Pod koniec września na rynku ukazała się powieść kryminalna Bez słowa autorstwa cenionej irlandzkiej dziennikarki i pisarki Kate McQuaile. Książkę wyróżnia pasjonująca fabuła z zaskakującym zakończeniem, opis skomplikowanych relacji i rodzinnych tajemnic oraz barwna opowieść z życia na irlandzkiej prowincji. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Harde.
Listopad 2006 r. Orla Breslin pracuje jako dziennikarz w Londynie. Jej najlepsza przyjaciółka, Lillian Murray, przeprowadziła się właśnie do Ardgreeney, gdzie układa sobie życie z Aidanem McManusem, byłym zawodowym graczem rugby.
Pewnego wieczoru przyjaciółki rozmawiają na Skypie. Lillian, słysząc pukanie do drzwi, biegnie sprawdzić, kto zakłóca jej spokojny wieczór. Orla czeka i czeka na jej powrót przed ekran komputera. Ale pokój Lillian staje w płomieniach, a ona sama nie wraca. Co się z nią stało? Spłonęła? Odeszła z własnej woli? Została zamordowana?
10 lat później zagadka zniknięcia Lillian pozostaje nierozwiązana. Ned Moynihan, detektyw prowadzący śledztwo, otrzymuje anonimy, sugerujące, że nie zbadał wszystkich tropów. Czy ktoś wie, gdzie jest Lillian? Czy Orli grozi niebezpieczeństwo? Aby poznać odpowiedzi na te pytania, trzeba sięgnąć po powieść Bez słowa Kate McQuaile. W poprzednich tygodniach w naszym serwisie zaprezentowaliśmy pierwsze fragmenty książki Bez słowa. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Napięcie między Jamesem a mną było coraz większe. Chodziłam wokół niego na palcach, chciałam porozmawiać z nim o listach, które pokazał mi inspektor Moynihan, bałam się jednak, że znowu się zdenerwuje. On też podchodził do mnie z ogromną ostrożnością. Nasze rozmowy były pozbawione spontaniczności. Nie byliśmy w stanie porozmawiać spokojnie nawet o cieknącym kranie w kuchni.
Cały czas myślałam o listach, zastanawiałam się, kto je przysłał i dlaczego. To mógł być ktoś, kto pragnął sprawiedliwości dla Lillian i próbował namieszać, tak by policja ponownie otworzyła tę sprawę. Ale co by było, gdyby ten ktoś naprawdę wiedział, co się z nią stało? A jeśli tak, to dlaczego pisał anonimowe, tajemnicze listy, zamiast złożyć zeznania? A co, jeśli to właśnie ten ktoś zabił Lillian? Przypomniałam sobie dzień sprzed niemal dziesięciu lat, gdy stałam w środku spalonego domu i nagle poczułam zagrożenie, tak jakby ktoś obserwował mnie z ukrycia. A co, jeśli on obserwował mnie teraz? Od wszystkich tych rozmyślań zaczęło mi się kręcić w głowie.
Poza tym byłam zmęczona, co wcale nie pomagało mojemu mózgowi. Praca w kawiarni jest fizyczna. Nie miałam talentu ani instynktu do gotowania tak jak James. Można było wyjąć z lodówki czy spiżarni dowolne składniki, dać mu je i czekać, co wymyśli. Z pewnością zrobiłby z tego wyjątkowe i pyszne danie. Gotowania nauczył się od matki, która rozbudziła jego zainteresowanie, pozwalając mu pomagać sobie w kuchni. Moja matka wyrzucała mnie z kuchni i mówiła, że bardziej przeszkadzam, niż pomagam.
Gdy chodziło o jedzenie, to James był tym kreatywnym. To on wymyślał sałatki i gotował dania, które recenzowano w gazetach. Ja myłam stoliki i podłogi. Kroiłam warzywa, obierałam ziemniaki i zmywałam. Robiłam kawę i herbatę, gotowałam jajka i wkładałam chleb do tostera. Ale nie narzekałam. Siedzieliśmy w tym razem, a umiejętności kulinarne Jamesa były o wiele większe od moich. Marzyłam jednak, że w nie tak odległej przyszłości kawiarnia będzie przynosić taki dochód, że James będzie mógł zatrudnić personel, a ja skupię się na pracy redaktorki.
Teraz, gdy lato się skończyło i przestali odwiedzać nas turyści, spędzałam w kawiarni mniej czasu i rozwijałam swój biznes. Nadal jednak byłam wyczerpana fizyczną pracą w kawiarni, bo każda powierzchnia – stoły, podłogi i ściany – musiała być wyszorowana na błysk niezależnie od tego, czy mieliśmy gości, czy nie. Moje oczy były bardzo zmęczone, plecy i ramiona zesztywniały. Potrzebowałam przerwy, a w kawiarni panował teraz spokój. Prawdopodobieństwo tego, że ktoś wpadnie na coś więcej niż filiżankę kawy czy herbaty i ciasto było bardzo małe.
– Myślisz, że mogę już iść? – spytałam Jamesa.
– Póki jest jasno, mogłabym pobiegać.
– No pewnie. Nie zostało już dużo pracy. Wróciłam do domu, przebrałam się w strój do biegania i wyruszyłam na plażę. Pobiegłam na północ do Bellaher Point i z powrotem, próbując opróżnić głowę ze wszystkich myśli. Jednak gdy tylko zwolniłam, niepokojące myśli wywołane wizytą policjanta ponownie zaczęły napływać do mojego umysłu, więc znowu przyśpieszyłam i pobiegłam na południe w stronę przylądka.
Nie myślałam o zapadającym zmierzchu do chwili, w której uświadomiłam sobie, że bardzo szybko robi się ciemno. I wtedy dobiegłam do drewnianych schodów prowadzących do Oriel Cottage. Nagle przeraziłam się tego, że jestem tak blisko miejsca, w którym zaginęła Lillian. Widziałam, jak w oddali zbliża się do mnie coś wielkiego i ciemnego, a moje serce zaczęło walić jak szalone. Potem jednak ów kształt okazał się Aidanem, który jechał na wielkim brązowym koniu. Nie widziałam go od jakiegoś czasu. Tydzień po naszej przeprowadzce tutaj zaprosiliśmy go na kolację. Nie był to zbyt przyjemny wieczór. James od samego początku nie wykazywał zadowolenia z tego pomysłu, ponieważ z góry założył, że Aidan jest gburowatym pijakiem, i nie okazywał mu zbytniej sympatii.
A Aidan spełnił oczekiwania Jamesa, bo pojawił się wcięty i w kiepskim nastroju. – Nigdy więcej nie chcę widzieć tego palanta w naszym domu – powiedział po wszystkim James. Mnie również nie podobało się zachowanie Aidana, ale chciałam dać mu szansę. Mój powrót do Ardgreeney zapewne ożywił wiele wspomnień. Nic dziwnego, że kiepsko sobie poradził. W ciągu kilku ostatnich miesięcy zaszła w nim jednak jakaś zmiana. Gdy był u nas na kolacji, jego twarz była nabrzmiała i wyglądała niezdrowo. Teraz, gdy jechał po plaży w moją stronę, w słabym świetle widziałam, że zrzucił nadwagę. Wyglądał na szczuplejszego, bardziej umięśnionego – niemalże przystojnego. Miał jasne promienne oczy. Może coś się stało. Może kogoś poznał.
Książkę Bez słowa kupicie w popularnych księgarniach internetowych: