Laboratorium stwórcy. Fragment książki „Kroniki Czasu Ziemi"

Data: 2024-09-06 09:21:45 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W tajemniczych głębinach przeszłości naszej planety kryje się zapomniana historia, czekająca na to, by ujrzeć światło dzienne.

Kroniki Czasu Ziemi Andrzeja Górala to fascynująca odyseja poprzez czas, odkrywająca dzieje zaginionej cywilizacji, która miliony lat temu rozwijała się na Ziemi. Co może powstać na „gruzach” upadłej inteligentnej rasy? Kim jesteśmy – dziedzicami „śmietnika historii”? Czy kontynuatorami opierającymi się na niezmiennych wartościach moralnych i kulturowych – tych złych i tych dobrych – od nienawiści i bestialstwa po miłość i poświęcenie. Chcemy odkryć pochodzenie i istotę naszego jestestwa i tego co stanowi kwintesencję naszej duszy. Może należy sięgnąć bardzo głęboko w przeszłość, tam kiedy rodziła się i kształtowała pierwotna natura istot rozumnych na Ziemi. Spróbujmy! Przy okazji, z perspektywy współczesnych zagrożeń cywilizacyjnych, spójrzmy na niebezpieczeństwa jakie sprowadzić na nas mogą beztroskie, a także egoistyczne działania poszczególnych ludzi lub grup społecznych. Zagłada może być blisko!

Kroniki Czasu Ziemi grafika promująca książkę

Do przeczytania książki zaprasza BookEdit. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Kroniki Czasu Ziemi. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

Kiedy zobaczyli kopułę skrywaną dotąd przed wzrokiem przez gęste, wysokie drzewa, cała ich pewność siebie i beztroska zniknęły natychmiast. Obcy, sztuczny element krajobrazu zburzył poczucie, że całe to miejsce, cała planeta należy tylko do nich. Adam poczuł jak strach ściska mu żołądek. Przypadli do gruntu kierowani pierwotnym odruchem ukrycia się. Instynkt nakazywał schować się lub uciekać. Potężna kopuła rozpościerała swoje kształty w sporej odległości od nich w ogromnej niecce w kształcie płaskiej misy, gdzieś daleko poniżej poziomu, na którym się znajdowali. Sprawiała wrażenie bluźnierczej ingerencji w naturalny krajobraz ich wspaniałego świata. Nie pasowała tu, emanowała zimną obcością, w której kryło się śmiertelne zagrożenie. Długo leżeli przyczajeni w krzakach, obserwując ten nienaturalny twór.

Nic się nie działo. Sztuczna sfera pozostawała nieruchoma i bez jakichkolwiek oznak życia.

– Jest chyba opuszczona. – Głos Adama zabrzmiał niepewnie.

– Nie wiemy, co lub kto jest w środku – zaprotestowała Ewa.

– Muszę to sprawdzić. Nie zniosę niepewności, że w naszym świecie coś obcego może nam zagrażać.

Adam uświadomił sobie, jak bardzo utożsamiał się z tym światem. Traktował go jak ich osobistą własność, coś co należało tylko do nich. Bo tylko oni mieli tu dostęp. Nagle pojawiła się groźna, nieznana konkurencja. Być może prawdziwy władca tego świata.

– Nie, nie możesz tam iść. – Wyczuł histerię w głosie Ewy.

– Kochanie, muszę sprawdzić, co tam jest. Inaczej mamy tylko jedno wyjście. Opuścić ten świat jak najszybciej i nigdy tu nie wracać. Powinniśmy zbadać, czy ta konstrukcja nam zagraża. Mam wrażenie, że jest opuszczona, a jej budowniczowie dawno opuścili to miejsce.

– Masz rację, musimy ją zbadać. Idę z tobą.

– Nie, nie mogę pozwolić, byś narażała siebie i nasze dziecko. – Adam rozpaczliwie protestował.

– Adamie, jeśli pójdziesz i tam zginiesz, ja nie będę mogła wrócić na Ziemię. Nie mogę zostać tu sama. Nie dam rady bez ciebie. Dlatego musimy tam iść razem.

Adam długo się wahał.

– Zgoda, ale ja wszystko sprawdzam pierwszy.

– OK.

Ruszyli, chowając się za nierównościami terenu i kępami roślinności. Schodzili coraz niżej ku leżącemu w dole obiektowi. W końcu dotarli do całkiem odkrytego terenu i już nie było się gdzie ukryć. Adam z niepokojem lustrował otoczenie. Powierzchnia gruntu była chyba sztucznie wyrównana. Nie było wysokiej roślinności, jedynie niska trawa, jakby ktoś trzymał w ryzach całe otoczenie. Z trwogą zastanawiał się, czy nie występuje tu podwyższony poziom promieniowania lub od czasu do czasu nie krążą potężne maszyny utrzymujące porządek. Zachował te myśli dla siebie. Ostatecznie nie było tu innych typowych oznak wysokiego skażenia.

Pokonanie całej odległości do kopuły zajęło im sporo czasu. Charakterystyczna perspektywa planety wypaczała ocenę odległości, oszukując wzrok. Wszystko było dalej, niż im się wydawało. Kiedy znaleźli się u podnóża sztucznej sfery, czuli porządne zmęczenie.

– Może odpoczniesz? – Adam troskliwie objął żonę.

Ona jednak z niecierpliwością odrzuciła włosy z czoła.

– Nie, nie chcę czekać. Trzeba znaleźć wejście do środka.

Adam, jak zwykle pierwszy, dotknął szarej jednolitej powierzchni. Była twarda i chropowata. Podniósł kamień i uderzył w nią, najpierw delikatnie. Nic się nie wydarzyło, nie było żadnego śladu uderzenia. Uderzył więc mocniej, ale z tym samym skutkiem. Twardość materiału była zadziwiająca. Zaczął kopać, by sprawdzić, jak głęboko kopuła jest zagłębiona. W końcu się zmęczył i doszedł do wniosku, że pewno zbyt głęboko, by to stwierdzić w tak prymitywny sposób.

Ewa w milczeniu przyglądała się jego wysiłkom.

– Lepiej chodź, może znajdziemy jakieś wejście.

– W którą stronę? – zapytał z uśmiechem.

– W prawo – zdecydowała Ewa poważnie.

Wędrowali mozolnie wzdłuż potężnej ściany uspokojeni tym, że nic się nie dzieje.

Nie było żadnej reakcji na ich działania. Powoli oswajali się z sytuacją, a emocje opadły.

– Muszę odpocząć. – Ewa w końcu się poddała i usiadła na rachitycznym kobiercu trawy. Adam nie mógł usiedzieć w spokoju. Znalazł ostry kawałek krzemienia i próbował zarysować twardy materiał, jednak bez skutku. Zrezygnowany poszedł jeszcze kawałek dalej i nagle aż przysiadł z emocji. Przed nim na powierzchni ściany widniały znajome odciski dwóch par dłoni. Zawołał pośpiesznie Ewę. Wpatrywali się bez słowa w te atrybuty człowieczeństwa zawarte w obcej konstrukcji.

– To chyba zaproszenie – stwierdziła niepewnie Ewa.

– Pytanie, dokąd prowadzą? – Adam niespokojnie splótł dłonie.– Pewno do środka, a to oznacza, że kopuła jest przeznaczona dla nas. Mamy tu tę samą technologię, co w przypadku przejścia z Ziemi. Nie powinniśmy się obawiać – westchnęła Ewa.

– Szkoda, że nie mogę tego sprawdzić sam – odparł Adam.

– Idziemy?

Skinął tylko głową i podszedł do swoich odcisków. Ewa poszła w jego ślady i spojrzała pytająco. Na jego znak powtórzyli dobrze im znaną procedurę. Wszystkie efekty przejścia były takie same jak zawsze.

Znaleźli się na ogromnej galerii otaczającej wnętrze kopuły. Całą przestrzeń rozświetlało łagodne, rozproszone światło wydzielane przez wklęsłą powierzchnię. Galerię otaczała niska barierka, w której zamontowano równomiernie rozmieszczone, walcowate jakby konsole o wysokości około jednego metra, zwieńczone nieregularnymi wypustkami. Górna część kopuły jarzyła się falującymi pionowymi kurtynami, które w swej dynamice przypominały zorzę polarną na Ziemi. Adam podszedł do barierki i spojrzał w dół. Nie zobaczył podłogi, jedynie kłębiącą się wielobarwną mgłę, która migotała i snuła się leniwie przenikającymi obłoczkami. Na pierwszy rzut oka trudno było wyróżnić jakiekolwiek kształty, jednak dłuższe wpatrywanie się działało hipnotyzująco, narzucając własną, dziwną narrację. Zdawała się ona kreować w jego wyobraźni świat form, nad którymi pozornie mógł panować i kształtować je do woli. Zakręciło mu się w głowie i z trudem powrócił do rzeczywistości. Ewa położyła mu rękę na ramieniu.

– Co się stało? Zbladłeś i myślałam, że upadniesz.

– Lepiej nie patrz w dół. Ta mgła powoduje halucynacje.

– Po co tu jesteśmy? Co to wszystko znaczy? – Ewa wsunęła mu rękę pod pachę, obawiając się, że upadnie. Jednak Adam odzyskał już w pełni równowagę.

– Myślę, że musi być jakaś przyczyna naszej obecności tutaj. To było wyraźne zaproszenie. Może te konsole do czegoś służą?

Zbliżyli się do owalnego kształtu. Ewa wyciągnęła rękę. Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Mgła z dołu zaczęła się podnosić, równocześnie kreując miliony maleńkich, drżących obłoczków, z których zaczął formować się dziwny kształt, zajmujący całą środkową przestrzeń kopuły. Powstała niezwykle złożona, wijąca się struktura pulsujących małych, różnokolorowych obłoczków z wypustkami wiążącymi się z sobą. Każdy obłoczek miał własną substrukturę wewnętrzną i własną dynamikę. Adam spostrzegł, że jest tylko kilka odrębnych wersji obłoczków, które łączą się w różne kombinacje par. Całość przekształciła się w tak poskręcanego węża, że tworzyła wielką, nieregularną bryłę. Spojrzał na Ewę. Jego żona wpatrywała się z otwartymi ustami w to coś z zachwytem, jakiego jeszcze u niej nie widział.

– Wiesz, Adamie, co to jest?

– Skąd mam wiedzieć?

– O boże, to niewiarygodne odwzorowanie genomu. Widzisz te obłoczki? To nukleotydy, a wypustki to wiązania. Przypuszczam, że widzimy model genomu człowieka.

Stojąc przy konsoli, Ewa próbowała uruchomić jakieś dodatkowe funkcje. Jednak nie znalazła żadnych ruchomych elementów, przełączników czy ekranów dotykowych. Szybko się zorientowała, że interfejs opiera się na gestach wykonywanych dłońmi. Gdy przy konsoli pojawiła się miniaturka modelu, odkryła gesty pozwalające na pomniejszanie lub powiększanie modelowanej struktury. Aż krzyknęła z emocji, kiedy powiększając obraz, mogła zobaczyć wewnętrzną strukturę nukleotydu. Cieszyła się jak dziecko, pokazując Adamowi budowę cząsteczki.

– Patrz, tu jest grupa zasadowa, to akurat cytozyna, a tu deoksyryboza. Widzisz, jak układają się wiązania w przestrzeni? Takiego przestrzennego obrazu nigdy nie widziałam, a jedynie go sobie wyobrażałam.

Następnie zaczęła pomniejszać model, otrzymując wizualizację chromosomu.

– Niewiarygodne, jak ostro widać wszystkie szczegóły. To autosom. Widzisz chromatydy i centomer? Przepiękne!

Przesunęła ręką w jakimś kierunku i krzyknęła.– Następny chromosom. To chromosom X!

Intuicyjnie opanowała obsługę konsoli, eksperymentując z gestami. Tak w pewnym momencie przeszła do trybu edycji.

Obraz w środku kopuły podzielił się na dwie połowy. Prawa pokazywała nadal genom, teraz obejmujący 23 pary pomniejszonych chromosomów, lewa natomiast bardzo dokładny model ciała człowieka – mężczyzny. Ewa szybko powiększyła obraz chromosomów.

– No tak, para XY! – krzyknęła. – Jak tu zmienić chromosomy? – mruczała cicho. – Jest! – wrzasnęła i po lewej stronie mężczyzna zamienił się w kobietę.

Adam obserwował to wszystko z coraz większym niepokojem, zastanawiając się, jak odzyskać żonę i namówić ją do powrotu.

– Jestem głodny, kochanie.

– Skarbie, jeszcze trochę. Mam tu niewiarygodne możliwości poznania struktury genomu. Popatrz, można zmieniać poszczególne nukleotydy lub całe ich grupy i zobaczyć, jak to wpływa na fenotyp. Wyobrażasz sobie wartość badawczą takiego symulatora?

– Ewi, przestań bawić się w boga. Co będzie, gdy znajdziesz funkcjonalność, która pozwoli ożywić twój zniekształcony model? Zabijesz go?

Ewa zamarła.– Myślisz, że jest tu taka funkcja?

– Jestem pewien. To opuszczone laboratorium stwórcy. Prawdopodobnie tutaj stworzono pierwszego Adama i Ewę. Myślę, że ci, którzy zbudowali to laboratorium, postanowili ulepszyć geny naczelnych na Ziemi, tak by powstał inteligentny przedstawiciel gatunku – stworzyli homo sapiens

Książkę Kroniki Czasu Ziemi kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Kroniki Czasu Ziemi
Andrzej Góral16
Okładka książki - Kroniki Czasu Ziemi

W tajemniczych głębinach przeszłości naszej planety kryje się zapomniana historia, czekająca na to, by ujrzeć światło dzienne. ,,Kroniki Czasu Ziemi" to...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje