I tak to się zaczęło... Fragment książki "Dom sekretów"

Data: 2020-08-26 10:02:14 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Dawne, od lat skrzętnie zatajane sprawy wychodzą na światło dzienne...

Stara kamienica w centrum Łodzi skrywa niejedną tajemnicę. Przekonują się o tym jej lokatorzy, kiedy podczas prowadzonego przez Filipa - właściciela odziedziczonego po ciotce mieszkania - remontu dochodzi do niesamowitego odkrycia. Dorota, młoda absolwentka wydziału historii łódzkiego uniwersytetu, próbuje wyjaśnić zagadkę porażającego znaleziska za ścianą. Powracają wspomnienia o ludziach, którzy tu niegdyś żyli, odżywają dramatyczne wydarzenia sprzed wielu lat.

Przenosimy się do Łodzi lat trzydziestych ubiegłego wieku, poznajemy dawnych mieszkańców kamienicy, jej właścicieli Sarę i Samuela Goldmanów, dumną córkę fabrykanta Annę Wilhelminę, dawnego carskiego żołnierza Siergieja oraz wróżkę Jadwigę Królową, zwaną Królową Żabą, a także wiele innych osób. Wszyscy oni spotykali się na jednym podwórku, kochali się i nienawidzili, kłócili i godzili.

Przyszedł czas trudnych wyborów. Ktoś musiał zapłacić najwyższą cenę, by ktoś inny mógł żyć. Czy warto teraz, po tylu latach, powracać do tamtych spraw? Czy należy zakończyć zmowę milczenia? Może dzięki temu bohaterom uda się zrozumieć, co jest naprawdę cenne, i w końcu zdołają ułożyć sobie życie?

Obrazek w treści I tak to się zaczęło... Fragment książki "Dom sekretów" [jpg]

Do lektury powieści Natalii Bieniek Dom sekretów zaprasza Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Dziś w naszym serwisie prezentujemy premierowy fragment książki:

KIEDYŚ

Pewnego dnia latem Goldmanowa z córkami czekała na powóz, mający zawieźć je do fabrykanta Leibnitza, ich wuja, który posiadał letnią rezydencję pod Zgierzem. Pogoda była piękna, słońce świeciło, wszystkie cztery wyszły przed frontową kamienicę, taszcząc ciężkie walizy – Sara i jej trzy córki: Debora, Miriam i Rachela. Nie towarzyszyła im służba, nie miały nikogo do pomocy, a bagażu było sporo. Dziewczynki zamierzały spędzić kilka letnich tygodni w podmiejskiej rezydencji wuja, korzystając z jego gościnności, w pełnej uroku okolicy. A tu bagaż i cztery damy, z trudem wsiadające do powozu.

Od strony hotelu Savoy nadeszła wtedy ubogo ubrana dziewczyna z jednym małym tobołkiem w ręce.

Nie chcąc być uznaną za nachalną, spytała najpierw po polsku, czy może pomóc paniom umieścić ich rzeczy w pojeździe. Wiedziała, że może się spodziewać odpowiedzi zarówno w języku polskim, jak i niemieckim, rosyjskim czy jidysz. Trzy młode panienki i dama w średnim wieku, zapewne towarzysząca im matka, zrozumiały pytanie i odparły grzecznie po polsku:

- Dziękujemy, będziemy wdzięczne.

Zachęciło to Andzię do działania. Była drobna, ale silna. Praca na roli nie należy do lekkich i dziewczyna zdążyła już się naharować fizycznie w swoim krótkim życiu. Obecnie zamierzała szukać szczęścia w mieście. Przyszła spod Łodzi piechotą, komunikacja miejska bowiem kosztowała zbyt dużo, a rower tylko by jej potem przeszkadzał, nawet gdyby go jakoś zdobyła. Była zmęczona drogą, lecz szczęśliwa. Nawykła do chodzenia – we wsi furmanką najwyżej do kościoła w niedzielę się jeździło, a i to też nie zawsze.

Sprawnie pomogła załadować walizy. Na oko panienki miały pewnie tyle samo lat co ona. Może trochę mniej. Ta, która wyglądała na najstarszą, musiała być rówieśniczką Andzi.
Sądząc zarówno po stroju pań, jak i ich wyglądzie, dziewczyna uznała, że ma do czynienia z Żydówkami. Ale było jej wszystko jedno. W ich wsi różnie się o Żydach mówiło, a ci z okolicy byli jeszcze biedniejsi niż jej rodzice. W mieście to ponoć co innego, mówiły kumy, tam Żyd to pan.

Ale nieważne, te cztery tutaj wyglądały poczciwie. Znalazły się na jej drodze tego dnia, więc Andzia spytała:

- Czy mogę pomóc?

I tak to się zaczęło. Znalazła pracę szybciej, niż się spodziewała. Oto, co znaczy chcieć. Jeśli bardzo chcesz, nie szukasz długo. Andzia zadomowiła się u Goldmanów. Szczęśliwie dla niej poprzednia służąca nabrała dokładnie przeciwnych zamiarów co Andzia, to znaczy zapragnęła z miasta przenieść się na wieś, do miłego jej sercu kowala. Wszystko ładnie zbiegło się w czasie i choć Sara Goldman była zdania, że jej córki są już dość duże i nie powinny we wszystkim wyręczać się służącą, postanowiła jednak zatrudnić Andzię, która początkowo ukryła fakt, że jest młodsza, niż uważano. Miała dopiero szesnaście lat. Pani Goldmanowa spytała tylko, czy rodzice Andzi wiedzą, u kogo ma pracować ich córka, i oznajmiła, że dziewczyna może ich odwiedzać na wsi dwa razy w miesiącu.

Z biegiem czasu okazało się, że Andzia jest bardziej rezolutna, niż sądziła jej chlebodawczyni, a co więcej, potrafi dobrze szyć. Andzia pomagała trzem córkom Goldmanów dobierać stroje, a jej uwagi były praktyczne i taktowne. Sara nie miała pojęcia, skąd wziął się tak dobry gust u prostej wiejskiej dziewczyny, ale przywykła, że są sprawy, których nie sposób do końca zgłębić. Czasem lepiej nie drążyć i w ogóle nie zadawać pytań. Jej córki z miejsca polubiły Andzię. A to było najważniejsze. Dziewczyna pracowała sumiennie, pilnie i z zapałem, łącząc kilka funkcji: w niektóre dni pomagała Sarze w domu, a innym razem w sklepie.

Mieszkała w izdebce w suterenie kamienicy Goldmanów. Wąski pokoik mógł pomieścić jedynie metalowe łóżko z siennikiem, prosty drewniany stół i dwa krzesła. Była to zbieranina starych mebli, niepotrzebnych lub niechcianych w mieszkaniach na piętrze, lecz Andzia uważała tę skromną służbówkę za swe małe królestwo. Nie narzekała. Ważne, że było jej tu ciepło, sucho i spokojnie. Miała też miskę do mycia i dzbanek na wodę. Po pierwszej wojnie światowej do części kamienic w centrum podciągnięto kanalizację, jednak w tej części oficyny, gdzie mieszkała Andzia, nie było toalet ani łazienek. Po wodę musiała chodzić do żeliwnej pompy na podwórku, gdzie ogniskowało się życie mieszkańców pobliskich domostw.

KIEDYŚ

Goldmanowa wiedziała, że syn Rudnickich skrycie podkochuje się w Deborze. Nie była przecież ślepa ani głucha. Rozpoznawała te ukradkowe spojrzenia, te firanki niby przypadkiem poruszające się w oknach naprzeciwko, te niby to przypadkowe spotkania na ulicy, kiedy to Jeremi rzucał Deborze czułe spojrzenia.

Nie podobało się to Sarze Goldman, bardzo nie podobało. Była pewna, że Rudniccy również nie pochwalali zauroczenia swego syna Deborą Goldman, chociaż z zupełnie innych powodów niż ona. Wokół tyle wytwornych panien z dobrych domów, dziewcząt niegłupich, niebrzydkich, ze świetnymi koneksjami. Córki potentatów przemysłowych, siostrzenice radców prawnych i wnuczki znanych adwokatów… Dlaczego ten Jeremi wzdycha akurat do jej Debory? Sara była przekonana, że Rudniccy zrobią wszystko, by wybić chłopakowi ową miłość z głowy, i nie zamierzała im przeszkadzać.

Z drugiej strony jednak, czyż biedny Jeremi jest winien temu, że ma takich rodziców? Nie można karać dziecka za winy ojców, myślała Sara, nachylona nad księgami rachunkowymi, nad którymi dzisiaj jakoś wyjątkowo nie mogła się skupić. Jednak intuicja matki podpowiadała jej: Trzymaj dziewczęta jak najdalej od Rudnickich. Z tego nie będzie nic dobrego.

Ze sprawdzania ksiąg rachunkowych też już nic teraz nie będzie, westchnęła. Odłożyła grube tomiszcza na bok.

Czasem przeklinała swoje mieszkanie i te wielkie okna w koło. Tu się nie dało nie podglądać sąsiada. Trzeba byłoby mieć ciągle zamknięte oczy. Poza tym większość sąsiadów w ogóle nie przejmowała się tym, że ktoś obcy może zbyt dużo zobaczyć. A biedniejsi lokatorzy załatwiali swoje interesy na podwórku, gdyż ich mieszkania często były zbyt małe, zbyt ciemne i przeludnione.

Latem, wiosną oraz jesienią życie mieszkańców przenosiło się na podwórze.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Dom sekretów. Powieść Natalii Bieniek kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dom sekretów
Natalia Bieniek3
Okładka książki - Dom sekretów

Dawne, od lat skrzętnie zatajane sprawy wychodzą na światło dzienne... Stara kamienica w centrum Łodzi skrywa niejedną tajemnicę. Przekonują się o tym...

dodaj do biblioteczki
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje