Dante na tropie… i w Radiu Merkury

Data: 2015-02-02 09:19:37 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Dante na tropie… i w Radiu Merkury

Zastanów się dobrze, zanim otworzysz tę książkę, a jak zaczniesz czytać, to módl się o szczęśliwe zakończenie.

Od pierwszych stron polubisz pewnego czworonoga, jego oryginalną panią i komisarza o ponętnym głosie.

Aha! I nigdy nie mów, że się nie zakochasz.

Świetna rozrywka! Polecam.

Marzena Rogalska

 

W najbliższy poniedziałek w audycji „Tytuł tygodnia” w Radiu Merkury będziemy mogli posłuchać fragmentów książki Agnieszki Olejnik Dante na tropie w interpretacji Marii Rybarczyk. Dante będzie podbijał serca słuchaczek od 2 do 6 lutego o godzinie 13.45. Każdy z odcinków będzie powtarzany dodatkowo o 17.30 i piętnaście minut po północy.

 

Mamy również niespodziankę dla czytelników. 4 lutego, w przeddzień premiery książki, Agnieszka Olejnik będzie gościem Agnieszki Zdanowskiej w paśmie „Babie Lato” w Radiu Merkury. Mamy nadzieję, że autorka zdradzi nam kilka tajemnic o sobie, książkach, Dantem i wyrafinowanych nalewkach, które przechodzą właśnie do historii literatury.

 

Agnieszka Olejnik. Kobiece oblicze kryminału. Zapraszamy. Godzina 10.15.

Radia Merkury – także poza Wielkopolską – można słuchać online.

 

Jeśli chcecie nieco wcześniej poznać bliżej ogromnie sympatycznego czworonoga i jego panią, przeczytajcie premierowy fragment książki, który publikujemy poniżej: 

 

Po czterech dniach komisarz Gryka zjawia się znowu. Jest wtorek, wracam z pracy kilka minut po osiemnastej. Nie mogę się przemóc, by wziąć Dantego na spacer; od feralnej soboty wypuszczam go jedynie na podwórko i rzucam piłeczkę, żeby choć trochę się wybiegał.

Akurat robię sobie kawę i nakładam porcję szarlotki na talerzyk. Dante staje przy drzwiach i merda radośnie ogonem, widocznie coś słyszy. Wypuszczam go i sama wychodzę na podwórko, klnąc w duchu, że jeszcze nie mam domofonu. Jest piękny, słoneczny dzień. Gryka z głową zadartą ku niebu przygląda się czemuś na dachu mojego domu.

— Furtkę to może warto by zamykać na klucz? — pyta. — Mieszka pani na odludziu, a pies, jak widać, zbyt łagodny, żeby panią obronić.

— Nie jest wcale taki łagodny — burczę. — Tylko pana tak jakoś bezkrytycznie zaakceptował.

— Zna się na ludziach.

Śmieje się. Ma sympatyczny uśmiech i ładne zęby.

— Powinna pani oczyścić rynny — dodaje po chwili, wskazując na załom dachu. — Nazbierało się różnych paprochów.

— Ale nie przyjechał pan, aby mi o tym przypomnieć.

— Niestety nie. Muszę pani zadać kilka pytań. Chodzi o śmierć pana Turka.

— A więc to ciało w lesie…

Jestem wstrząśnięta. Tomasz Turek był jednym z niewielu mieszkańców miasteczka, których zdążyłam poznać i polubić. Stary ogrodnik, który odwiedzał mnie na moim odludziu, doradzał, co i gdzie posiać, posadzić, co przyciąć na wiosnę, a co dopiero po kwitnieniu. Należał do nielicznych stałych bywalców biblioteki.

Komisarz przygląda mi się z uwagą. Nagle zdaję sobie sprawę, że moja reakcja jest poddawana analizie.

— Czy jestem o coś podejrzana?

— Mogę wejść na chwilę? — odpowiada pytaniem. — Zanosi się na dłuższą rozmowę.

Bez słowa odwracam się i wskazuję mu ręką ganek. Przy drzwiach wejściowych Dante odsuwa się i czeka, aż Gryka wejdzie za mną. W naturalny sposób oddał temu rosłemu brzydalowi przewodnictwo w stadzie. Drażni mnie to. Prowadzę gościa do pokoju, oboje siadamy w fotelach.

— W zasadzie — zaczyna komisarz — mamy tu dziwną sytuację. Oczywiście formalnie nie jest pani o nic oskarżona. Ale nie ukrywam, że cała sprawa mocno śmierdzi.

— Nie rozumiem. Śmierdzi? — mówię z irytacją. — Czyli jest jaka? Niewiarygodna? Poszłam z psem na spacer. Znalazłam, a raczej Dante znalazł, ludzki palec. Natychmiast pobiegłam z tym, nie z palcem, tylko z informacją, na komisariat. Co innego mogłam zrobić?

