Witek, syn i wnuk znanych wrocławskich adwokatów, od dłuższego czasu czuje, że świetlana przyszłość, którą ze szczegółami zaplanowała dla niego rodzina, w jego oczach wcale nie rysuje się w jasnych barwach. Uwikłany w sieć zależności i wpływów ojca oraz dziadka, od lat posłusznie próbuje znaleźć w niej miejsce dla siebie. Dopiero dzwonek do drzwi w pewien lutowy wieczór zmusza go do szybkiego wyplątania się z tej na pozór bezpiecznej sieci i wypłynięcia na życiową głębię. Czy wystarczy mu odwagi, by rozpocząć życie od nowa?
Powieść Magdaleny Mikutel Mój syn to przejmująca opowieść o tym, że aby zacząć naprawdę żyć, czasem potrzebujemy potężnego huraganu, który zburzy nasze pozornie idealne życie. Do lektury książki zaprasza Wydawnictwo eSPe, tymczasem już teraz zachęcamy do przeczytania premierowego fragmentu powieści:
Jak co dzień rano obudził się z totalnym poczuciem „bezczasu i bezmiejsca”. Na suficie wesoło tańczyły promienie zimowego słońca. Odwrócił się na bok i zdrętwiał. Patrzyło na niego dwoje czarnych jak węgielki oczu. Wszystkie wydarzenia poprzedniego wieczoru powróciły gwałtownie, zmniejszając jego żołądek do rozmiarów orzeszka ziemnego. Wziął głęboki oddech, ale wciąż nie odrywał wzroku od chłopca. Maluch patrzył na niego jak zahipnotyzowany, wykonując przy tym co chwilę nieskoordynowane ruchy rękami i nogami.
– Co mam z tobą zrobić? – jęknął Witek.
Chłopiec, słysząc jego głos, ożywił się jeszcze bardziej. A potem się uśmiechnął. Skośne oczy zrobiły się jeszcze bardziej skośne. W drzwiach stanął Lupa z butelką.
– Chodź do wujka! – Uśmiechnął się szeroko.
– Lupa, nie poznaję cię. – Witek wtulił twarz w poduszkę, pragnąc zapaść się w niej i zapomnieć o całej tej sytuacji. Kiedy w końcu ją wyjął, Jerzyk spoczywał już bezpiecznie w ramionach kolegi, z entuzjazmem ssąc smoczek butelki.
– Skąd ty wiesz takie rzeczy?
– Jakie?
– No chociażby, jak zrobić to cholerne mleko.
– Stary, mam czworo młodszego rodzeństwa.
Witek spojrzał na niego zdumiony.
– Naprawdę?! – Zdał sobie nagle sprawę, że chociaż mieszkali już razem kilka miesięcy, nadal niewiele wiedział o swoim współlokatorze. Lupa był po prostu kolegą kolegi szukającym kiedyś taniego lokum. Witek zgodził się, żeby wynajął w jego mieszkaniu jeden pokój za dosyć symboliczną kwotę. Lupa, czyli Paweł Żak, okazał się całkiem porządnym gościem, niemal zawsze zatopionym w czytaniu jakiejś arcyważnej lektury, co jednak nie przeszkadzało mu w bacznym obserwowaniu otaczającej go rzeczywistości. Wielomówstwo na pewno nie było jego cechą wiodącą, jednak rzadkie wnioski, jakie czasem wysnuwał, zazwyczaj okazywały się trafne. Witek trochę na nie czekał, a trochę się ich bał, bo często demaskowały coś, co skrywał gdzieś bardzo głęboko w sobie.
Lupa uśmiechnął się, widząc, jak Jerzyk zachłannie pałaszował mleko, a kiedy skończył, bardzo fachowo podniósł go do odbicia.
– Zawsze lubiłem karmić dzieciaki.
Książkę Mój syn kupić można w popularnych księgarniach: