Victor Moss trafia niespodziewanie na zamek w Baranowie Sandomierskim i nawiązuje współpracę z polską grupą przygotowującą ekspedycję wojskową. W ośrodku otrzymuje również odpowiedzi na kilka nurtujących go pytań. Teksty ze starego notesu i pozyskane na zamku wiadomości pozwalają mu uwierzyć w możliwość rozszyfrowania pewnej tajemnicy historycznej.
Z czasem przekonuje się też, że szczątkowe informacje ze starożytnej przeszłości Sumerów mogą być kluczem do rozwiązania światowej zagadki. To jednak stwarza zagrożenie wielkim tego świata. Zaczyna się niebezpieczna gra z tajnymi służbami. Na drodze do prawdy Moss spotyka osoby, które mogą mu tyle samo pomóc, co zaszkodzić.
Niezabliźniona nić to thriller konspiracyjny, pełen intryg i dynamicznych scen trzymających w napięciu. Gotowy na wszystko bohater musi stawić czoła nie tylko ludziom, ale też tajemnicy stojącej ponad jego życiem. Dziś w naszym serwisie przeczytać możecie premierowy fragment powieści Mariana A. Noconia:
Poranne słońce, z trudem zdołało podnieść jego ciężkie powieki. Sięgnął po omacku pod poduszkę, ale dłoń nie odnalazła pistoletu. Zaalarmowany mózg wydał rozkaz. Wybudził się jak na komendę, powoli rozumiejąc swoje położenie. Odetchnął z ulgą po kolejnym koszmarze, tworzącym zlepek jego domysłów i okrucieństw, jakie oglądał. Miał wrażenie, że nie spał. Niewygodny pas z pieniędzmi uwierał go bardziej niż kamizelka kuloodporna. Musiał dać odpocząć obolałemu ciału. Odłożył ją w łazience i obmywając twarz zimną wodą, zobaczył się w lustrze. Z trudem odnalazł siebie sprzed lat. Wielomiesięczny stres odbił się na jego podkrążonych, zmęczonych oczach. Wychudła twarz dowodziła o konieczności zadbania o siebie.
„Co ona we mnie widzi?” – pomyślał o Statler. Wtedy pojawiła się też w jego myślach Ewa, jak w Krakowie wspominała o swoich ulizanych włosach na warszawskim basenie, gdy się poznali. Zaskoczony własną reakcją, raz jeszcze przyjrzał się swemu odbiciu.
„Czy muszę się z nią wiązać?” – zapytał siebie w myślach. Wspomnienie ciepłego dotyku, rozgrzewającego jego ciało, wywołało uczucie, które zdążył już zapomnieć. Ulotną chwilę przerwał jego rozsądek, w obawie, że poznana studentka może mu tym razem nie wybaczyć ponownego zniknięcia.
Zszedł do dyżurki. Zapytał z niepokojem oficera, pełniącego akurat dyżur, o los swoich bagaży. Odpowiedź zirytowała go. Dowiedział się, że jego bagaże zostały zdeponowane w tutejszej piwnicy. Dyżurny nie potrafił sprecyzować bliższego terminu ich zwrotu, wzruszając jedynie ramionami. Starał się jednak pocieszyć Mossa, podkreślając, że z innymi bagażami też tak postąpiono i żeby się nie przejmował. Na osłodę poprosił go, aby poszedł coś zjeść.
Victor odchodząc niezadowolony, postanowił przy najbliższej okazji spytać o to generała. Wszedł do jadalni i poczuł zapach świeżego pieczywa. Kilkanaście osób, których w większości nie znał, posilało się, prowadząc ze sobą rozmowy. Wyjątkowo, przy jednym ze stolików, siedział samotny mężczyzna, który pochylony nad talerzem, nie podnosił wzroku. Po nałożeniu sobie na talerz porannych wiktuałów, podszedł do niego z uśmiechem.
– Cześć Łukaszu. Mogę się przysiąść? – zagadnął. Dominikanin powoli przeniósł wzrok na Mossa i z wymuszoną kurtuazją, zgodził się.
– Czy coś się stało? – zaniepokoił się Victor.
– Nie, modlę się – odparł mało przekonująco. Moss ugryzł kromkę chleba, nabijając na widelec kilka plastrów wędliny.
– Czy możesz mi powiedzieć, czemu robią takie ceregiele? Łukasz kończąc przełykać ostatnie kęsy, sięgnął po filiżankę herbaty.
– Masz na myśli blokowanie waszej rozmowy? – upewniał się, co do intencji Victora.
– Wiesz – zaczął niepewnie – domyślam się tylko, że obawiają się jej. Nie wiedzą, jaki będzie jej wynik i co obaj zrobicie. Tymczasem, nie ma jeszcze ani twojej weryfikacji z Warszawy, ani informacji dotyczącej zgody, co do tego listu żelaznego. Zrobił kilka łyków i odstawił swoją filiżankę.
– Wydaje mi się, że powinieneś być cierpliwy. Gdyby chcieli się ciebie pozbyć, to zostawiliby cię zaraz po ostatnim ataku. Zresztą, to prawdopodobnie dzięki nagonce, twoje akcje wzrosły. Musisz być cenniejszy, niż pierwotnie cię ocenialiśmy – skwitował Łukasz. Było to marnym pocieszeniem dla Victora. Jednak wyjaśnienie dominikanina było sensowne.
Kiedy kaznodzieja wstał, nie wykazując chęci do dalszej rozmowy, Moss zapytał skwaszony o miejsce przechowywania jego bagażu. Dominikanin nie był zorientowany. Zadeklarował jednak swą pomoc i obiecał dowiedzieć się czegoś więcej. I rzeczywiście, niedługo potem, Łukasz poinformował go, że bagaż jest po opieką kwatermistrza, do którego ma się zgłosić. „Takie to proste?” – pomyślał, nie dowierzając, zwłaszcza po tym, co usłyszał u dyżurnego. Nie miał nic lepszego do roboty, więc odszukał oficera, który zajmował się tym i po zameldowaniu się, poprosił o wydanie jego rzeczy. Poklepując palcami drugą dłoń, obserwował, co robił kwatermistrz. Ten jednak, po początkowym zaskoczeniu obecnością Amerykanina, spisał personalia, sprawdził przepustkę i po jednym telefonie, wydał zaplombowany worek. Na widok pieczołowitości Polaków, uspokoił się. Od razu rozpakował rzeczy, zaglądając do foliowego opakowania. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się być w komplecie. Wrócił zadowolony do pokoju, wyciągając swój telefon komórkowy. „Przeoczyli?” – dokładnie się mu przyglądnął.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Niezabliźniona nić.