Victor Moss trafia niespodziewanie na zamek w Baranowie Sandomierskim i nawiązuje współpracę z polską grupą przygotowującą ekspedycję wojskową. W ośrodku otrzymuje również odpowiedzi na kilka nurtujących go pytań. Teksty ze starego notesu i pozyskane na zamku wiadomości pozwalają mu uwierzyć w możliwość rozszyfrowania pewnej tajemnicy historycznej.
Z czasem przekonuje się też, że szczątkowe informacje ze starożytnej przeszłości Sumerów mogą być kluczem do rozwiązania światowej zagadki. To jednak stwarza zagrożenie wielkim tego świata. Zaczyna się niebezpieczna gra z tajnymi służbami. Na drodze do prawdy Moss spotyka osoby, które mogą mu tyle samo pomóc, co zaszkodzić.
Niezabliźniona nić to thriller konspiracyjny, pełen intryg i dynamicznych scen trzymających w napięciu. Gotowy na wszystko bohater musi stawić czoła nie tylko ludziom, ale też tajemnicy stojącej ponad jego życiem. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Niezabliźniona nić. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Sierżant Nowak zamyślił się przez moment.
– Nie znam przypadku, aby ktoś z podkomendnych Victora, to jest majora Mossa, zginął wskutek jego błędnego rozkazu albo nadmiernego ryzyka. On nie jest ryzykantem, generale, ale specem od wojskowej roboty i świetnym dowódcą. Potrafi szybko wydawać trafne rozkazy i ma – skurczybyk – szczęście. Nie boi się narazić dowódcy, jeśli pojawi się możliwość wykonania rozkazu w inny, od zaplanowanego, sposób. Dlatego służenie pod nim, to dla mnie pewność, że nie zginę nadaremno – skończył.
Już nikt więcej o nic nie zapytał. Na tym zakończono przedłużającą się naradę. Nim trójka przeszła do Baszty Falconiego, po drodze czekali na nich dwaj duchowni, którzy wstawili się za Amerykaninem. Merden nie krył zaskoczenia. Zapytał ich, dlaczego wstawiają się za kimś obcym? Główny orędownikiem Amerykanina był dominikanin Łukasz, który wciąż pozostawał pod jego wrażeniem, odkąd przeżył z Mossem ostatni zamach. Ksiądz Rybik podkreślał z kolei jego determinację, konsekwentność i szlachetność pobudek. Pod ich naporem generał użył trybu warunkowego: „pomyślę”, pozostawiając ich na progu kwatery pułkownika.
Niedługo potem dołączył do nich kapitan żandarmerii, odpowiedzialny za wyniki śledztwa w sprawie rzekomego zamachu na terenie zamku. Przyniósł woreczek, który położył na środku stolika, tak aby cylindryczny dowód był dla wszystkich dobrze widoczny. Zapakowana była w nim łuska naboju 7,62 mm, pochodząca najprawdopodobniej z karabinu snajperskiego Wilk, będącego w fazie testów. Śledztwo wykazało, że znaleziona w zamkowym ogrodzie łuska, została podrzucona. Opinia balistyczna wskazywała na użycie broni, z której pochodziła, poza terenem zamku i jego ogrodu. Potwierdziły to ślady i zeznanie lokalnego świadka, który zanim zmarł, śmiertelnie trafiony rosyjskim nożem DV-2, zdążył wypowiedzieć słowo: „żołnierz”. To zapewne jego przypadkowe najście, w momencie oddawania snajperskiego strzału, uratowało życie Mossowi.
Wiceminister Wolski spojrzał zadowolony na generała.
– Dla mnie – odezwał się pułkownik – Amerykanin stwarza więcej zagrożeń niż korzyści. Wystarczy sam fakt ilości polowań na niego.
– Jeśli mogę – zaczął z rezerwą kapitan Kowalski – czyżby Moss miał udawać fałszywy cel?
– Co przez to pan rozumie? – Zaniepokoił się generał.
Kowalski splótł ręce na stoliku i przychylając się ku generałowi ściszył ton. – Załóżmy, że celowo zmuszono tego Amerykanina do opuszczenia szeregów swojej armii i tak kształtowano pościg, aby dotarł do nas. Widząc wątpiącą reakcję Merdena argumentował: – Bo jak wytłumaczyć jego nieprawdopodobne szczęście w wychodzeniu z dotychczasowych opresji?
– Nieświadoma przynęta? – Jawor ożywił się. Kapitan Kowalski wyprostował się, podnosząc brwi, wykrzywiając przy tym nieco usta. Generał trawił chwilę słowa żandarma i skierował się do Jawora:
– Co o tym myślisz, Pawle?
– Ma to sens – odparł pułkownik po zastanowieniu.
– Tylko czy nie prościej by im było zwerbować Nowaka? Więcej wie, jest bardziej uległy i dłużej współpracuje z nami. Merden sposępniał, kurcząc się w głębokim wydechu, jakby uchodziło z niego powietrze.
– Owszem, Pawle, lecz idąc tym tokiem, za chwilę będziemy musieli sprawdzić połowę zespołu ekspedycyjnego z duchownymi włącznie. Tych ostatnich nawet dokładniej, bo wstawili się za tym Amerykaninem. Merden obrzucił ich powierzchownym spojrzeniem, jedynie utwierdzając się w obłędzie takich teorii spiskowych.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Niezabliźniona nić.