Morderstwa. Fragment książki „629 kości"

Data: 2020-11-19 11:42:06 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Grupa maturzystów gubi szlak w czasie zamieci śnieżnej w Bieszczadach. Szukając schronienia w stojącej na uboczu chacie, dokonują makabrycznego odkrycia. W jednym z pomieszczeń znajdują trzydzieści drewnianych skrzynek, a w nich setki kości oraz zeszyty, w których opisano ostatnie tygodnie życia każdej z ofiar.

Sprawę prowadzi podkomisarz Robert Lew. Śledztwo okazuje się jednak trudniejsze, niż się tego spodziewał. Wiek niektórych kości oraz substancje chemiczne, którymi zostały potraktowane, utrudniają ich zbadanie. Problemem staje się również ustalenie tożsamości ofiar. Śledczy nie są w stanie powiązać znalezionych szczątków z żadną otwartą sprawą. Wszystko wskazuje na to, że morderca dokonywał przez parędziesiąt lat zbrodni, których nikt nie zauważył...

Obrazek w treści Morderstwa. Fragment książki „629 kości" [jpg]

Sprawa wzbudza powszechne oburzenie społeczne i doprowadza do masowych protestów. Od jej rozwiązania zaczynają zależeć posady wielu ważnych osób, zarówno w Policji jak i w Rządzie oraz Prokuraturze.

Dokąd zaprowadzą ślady? Czy uda się znaleźć sprawcę, gdy presja jest tak duża?

Do lektury powieści 629 kości zaprasza Wydawnictwo Prozami. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mogliście przeczytać premierowy fragment książki 629 kości. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Rozdział 2

16 kwietnia 2018 roku

– Taatooo! Dzwoni twój telefooooon! – Donośny głos czterolatki zadźwięczał w jego uszach. Małe mokre rączki zaczęły go klepać po policzku.

– Słyszę… Już wstaję…

W pokoju panowała niemal całkowita jasność, musiało więc być po siódmej rano. Ostre światło raziło go w oczy, więc na oślep próbował wymacać swój telefon. Nigdzie go jednak nie było.

– Lulu, widziałaś gdzieś telefon taty?

– Nie! – odparła dziewczynka.

– Nałóż spodenki, kochanie. Zaziębisz się!

– Nie chcę! – odpowiedziała czterolatka i ze śmiechem wybiegła z pokoju.

– Renia! Ona znowu lata bez spodni! – krzyknął.

Telefon dalej dzwonił. Podkomisarz Robert Lew wstał z łóżka i zaczął go szukać. Niezdarnymi ruchami przewracał kolejne przedmioty leżące na nocnej szafce. Telefonu nigdzie jednak nie było.

– Czy ktoś widział mój telefon? – zawołał raz jeszcze.

– Widziałam go w łazience – odpowiedział kobiecy głos dobiegający z kuchni.

Robert otworzył drzwi łazienki.

– Tato! – krzyknęła siedząca na ubikacji rudowłosa nastolatka i z trzaskiem zamknęła drzwi.

– Bibi, muszę odebrać ten telefon!

Po chwili aparat wypadł przez otwory wentylacyjne w drzwiach. Robert pokiwał głową i schylił się po niego.

– Podkomisarz Lew, słucham – powiedział, przytrzymując aparat przy uchu.

– Ciężki poranek? – zapytał ochrypły głos po drugiej stronie.

– Gerti? To ty? – odparł, pocierając zaspane oczy.

– Spakuj się. Inspektor chce, żebyś pojechał w Bieszczady.

– Nowa sprawa?

– Jeszcze nam jej nie przydzielono, ale miejscowy szef policji twierdzi, że ofiary są z naszego województwa.

– Morderstwa?

– Na razie niewiele wiemy, ale może to być coś dużego. Wycieczka szkolna włamała się do jakiegoś domu i tam znaleźli szczątki ludzkie. Jakieś kości.

– Skąd wiadomo, że to sprawa dla nas?

– Były podpisane. Domniemane ofiary mają pochodzić z różnych miejsc, ale z tego, co wiem, większość z mazowieckiego.

– Ktoś podpisał zwłoki?

– Na to wygląda. Prześlę ci adres komisariatu, do którego masz się zgłosić. W samo miejsce zabierze cię helikopter GOPR-u.

– Ale dlaczego ja? Nie ma nikogo niższego stopniem chętnego na takie wyprawy? Nawet jeżeli się okaże, że miejscowi nie rozróżnili kości zwierzęcych od ludzkich i jadę tylko obejrzeć kolekcję jakiegoś czubka przyrodnika, to i tak będę musiał tam nocować, bo sam dojazd zajmie mi przynajmniej siedem godzin. A jutro jest nasza rocznica…

– O, pan ważny się znalazł. Pomyślałby kto, że jak ma już tyle gwiazdek na ramieniu, to się z krzesła nie musi ruszać.

– Wiesz, że nie o to mi chodziło.

– Niestety, byłeś jedyny, który jeszcze został nam w biurze z rangą pozwalającą na wyjazd terenowy.

– No dobra, dobra. Kiedy mam jechać?

– Jeżeli chcesz się zabrać helikopterem, to teraz. Później będziesz musiał dostać się tam na własną rękę.

– Okej, będę za pół godziny.

Lew odłożył słuchawkę. Łazienka była dalej zajęta, z tym że teraz na drzwiach pojawiła się odręcznie napisana kartka z listą kolejkową. Podkomisarz sięgnął po jedną z kredek leżących na podłodze i dopisał się jako trzeci. Zrezygnowany wrócił do sypialni i wyciągnął spod łóżka spakowaną już walizkę.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki 629 kości. Powieść M.M. Perr kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
629 kości
M.M. Perr3
Okładka książki - 629 kości

Grupa maturzystów gubi szlak w czasie zamieci śnieżnej w Bieszczadach. Szukając schronienia w stojącej na uboczu chacie, dokonują makabrycznego...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy