- Życie można przeżyć na wiele sposobów. Mało kto je planuje. Żyjemy tak, jak nam wychodzi. Bronimy się przed tym, co nas męczy, boli i cieszymy tym, co nas raduje. Każdy twórca przecedza swoje spostrzeżenia przez wewnętrzne sito. Mnie zostają na tym sicie gorzkie refleksje – mówi w naszym wywiadzie Arek Borowik, scenarzysta, pisarz, autor cyklu Mocna rzecz o namiętnościach. Właśnie ukazała się jego najnowsza odsłona – powieść Błazen w stroju klauna. W ubiegłych tygodniach w naszym serwisie mogliście przeczytać jej premierowe fragmenty. Dziś publikujemy kolejny spośród nich:
Z głośników buchnął sygnał kończący pierwszą część programu, który zlał się z sygnałem zapowiadającym blok reklamowy, po czym telewizor błysnął srebrną poświatą i zgasł.
W pokoju zapanowała cisza twarda od gęstości. Czwórka zebranych przed telewizorem widzów wpatrywała się w ciemny ekran. Straszliwa prawda jeszcze do nich nie dotarła.
– Ewkachodźnotu! – Zgodnie z przewidywaniami i ustaloną hierarchią pierwsza zareagowała Lucyna. Do pokoju weszła Ewa, zderzając się z oskarżycielskimi spojrzeniami trzech par oczu. Eryk w skupieniu rysował na kartce damskie buty. Nie lubił patrzeć, jak pomiatają jego córką.
– Telewizor nie chodzi – wyrwała się Kamila, skrzętnie unikając karcącego wzroku matki, który czuła na swoim kościstym ciele.
– Zepsuł się? – Przerażenie w głosie Ewy było wyraźne. Znała religię panującą w domu oraz zwyczaje jej wyznawców.
– Nie, poślizgnął na skórce od banana. – Złośliwy żart Lucyny rozrechotał jej córki. – Oczywiście, że się zepsuł. Nareperuj go, tylko szybko, bo zaraz skończą się reklamy.
– Właśnie – dodała Sylwia, która bardzo chciała coś dodać.
– Ale ja się nie znam na telewizorach – powiedziała zgodnie z prawdą Ewa.
– Jak to się nie znasz na telewizorach? – zdenerwowała się Lucyna.
– Jak to się nie znasz na telewizorach? – ułamek sekundy później zdenerwowała się Kamila.
– Właśnie – dodała Sylwia i dodała zadowolona, że może dodać coś więcej: – Jak to się nie znasz na telewizorach?
– No… zwyczajnie. – Ewa zerknęła na ojca, który starał się nie zerkać na nikogo.
– Przecież jesteś na studiach. – Lucyna traciła cierpliwość.
– I to na fizyce. – Kamila popisała się wiedzą na temat rodziny.
– No… – Sylwia za wszelką cenę chciała uniknąć słowa „właśnie”, ale zastosowane zastępstwo nie zachwyciło nawet jej.
– W tej chwili zajmujemy się głównie astronomią, a tam nie ma nic o telewizorach.
– Ja wiedziałam, że tak będzie! – Lucyna z rozmachem wstała z fotela. – Nie dość, że nie ma cię w domu, a jak już jesteś, to siedzisz z nosem w książkach i jeszcze żadnego z tego pożytku. – Ruszyła do przedpokoju. Kamila i Sylwia popatrzyły na siebie pytająco i podążyły za matką. Kamila szybko, Sylwia wolno.
– Gdzie idziecie? – nie wiadomo, czy zainteresował się Eryk.
– Do sąsiadów. Nie po to tydzień czekam na mój program, żeby go potem nie obejrzeć przez twoją córunię.
– Ale… – zaczął Eryk, nie skończył jednak, bo usłyszał trzask zamykanych drzwi. Wiedział, że Ewa patrzy na niego, więc zaczął starannie wycierać okulary skrawkiem flanelowej koszuli w kratę.
– Tato… – Nie chciała mu niczego ułatwiać.
– Na szczęście jest na gwarancji – powiedział ojciec i ekwilibrystycznie unikając jej wzroku, poszedł do łazienki napawać się bezproblemowym oddawaniem moczu.
Leżała już w łóżku, kiedy do domu wróciła macocha z córkami. Ich głośne komentarze poprogramowe mogły obudzić nieboszczyka, co było bardziej prawdopodobne niż obudzenie śpiącego, ponieważ w piątkowe wieczory o tej porze nikt nie spał. Wszyscy byli zajęci komentowaniem Jestem bydlakiem. Ewa odłożyła książkę w momencie, kiedy drzwi jej pokoju (szumna nazwa dla pomieszczenia, w którym z trudnością mieścił się rozkładany fotel) otworzyły się z hukiem, za to bez pukania.
– Jutro trzeba iść do sklepu z reklamacją – zakomunikowała Lucyna.
– Jutro mam kolokwium – zaprotestowała Ewa, doskonale wiedząc, że następnego dnia pójdzie do sklepu z reklamacją zepsutego telewizora.
– Nie rób ze mnie idiotki. Kolokwium nie trwa cały dzień – prychnęła macocha z miną kobiety posiadającej na swoim koncie cztery fakultety i tysiące napisanych kolokwiów. – Za to sklep jest czynny cały dzień.
– Nie mógłby tego zrobić ktoś inny? – zawalczyła nieśmiało dziewczyna.
– Kto? Kamila ma aerobik, potem spotkanie z dietetykiem, a poza obowiązkami ma też swoje prywatne życie.
– Mhm… – mruknęła Ewa, co zostało uznane za zainteresowanie.
– Kręci się koło niej taki jeden. – Lucyna zniżyła głos i przymknęła drzwi. Zdobyła się nawet na porozumiewawcze mrugnięcie okiem.
– To bardzo się cieszę – powiedziała Ewa. „Kręci się koło niej taki jeden” było zdaniem, którym Lucyna najczęściej określała Kamilę.
– Znowuż Sylwia nie może, bo idzie na przesłuchanie.
– Co zrobiła? – Ewa się przestraszyła. – Głupia. Przesłuchanie do programu Blaski i cienie naturalnych piersi.
– Aha.
– A sama wiesz, że takie przesłuchania mogą trwać w nieskończoność.
Ewa nie wiedziała, bo nigdy na żadnym nie była.
– Twój ojciec w ogóle nie nadaje się do niczego, a już na pewno nie do załatwienia poważnej sprawy, a mnie bolą haluksy. Gwarancja leży na lodówce i powiedz im, że lepiej, żeby wymienili ten telewizor, ale jak nie zdążą, to już niech go naprawiają, byleby na piątek był gotowy.
Lucyna zakończyła tyradę i wyszła.
Ewa zgasiła lampkę. Odechciało jej się czytać. Nie zachciało jej się spać. W głowie rozgościło się stare znajome „dlaczego”. „Dlaczego nie umiem odmówić Lucynie?”. „Dlaczego jej córki mnie nie lubią?”. „Dlaczego ojciec się z nią ożenił?”. „Dlaczego” wyszło z głowy równie nagle, jak nagle się w niej pojawiło. Zwykle następnym gościem było nieznośne „nie wiem”. Nie zawiodło.
s.179-183