowy kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment, boże narodzenie,