— Postąpiła pani słusznie — mówi uspokajająco Gryka swoim niesamowitym głosem. — Nie o to mi chodziło. Dziwna jest sprawa, a nie pani postępowanie. Jeśli pani mówi prawdę, to musimy uznać, że istnieje jakiś związek między palcem w pysku pani psa i zwłokami, które znaleźliśmy kilkadziesiąt metrów dalej. Mam rację?

— Mówię prawdę. A czy pan ma rację, tego nie wiem. Jestem tylko bibliotekarką, nie policjantką. Opowiedziałam, co się zdarzyło. O zwłokach nic nie wiem. Pan jest od tego, żeby widzieć związek lub go nie widzieć.

— Spokojnie, niepotrzebnie się pani denerwuje. — Komisarz odchyla się na fotelu i opiera wygodniej. — Ma pani rację. Ja jestem od tego, aby znaleźć rozwiązanie tej zagadki. A to oznacza, że muszę pani zadać kilka pytań.

Kiwam głową. Trzeba przyznać, że podoba mi się jego opanowanie. Taki był mój ojciec.

— Pierwsze z nich brzmi: czy wcześniej bywała pani na spacerze w tym lesie?

— Zdarzało się, przecież już to mówiłam na komisariacie. Zazwyczaj chodzę na spacery na pola, gdzie Dante może się wybiegać, ale gdy mocno wieje albo pada, skręcam w las, tam jest cieplej.

— Dobrze. Czy spotykała tam pani Tomasza Turka? Może on też tam czasami spacerował?

— Nie, nigdy.

— Ale znała pani pana Tomasza? Rozpoznałaby go pani z pewnej odległości, na przykład w lesie?

— Tak, oczywiście.

— Dlaczego „oczywiście”?

Potrząsam głową ze zniecierpliwieniem.

— Przepraszam, jeszcze do mnie nie dotarło, że muszę starannie dobierać słowa. Powiedziałam „oczywiście”, bo Tomasz Turek był w sumie jedną z dwóch osób, z którymi naprawdę spotykałam się i rozmawiałam. Wie pan, tak o wszystkim, nie tylko o pogodzie czy drożyźnie… Ta druga to Magda Mateja, pewnie słyszał pan o niej.

Kiwa głową. Tak sądziłam, nie wyobrażam sobie, aby ktoś nie znał Magdy.

— Może nawet nazwałabym pana Tomasza kimś w rodzaju przyjaciela — ciągnę po chwili. — Był dla mnie… jak dziadek. Ktoś bliski. Wie pan, ja tu mieszkam od niedawna. Nie znam prawie nikogo.

— Od niedawna? — powtarza Gryka. — Dwa lata to kawał czasu. Pracuję w tej chwili z kolegą, który mieszka w Solcu od niespełna roku. Zdążył się zakochać i ożenić.

Uśmiecha się. Irytuje mnie ten lekki ton.

— Proszę się nie gniewać, ale to, czy nawiązuję przyjaźnie, naprawdę jest moją prywatną sprawą. Jestem samotnikiem i dobrze mi z tym. Pan Tomasz też jest… przepraszam, był… samotnikiem, takie odniosłam wrażenie. Niewiele o nim wiem. Ale był dla mnie kimś ważnym. Lubił czytać. To teraz takie niespotykane, prawda? Często odwiedzał bibliotekę, potrafił przeglądać książki przez godzinę, zanim podjął decyzję, którą wypożyczyć. Celebrował to. Śmiałam się, że traktował ten wybór tak, jakby umawiał się z dziewczyną na randkę. Był taki… uroczo staroświecki. Po przeczytaniu zawsze wygłaszał swego rodzaju sprawozdanie z lektury, mówił, co mu się podobało. Rozmawialiśmy też o moim ogrodzie, bywał tu, piliśmy sobie herbatę na tarasie, a potem braliśmy się do grabek i szpadla… Pomagał mi, mówił sporo o swojej dawnej pracy. Pracował niegdyś w Niemczech, zgadza się?

— Tak, jeździł tam przez całe lata, w sezonie zakładał i pielęgnował ogrody bogatym Niemcom, wracał do Polski tylko na zimę. Jego matka mieszkała w Berlinie Zachodnim, gdzie wyszła ponownie za mąż. Dlatego mógł bez problemów wyjeżdżać, nawet za komuny.

Gryka mówi o ogrodniku Tomaszu z wyraźną sympatią i z szacunkiem. W ogóle wydaje mi się ciepłym człowiekiem, niezależnie od tego, że denerwuje mnie sama sytuacja, jego obecność w moim domu i łeb Dantego na jego — a nie moich — kolanach.

 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje